Wpis z mikrobloga

#pedofilewiary #dzbanywiary #pedofiliawkosciele zaciekawi też użytkowników #szatanomodlitwa #szatanowpis oraz #pirotechnikasakralna #tylkoniemownikomu
Z powodu takiego że @igimag_pl: źle otagowali wpis:
https://www.wykop.pl/link/5032161/moze-ludziom-ktorzy-co-dzien-chodza-do-kosciola-nie-przeszkadza-to-ze/ , ten poszedł w ZAKOP, a jest to bardzo wartościowy kontent, został pominięty, więc pozwolę sobie dodać ten wpis na mikro:

Może ludziom, którzy co dzień chodzą do kościoła nie przeszkadza to, że księża gwałcą dzieci?
Rozmowa z Arturem Nowakiem
(tu jego książki : lubimyczytać upolujebooka )

Mecenas Artur Nowak to jedna z centralnych postaci filmu „Tylko nie mów nikomu” Tomasza Sekielskiego. Zawodowo angażuje się w sprawy ofiar przemocy seksualnej ze strony księży. Ponadto jest pisarzem i publicystą, autorem lub współautorem między innymi takich książek jak „Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos”, „Duchowni o duchownych”, „Dzieci, które gorszą”. Chciałem porozmawiać z nim głównie o tym, dlaczego biskupi w Polsce – ci, o których wiemy, że tuszowali kościelną pedofilię – pozostają bezkarni. Wyszła nam mocna, obszerna rozmowa również na temat kondycji polskiego Kościoła, kierunku, w którym zmierza, ale też o polskim społeczeństwie, a nawet scenie politycznej.
Równo miesiąc po premierze film „Tylko nie mów nikomu” miał ponad 22 miliony wyświetleń na YouTube. Przez media przetoczyła się ogromna lawina oburzenia, ale mam wrażenie, że na ten moment nikt już o niej nie pamięta. Nie mogę oprzeć się poczuciu, że realnie nie zmieniło się nic. Przede wszystkim na chwilę obecną do żadnej kurii – chyba, że coś przegapiłem – nie wszedł prokurator w sprawie tuszowania pedofilii. Żadnego biskupa nie przesłuchano. Potrafi pan, jako prawnik, wyjaśnić mi i czytelnikom, dlaczego?

W Polsce mamy dużą tendencję do narzekania przy proporcjonalnie niskich zasobach obywatelskich związanych z organizowaniem się wokół ważnych społecznie spraw. Mamy zalew publicystycznej krytyki ale z wywarciem społecznej presji jest problem. Niemniej nie zgadzam się, że film nic nie wniósł i nie przyniósł żadnej zmiany.
Dobrze, wniósł. Odbyła się szeroka dyskusja i wróciliśmy do status quo. Za wstrząsem, jaki film wywołał nie poszły żadne konkretnie działania z żadnej strony, takie mam wrażenie.

To jest pewna synergia. Książki, które powstały o pedofilii w Kościele – w tym te, które ja też pisałem – publicystyka, film Smarzowskiego, film Sekielskiego; to wszystko elementy pewnego procesu. Spójrzmy, co mówi się w Polsce o Kościele teraz, a co mówiło się jeszcze miesiąc, pół roku, rok temu. Różnica jest kolosalna. Po filmie „Tylko nie mów nikomu” w TVN pokazało się dwóch polskich księży, którzy głośno mówili, że trzeba znieść celibat. Do społeczeństwa powoli dociera jak negatywną rolę w walce z pedofilią odegrał dwór Jana Pawła II, zwłaszcza Stanisław Dziwisz. Zmienia się świadomość. Powoli, bo socjalizacja klerykalna w Polsce to jednak setki lat tradycji. Polacy zadowalają się obrzędowością, są religijnie powierzchowni, ta religijność jest z nadania. Nie wynika z prawdziwych poszukiwań. Znacząca część ludzi, chodzących do kościoła – choć jest ich zapewne coraz mniej – nigdy nie czytała Nowego Testamentu, słuchając tylko tego, co mówi im ksiądz.

