Wpis z mikrobloga

Kolejka w 20 punktach #1

Wróciła! Zjawiskowa, emocjonująca, rozpalająca zmysły i zaspokajająca pragnienia Premier League znowu cieszy nasze oczy. A skoro inauguracyjna seria gier już za nami, sprawdźmy co wydarzyło się na angielskich boiskach w miniony weekend. Przypominam, że kolejność drużyn odpowiada ich aktualnej pozycji w tabeli.

1. Pierwszy mecz, pierwsze zwycięstwo i pierwszy rekord. Wygrana 5:0 z West Hamem stanowi najokazalsze wejście w sezon w historii występów Manchesteru City w najwyższej klasie rozgrywkowej. Sterling i spółka nie dali Młotom najmniejszych szans na pozytywne wspomnienia z sobotniego popołudnia i wygodnie rozsiedli się w fotelu lidera.

2. Po piętach depczą im rywale zza miedzy, którzy w imponującym stylu rozprawili się z Chelsea. Ole Gunnar Solskjaer posłał do boju najmłodszy zespół premierowej kolejki (średnia wieku wyjściowej jedenastki wyniosła 24 lata i 277 dni), co znalazło odzwierciedlenie w energii oraz żywiołowości Czerwonych Diabłów. Na szczególne wyróżnienie zasłużył zdobywca dwóch bramek - Marcus Rashford. Jak na razie, no Lukaku, no problem.

3. Cztery spotkania i piętnaście goli - bilans inauguracyjnych potyczek Liverpoolu pod wodzą Jurgena Kloppa robi wrażenie. Nie inaczej jest zresztą ze stylem, w jakim The Reds uporali się z beniaminkiem z Norwich: lekko, pewnie, z pełną kontrolą i swoistą rutyną. Salah miał strzelać, więc strzelił, Arnold miał asystować, więc asystował, Firmino miał kreować, więc kreował. I tylko łydka Alissona nadwyrężyła nieco humory na Anfield.

4. Najmniejszych powodów do zmartwień nie mają natomiast w Burnley. The Clarets bardzo mocno weszli w sezon i po raz pierwszy od 1966 roku rozpoczęli zmagania ligowe od wygranej różnicą trzech trafień. Jeszcze nie pora na nawiązania do znakomitej kampanii 2017/18, niemniej start bieżących rozgrywek jest w wykonaniu Tarkowskiego i spółki cokolwiek obiecujący.

5. Czy to Midas? A może MacGyver? Nie, to Potter, Graham Potter. Niech pierwszy napisze komentarz ten, kto spodziewał się, iż Brighton ogra Watford. I to 3:0! Jeśli tak mają prezentować się Mewy w nowym, lepszym wydaniu, skazujący ich na pożarcie prędko odszczekają swoje słowa. A ja razem z nimi.

6. Pomimo przeciętnego występu - nie licząc ostatnich dwóch kwadransów - Tottenham pokonał Aston Villę. Jednak nie wynik a pozytywne przejście kolejnego testu charakteru zdaje się w tej sytuacji najważniejsze. Koguty nie zniechęciły się ani szybko straconym golem, ani sukcesywnym biciem głową w mur podtrzymywany z drugiej strony przez Mingsa oraz Heatona. Determinacja z domieszką kunsztu Kane’a przyniosły upragnione trzy punkty.

7. Łatwej przeprawy nie miał również Arsenal. Być może było to pokłosiem braku Pepe oraz Lacazette’a w wyjściowym składzie lub docierania się poszczególnych elementów i schematów, niemniej na premierowe i zarazem jedyne trafienie w starciu z Newcastle przyszło Kanonierom czekać aż do 58. minuty. Autorem zwycięskiej bramki - a jakże - Pierre-Emerick Aubameyang. Od debiutu Gabończyka w angielskiej elicie tylko Mohamed Salah zdobył więcej bramek od niego (36 do 33).

