Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
17/100

Ballroom e Youkoso (2017), TV, 2-cour
studio Production I.G.

Do bólu irytującym trendem w anime sportowym jest pojawienie się głównego bohatera czy bohaterki, absolutnego nowicjusza, który dzięki samemu hartowi ducha staje w szranki z najlepszymi, ba, wygrywa! Tutaj nie ma to raczej miejsca. Do tego sport jakiś nietypowy – taniec, w jednej z dwóch kategorii sportowych; standard i latynoamerykański. Kreska – też nietypowa, acz nie kalecząca bynajmniej oka, nadająca drapieżności i dynamizmu sylwetkom tancerzy. I.G. zasłynęło w segmencie sportowym raczej z dziarskich chłopaków grających w taką czy inną dyscyplinę drużynową, tu zaś mamy studium indywidualnej obsesji, gorzkie lekcje nt. natury partnerstwa w tańcu, twórcze kłótnie, przełamywanie barier, hektolitry potu i godziny ciężkiej pracy po to, by pięknie i zgrabnie wyglądać na parkiecie. Dobrze się to oglądało, nie zaprzeczę.

Fujita nie ma zupełnie pomysłu na życie, zatem nie budzi w nim żadnego sprzeciwu, gdy do osiedlowego studio tańca zaciąga go niemal gwałtem jeden z instruktorów, zupełnym przypadkiem mistrz olimpijski. Na początku pretekstem jest dla niego uczęszczająca do studio wychowanica trenera, prześliczna Shizuku, do której zupełnie nie ma startu. Z czasem jednak rozbudza się w nim pasja do tej nieoczywistej przecież dyscypliny sportu, którą… No właśnie. Fujita nie staje się arcymistrzem tańca, a przez większość pierwszej połowy ledwo co radzi sobie nawet w konkursach trzecioligowych. Ma jednak wielki zapał i nie boi się ciężkiej pracy, czym usiłuje imponować Shizuku i odbić ją jej wieloletniemu partnerowi i tancerzowi jak najbardziej profesjonalnemu, Hyoudou. Zazwyczaj bohater miałby szansę, tutaj absolutnie nie.

To jednak druga połowa serialu nadaje mu mistrzowskiego sznytu. Fujita bowiem bardzo długo nie może znaleźć partnerki i polega na ‘pożyczanych’, z kwestionowanym rezultatem i wybitnie wbrew ich partnerom. W drugiej jednak połowie przychodzi mi poskromić Chinatsu, tancerkę o ognistym temperamencie, do tej pory zawsze przejmującej rolę męską w parze z braku męskich partnerów. Oto przed nami staje obraz Fujity, któremu z odcinku na odcinek muszą wreszcie wyrosnąć jaja, bowiem Chinatsu nie da się prowadzić przez ciepłe kluchy, nic z tego. Imponująca jest ta przemiana bohatera, a zarazem zachowuje wiarygodne tempo i wymiar. Nie stanie się absolutnym maczo, ale pewnym siebie mężczyzną – jak najbardziej. Aż przyjemnie na to patrzeć.

Ballroom e Youkoso to wreszcie opowieść o sportowych kontuzjach i powracaniu do walki nie za wszelką cenę, lecz małymi kroczkami (świetna kreacja p. Sakuraia, wcielającego się w jednego z najważniejszych współzawodników bohatera). I.G. śmiesznie w ogóle pomawiać o odrabianie lekcji z czegokolwiek, bowiem na sportowym anime zęby zjadło, wypełniając sobie czas między produkcjami mecha. Z tego też powodu ducha sportowego miarkuje się nam profesjonalnie i w sposób jak najbardziej wyobrażalny, a przy tym produkcja nie ucieka gdzieś na boki zupełnie, jak się niestety zdarzyło świeższemu Kaze ga Tsuyoku Fuiteiru. Niestety, fabuła ucina nam się w momencie niby przełomowym dla pary Fujita-Chinatsu, a zarazem pozostawiającym niedosyt. Na ciąg dalszy zaczekamy długo – autorce oryginału, p. Tomo Takeuchi, pewien czas temu poważnie się zachorowało. Trzymajmy kciuki za zdrowie i za jej chęć do powrotu do pracy.

Wspomniana kreska nadaje serialowi sporego dynamizmu, mimo iż po dogłębniejszej analizie okazuje się jak na dłoni, że animacja wcale specjalnie dynamiczna nie jest, co w anime o tańcu może denerwować. Oko oszukuje się jednak łatwo i efekt zabawy nie krzywdzi zupełnie, nawet w pokazach tańca latynoamerykańskiego. Gigantyczny plus dla autentycznych kawałków do tańca, po jednym-dwa na większość stylów tańca sportowego. Świetnie się tego słucha i jeszcze lepiej faktycznie do tego tańczy, którą to czynnością serial zaraża widzów bardzo naturalnie. Która by nie chciała drobić tak pięknie stopami w równie zapierającej dech w piersiach sukni, u boku tak eleganckiego partnera…

Widowisko świeże i szczere, o wielkiej wartości. Można na nie kręcić nosem z przyczyn mniejszych i większych, jednak mało która potrafi odebrać serialowi tego uroku i werwy, rwącej stopy do tańca. Czy Wam miłe tempo wolne czy szybkie, czy krok drobny czy szeroki, dla każdego w Ballroom e Youkoso coś miłego. Oglądać warto, a jakże.
Pobierz tobaccotobacco - #anime #bajeksto
17/100

Ballroom e Youkoso (2017), TV, 2-cour
s...
źródło: comment_yyHhTN4AxRPHFyjx9NBJ78YQ0wNhk6yE.jpg