Jak Pan odbiera w takim razie te – powolne, ale jednak – zmiany?

Jestem bardzo zadowolony z tego, że jesteśmy świadkami transformacji. Póki co obserwujemy w Kościele wzmocnienie nurtu konserwatywnego. Ostre kazania arcybiskupa Jędraszewskiego oraz wybór jego i Gądeckiego na szefów Konferencji Episkopatu Polski, świadczą o tym, że biskupi zdają sobie sprawę z jednej rzeczy: że dni ich pięknego świata są policzone. Pierwszy raz, jeśli chodzi o liberalny i lewicowy dyskurs, mamy do czynienia z prawdziwą krytyką tej instytucji. Myślę, że tym razem nie skończy się na jakichś pustych hasłach, a pewne partie w celu przekonania do siebie wyborców zaczną organizować się wokół ograniczania wstępu Kościoła na salony polityczne. Tego oczekuje duża część wyborców. Tego oczekuje od kościoła Franciszek. On mówi wprost, że korzeniem wszystkich patologii w Kościele jest klerykalizm a więc rozpasanie sfery wpływów, przywilejów, specjalnego traktowania. To ma swoją logikę nie tylko ewangeliczną ale życiową bo uprzywilejowanie kapłanów doprowadziło do ich demoralizacji. Inna sprawa, że już staje się normą, przynajmniej w Warszawie, że duchownych nie zaprasza się na uroczystości świeckie. Piętnowane są takie postacie, jak na przykład Głódź, któremu chce się odebrać honorowe obywatelstwo Warszawy. To samo dotyczy Hosera. We Wrocławiu zastanawiają się, co zrobić z Gulbinowiczem. Te wszystkie procesy sprawią, że Kościół wróci do swojego posłannictwa: zostaną w nim ludzie, którzy skupią się na tym czego należałoby by od chrześcijan oczekiwać. Trzeba być optymistą.
Jak długo jeszcze być optymistą?