8. Prawdziwe wejście smoka do ekstraklasy zaliczył Billy Sharp. Za sprawą pierwszego strzału w historii swoich występów (całych trzech) na poziomie Premier League Anglik zdobył gola na wagę remisu Sheffield z Bournemouth. Oznacza to, iż The Blades są jedynym beniaminkiem, który w inauguracyjnej serii gier zasłużył na jakiekolwiek punkty.

9. Choć podopieczni Eddiego Howe’a przegrali tylko jedno z ostatnich dwunastu starć z ligowymi nowicjuszami, rezultat meczu z ekipą Chrisa Wildera (1:1) nie mógł ich usatysfakcjonować. Z drugiej strony, oddawszy skromne trzy uderzenia w światło bramki Wisienki same napytały sobie biedy. Na razie bliżej im do robaczywek, aniżeli do dojrzałych owoców.

10. Mimo że piłkarze Evertonu dobrze weszli w mecz z Crystal Palace i mieli swoje okazje do wyjścia na prowadzenie, ostatecznie nie udało im się udokumentować swojej przewagi. Z każdą upływającą minutą, z każdym kolejnym bezowocnym atakiem wzbierała w nich frustracja, która znalazła ujście w czerwonej kartce, jaką obejrzał Morgan Schneiderlin. W efekcie, zamiast zażartej walki do ostatniego gwizdka sędziego The Toffees starali się utrzymać bezbramkowy remis. Nie tak początek rozgrywek wyobrażał sobie Marco Silva…

11. - Wraz z rozwojem spotkania szło nam coraz lepiej i jeśli któraś z drużyn miała odnieść zwycięstwo w drugiej połowie, byliśmy to my - stwierdził po starciu z Evertonem Roy Hodgson, któremu trudno nie przyznać racji. Im dłużej trwało widowisko, tym Orły były groźniejsze, a przede wszystkim porządniej zorganizowane. Może i bramki zdobyć się nie udało, ale punkt uzyskany z potyczki z kandydatem do występów na Starym Kontynencie należy uszanować.

12. Osiemdziesiąt trzy minuty czekali kibice Leicester na pierwszy celny strzał ich ulubieńców w meczu z Wolverhampton. Nie oddał go ani Perez, ani Maddison, ani nawet Vardy, a młody Barnes, który niespełna kwadrans wcześniej pojawił się na murawie w miejsce Choudhury’ego. Choć rywal nie był przypadkową zbieraniną kopaczy, ofensywa aspirująca do gry w europejskich pucharach musi prezentować się znacznie lepiej.

13. Bezbramkowy remis nie zadowala również Wilków, które za sprawą eliminacji do Ligi Europy mają w nogach już cztery oficjalne spotkania. Na plus zachowanie pierwszego czystego konta w ligowej potyczce wyjazdowej od października ubiegłego roku, na minus brak skuteczności w ataku. Kolejne tygodnie pokażą, czy była to kwestia poziomu przeciwnika, czy może przeciążenia organizmów kluczowych zawodników.

14. Na rozpoczęcie pracy w nowym klubie Steve Bruce przegrał swój dwudziesty mecz - licząc jedynie karierę menedżerską - z Arsenalem. Choć jego piłkarze dzielnie stawiali opór Londyńczykom, długimi momentami byli zwyczajnie bezbarwni. Być może dostosowali się do atmosfery, jaka w niedzielne popołudnie panowała na St James’ Park…

15. Fatalna passa Jacka Grealisha trwa w najlepsze. Angielski pomocnik poległ w dziewiętnastu (!) spotkaniach Premier League z rzędu i ustanowił tym samym niechlubny rekord. Z perspektywy jego doświadczeń trudno dziwić się, że po otwierającym wynik meczu z Tottenhamem golu McGinna był pierwszym, który tonował nastroje kolegów. Niestety na nic się to nie zdało.

16. O ile po piątkowym wieczorze na Anfield piłkarze Norwich nie napiszą książki pod tytułem "Jak zainaugurować sezon po awansie do Premier League", o tyle popełnienie dzieła "Jak przegrać 1:4 i nie stracić godności" nie jest nieuzasadnione. Defensywa Kanarków nie była w stanie przeciwstawić się sile ofensywnej Liverpoolu - tak, jak nie zrobi tego znakomita większość rywali The Reds - lecz atak z Teemu Pukkim na czele zaprezentował się obiecująco (12 strzałów, z czego 5 w światło bramki, to na tle najlepszej obrony minionych rozgrywek nie w kij dmuchał). Dodając do tego fakt, iż klub z Carrow Road wygrał zaledwie jedno z ostatnich siedemnastu spotkań otwierających sezon, kibice żółto-zielonych mogą patrzeć w przyszłość z umiarkowaną, stonowaną nadzieją. W końcu nie co tydzień gra się z mistrzem kontynentu i wicemistrzem kraju.

17. Pomimo udanych przygotowań, początek zmagań ligowych nie napawa fanów Southampton optymizmem. Pół biedy, że ich ulubieńcy nie zdobyli bramki - takie rzeczy zdarzają się każdemu. Zainkasowanie trzech ciosów na Turf Moor to natomiast spory wyczyn (poprzednio przytrafiło się to Bournemouth, blisko rok temu). Święci winni czym prędzej wymazać wątpliwej przyjemności wydarzenie z pamięci i rzucić się w wir pracy nad uszczelnieniem tyłów.

18. - Musimy się poprawić. Być może to dobre przebudzenie w kontekście reszty sezonu - skomentował blamaż Watfordu Javi Gracia. Fakt, jeśli Szerszenie potrzebowały kubła zimnej wody, 0:3 z Brighton pasuje jak ulał. Pytanie, czy nie dało się otrzeźwieć bez straty punktów?

19. Porażka 0:4 z Manchesterem United stanowi najdotkliwszą przegraną, jakiej Frank Lampard doświadczył na poziomie Premier League od 2000 roku. Anglik był wówczas pomocnikiem klubu z Upton Park, który poległ w starciu z Czerwonymi Diabłami 1:7. O ile wtedy legenda The Blues potrzebowała wsparcia menedżera, o tyle teraz sama musi podnieść swoich podopiecznych na duchu.

20. West Ham nie wygrał czwartego z kolei spotkania inauguracyjnego i po raz kolejny liczy na złe miłego początki. Co z tego, że w potyczce z The Citizens niezwykle aktywny był Lanzini, a swoich szans niezmordowanie szukał Haller, skoro blok defensywny nadal przypomina szwajcarski ser z dużymi dziurami? Dopóki niniejszy stan rzeczy nie ulegnie zmianie, dopóty traktowanie piłkarzy Manuela Pellegriniego jako poważnych kandydatów do gry w europejskich pucharach będzie jedynie myśleniem życzeniowym.

Serdecznie zapraszam na mój fanpage, na którym publikuję opinie, spostrzeżenia oraz przemyślenia związane z piłkarskim światem.

Jeśli spodobała Ci się wrzutka, zaobserwuj #zycienaokraglo i #kolejkaw20
Dzięki!

#sport #mecz #pilkanozna #premierleague #arsenal #manchesterunited #united #liverpool #lfc #tottenham #manchestercity #chelsea #watford #leicester #newcastle #southampton #everton #westham #bournemouth #astonvilla #norwich #zycienaokraglo #kolejkaw20

Grafika: Bleacher Report Football
StaXik - Kolejka w 20 punktach #1

Wróciła! Zjawiskowa, emocjonująca, rozpalająca z...

źródło: comment_LabFdvtOW3n1K3hXzMtTaeFYfAilNhtH.jpg

Pobierz
  • 9
@chim3ra: atak pozycyjny nie istniał właśnie przez wiek i właśnie przez wiek była gra kontrą, żywiołowość i energia objawiały się właśnie w samotnych rajdach, co ty chcesz w pozycyjnym energię i żywiołowość? Popatrz jak grają młodzieżówki a jak seniorzy i którzy są lepsi w ataku pozycyjnym. Trudno żeby 23 latek z 21 latkiem rozklepali kombinacyjnie obronę.

Akcje po kontratakach umożliwiło również przygotowanie fizyczne. United #!$%@?ło po prostu 90 minut, Wan-Bissaka był