Obnażenie zepsucia w Kościele i jego moralna kompromitacja to tylko kwestia czasu. Ona będzie miała charakter oczyszczający. Chcą tego szeregowi księża. Dostaję od takich mnóstwo maili – to są ludzie, którzy już niedługo wezmą odpowiedzialność za Kościół. Tego się nie da zatrzymać. Pewnie przez jakiś czas będziemy jeszcze mówić głównie o pedofilii, ale są też inne kwestie: chciwość, pazerność, materializm. Dziennikarze rzadko o tym mówią i piszą. Ja wszedłem ostatnio w te tematy i jestem pewien, że dla opinii publicznej będzie wstrząsem, kiedy zaczniemy głośno się zastanawiać i pytać, co dzieje się z pieniędzmi, które ludzie kładą na tacę, co się dzieje z pieniędzmi za sakramenty i jakie zawrotne kwoty ściągają z parafii biskupi za każdy swój pobyt. To do ludzi przemówi. Biskupi to krezusi, za same bierzmowania i odpusty ściągają setki tysięcy. Blokuje nas oczywiście analfabrtyzm religijny i fakt, że dla pewnej części naszego społeczeństwa Kościół jest elementem ich tożsamości narodowej. Ale ta grupa ma charakter schyłkowy. Żyjemy w europie, poznajemy języki, słyszymy co mówi papież, to warunki, które przyspieszą zmiany mentalne. Trzeba oczywiście poczekać. Etos Polaka – katolika, związany z ruchem kontrreformacyjnym ma 500 lat. Dla porównania nasi sąsiedzi z Czech w tym samym czasie obwinili Kościół za wszelkie nieszczęścia i w sferze publicznej niewiele on dla nich znaczy. U nas natomiast z pokolenia na pokolenie autorytet Kościoła był budowany na wartościach pozaewangelicznych: niechęci do obcych, poczuciu zagrożenia, czy wydumanym mesjanizmie narodu. To rzeczy, które oddalają Kościół rzymskokatolicki w Polsce od chrześcijaństwa. Zastanawiam się, na ile on w ogóle jest jeszcze chrześcijański; to samo pytanie stawiał prof. Obirek (teolog, były jezuita – przyp. red.). Ten Kościół według mnie nie spełnia takiej funkcji, jakiej oczekiwałby od niego jego założyciel, czyli Chrystus. Nie stoi po stronie wykluczonych czy ubogich. Tego w ogóle w Kościele nie ma albo ma charakter niszowy. Zamiast tego widzimy wielkie aspiracje biskupów, którzy nie mogą pogodzić się ze stopniową utratą autorytetu. Według najnowszych badań, które pojawiły się na jednym z portali mamy do czynienia z największym od dwóch dekad tąpnięciem jeśli chodzi o udział młodych w praktykach religijnych. Kościół nie ma dla nich żadnej oferty i dlatego będzie to coraz bardziej „Kościół schyłkowy”. Przyjdzie jednak oczyszczenie. Joseph Ratzinger już w latach 60. mówił o tym, że „Kościół triumfujący” przeminie. Zostanie mała trzódka. Nie będzie w nim już przepychu, zostanie on ogołocony z wpływów. Dopiero taki Kościół będzie autentyczny. I ja myślę, że to właśnie nasz Kościół czeka. Proszę zobaczyć, jakie są statystyki; w Łodzi wyświęcono w tym roku siedmiu kapłanów, w Szczecinie – zdaje się – trzech. Kiedyś po kilku alumnów mieszkało w jednym pokoju, a w tej chwili seminaria świecą pustkami. W Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej w tym wielkim kompleksie, który kształci kleryków w Paradyży jest osiemnastu kleryków. A jak jeszcze Kościół zostanie ograniczony jeśli chodzi o dostęp do finansów, choćby przez mniejsze wpływy z tacy, to zreflektuje się, że tak postępować nie można i że jedynym sposobem, żeby go uratować jest nawrócenie. Jego przywództwo zostanie zakwestionowane. Mam wrażenie, że hierarchowie z pierwszych stron gazet mają problem z zaakceptowaniem świata, którego nie rozumieją. Jednocześnie stają się obiektem drwin ze strony społeczeństwa. Na Głódzia przyjęło się mówić „biskup-flaszka”. Jędraszewski popisał się kompletną ignorancją i nieznajomością historii, powołując się w pracy naukowej na primaaprilisowy żart. Ostatnio zaktywizował się Gądecki, który zaatakował media i mniejszości seksualne. Ci ludzie są skompromitowani. Mają może posłuch w swoich diecezjach ale nie są już żadnym autorytetem moralnym. Popełniamy te same błędy, przez które już dawno przechodziły episkopaty amerykański, czy irlandzki. No i to się zemści. Ta buta, chamstwo się po prostu zemści. Ten język rozgniewanego wiejskiego proboszcza, który słyszymy w trakcie występów wspomnianych biskupów dynamizuje niechęć wiernych. Spójrzmy na Irlandię, bardzo przecież sklerykalizowany swego czasu kraj. Do niedawna. Tam w ciągu w zasadzie kilku lat doszło do rewolucji. Nie ma żadnego seminarium; z tego co wiem, irlandzcy klerycy uczą się w Rzymie. Mam znajomych w Irlandii, którzy mówią, że duchowni boją się ubierać w sutanny, bo są na ulicach obiektem niewybrednych żartów, a nawet nienawiści. Oczywiście nie życzę tego polskim duchownym, ale biskupi ciężko pracują na to, żeby ten scenariusz powtórzył się u nas.
Ale czy dostrzega Pan te wszystkie również zmiany w środowisku prawników i – przede wszystkim – prokuratorów?

Odpowiem na przykładzie spraw, które sam prowadzę. W jednej z nich kuria odmówiła prokuratorowi dostępu do teczki księdza podejrzanego o molestowanie nieletniego. Prokurator nie zgodził się z odmową, żąda tej teczki pod rygorem wydania grzywny; być może w grę wchodzi nawet przeszukanie. To nie jest więc tak, że prokuratorzy dziś nic nie robią. Pamiętam jak jeszcze rok temu prowadziłem sprawę i inny prokurator powiedział, że nie będzie żądał dokumentów księdza, co do którego występuje podejrzenie pedofilii, ponieważ jest to tak zwany sekret papieski. Czym w ogóle jest sekret papieski? Jak to możliwe, że nasze świeckie prawo coś takiego respektuje? To też się będzie stopniowo zmieniać. W tej chwili nadal mamy mimo wszystko pewien alians Kościoła z władzą, który leży w interesie obu stron. Z jednej strony kler czerpie ogromne przywileje, z drugiej, elektorat PiSu to w dużym stopniu tacy wierni, na jakich Kościół u nas stawia – nie akceptujący inności i nie umiejący odnaleźć się w świecie otwartych granic. Tyle, że to jest grupa schyłkowa.
No tak. To jednak potrwa.

Myślę że musimy uświadomić sobie, jak wiele zła Kościół katolicki wyrządził Polakom, wmawiając nam, że jesteśmy pępkiem świata, że ta Polska jest ostatnim bastionem katolicyzmu, a cała reszta, to cywilizacja zła. To jest podział, który wymyślił Jan Paweł II, żeby straszyć ludzi zachodem. Ten nurt myślenia jest ciągle silny ale ja jednak myślę, że staje się coraz mniej przekonywujący dla Polaków. Zresztą przyjdzie czas dekonstrukcji mitu Jana Pawła II. To papież, który zablokował postanowienia Soboru Watykańskiego II (liberalizującego kościelny światopogląd – przyp. red.), o czym mówi się coraz więcej. Zwalczał też teologię wyzwolenia, zamknął dyskusję na temat celibatu, związków nieformalnych i trzymał się purytańskiej doktryny jeśli chodzi o seksualność. No i obecny papież wykonuje w stosunku do tego pewien zwrot. Zobaczymy, jaki będzie jego następca, ale nie mam wątpliwości, że cały Kościół pójdzie w kierunku wyznaczonym przez Franciszka. I to wszystko, co dzieje się w skali makro ma też wpływ na to, co dzieje się u nas. A prokuratorzy? Jest coraz więcej odważnych, którzy nie mają zahamowań. Sam się z takimi spotykam. Nie zadowala ich po prostu doprowadzenie do oskarżenia jednego księdza za jeden czyn. Szukają dalej i sięgają głębiej.

Chcę zrozumieć jedną rzecz. W filmie „Tylko nie mów nikomu” mamy przedstawioną sprawę byłego już księdza, Pawła Kani. Dziś z czystym sumieniem możemy wskazać co najmniej czterech biskupów, którzy przenosili go między parafiami. Są to: Gołębiewski, Gulbinowicz, Janiak i Tyrawa. Widzimy czarno na białym dowody na krycie przestępcy. Co musiałoby się stać, że ponieśli za to odpowiedzialność?

Myślę, że ją poniosą. Ofiara Kani wytoczyła powództwo przeciwko Archidiecezji Wrocławskiej i Archidiecezji Bydgoskiej. Sprawę prowadzi mecenas Mazur. W doktrynie prawa polskiego Kościół ponosi rzeczywistą odpowiedzialność cywilną za to, czego dopuścili się duchowni.
Ale czy ci hierarchowie jako jednostki również ją poniosą?

Traktuje się jako osoby prawne, jako przedstawicieli diecezji. A nie ma takiego prawa, żeby odpowiedzialność karną ponosiła osoba prawna. Jest prawo, które dopiero wchodzi do praktyki – pisał ostatnio o tym profesor Gutowski z UAM oraz profesor Piotr Kardas z UJ – to jest Ustawa o odpowiedzialności karnej osób prawnych. Natomiast ma pan rację co do ich osobistych win – złamali prawo nie tylko świeckie, ale i papieskie. Kiedy Kania został pierwszy raz zatrzymany, nie zawiadomiono Watykanu. Od 2001 biskupi mają informować papieża o każdym nadużyciu. Nie zrobiono tego. Franciszek o tym wie. Pytanie, czy wyciągnie konsekwencje wobec polskich biskupów, czy nie.
Mnie interesuje bardziej, czy polski system prawny wyciągnie wobec nich konsekwencje. Czy ma w ogóle do tego narzędzia?

Nie ma takich narzędzi. Nie ma przepisu, który mógłby pociągnąć do odpowiedzialności karnej tych biskupów, niestety. Pytanie, czy można by to było podciągnąć pod narażenie na niebezpieczeństwo dzieci, bo to było puszczanie bestii na żer, człowieka absolutnie zdemoralizowanego jeśli chodzi o kwestie seksualności. Niemniej takiego prawa nie ma. Ale to pokazuje też, jak prymitywny jest u nas katolicyzm, że wierni sami nie organizują się w obronie pokrzywdzonych, nie obrzucają infamią tych biskupów, którzy zwyczajnie organizowali bestii nowe łowisko. Sprawca pojawiał się przecież na mocy decyzji kilku biskupów w nowym miejscu. Zupełnie bezkarny, zupełnie anonimowy, mógł od nowa kalać dzieci. Jakoś to się nie przebija wśród ludzi, którzy praktykują katolicyzm na co dzień. Stąd pytanie o jakość tego praktykowania i odpowiedzialności za Kościół. Może ludziom, którzy na co dzień chodzą do kościoła nie przeszkadza to, że księża gwałcą dzieci? Myślę, że właśnie ta obrzędowa religijność jest też powodem tego, że nie ma wśród wiernych takiej elementarnej świadomości, że dzieje się zło, że tego nie można akceptować. Ale muszę powiedzieć, że dostaję wiele maili od księży, którzy opisują nadużycia i są zbulwersowani pewnymi sytuacjami. Jest w Kościele rosnący w siłę ruch reformatorski, księża są coraz bardziej odważni i krytykują swoich przełożonych. Widać to w publicystyce. Są tacy, którzy nie boją się głośno i ostro wypowiadać. To już nie są tylko ks. prof. Andrzej Kobyliński, ks. Lemański, ks. Prusak, czy o. Ludwik Wiśniewski. Powtarzam: pamiętajmy, że to jest proces. Powoli jest zrywana ta aureola, która blokuje prokuratorów, sądy i publicystów. Okazuje się, że księża są takimi samymi ludźmi jak my, a prawda o nich jest często bardzo smutna: są głęboko zdeprawowani, co pokazał film Sekielskiego. Widzę też pewne przejawy agresji w kierunku Kościoła, a to oczywiście powoduje wzmożenie ruchów obronnych z drugiej strony. To jednak ekscesy i trzeba widzieć całą sprawę w kontekście transformacji mentalnej. To nie jest tak, że pojawił się film Sekielskiego i na drugi dzień obudziliśmy się w nowej rzeczywistości. Nastąpił jednak kolejny ważny wstrząs. Coraz mniej osób identyfikuje się z episkopatem bo ludzie zobaczyli, że biskupi systemowo kryją pedofilów.

Wróćmy na moment do sprawy Kani. Kiedy był zatrzymany po raz pierwszy w 2005 roku za nagabywanie nieletnich do współżycia, na jego komputerze znaleziono pornografię dziecięcą. Biskupi Gołębiewski i Gulbinowicz poświadczyli wtedy o jego niewinności, dzięki czemu został wypuszczony na wolność. Czy w takiej sytuacji to prokurator może ponieść konsekwencje swojego zaniechania?

Myślę, że nie. Prokurator podejmuje decyzję na bazie pewnego całokształtu. Gulbinowicz był wtedy chyba nawet kardynałem – poręczenie takiej persony musiało zrobić na prokuratorze ogromne wrażenie. Wie pan, to samo jest z księdzem Olejniczakiem z filmu Sekielskich. Kardynał Nycz wiedział o tym, że temu człowiekowi postawiono zarzuty. Gdyby nie poręczenie Nycza, pewnie oczekiwałby on na proces w areszcie. I proszę zobaczyć, co się dzieje po kilku tygodniach, czy miesiącach: Olejniczak zostaje wysłany do innej parafii i opiekuje się ministrantami. I to nie jest sprawa z innej dekady, rzecz miała miejsce kilka lat temu. To pokazuje, że ten Kościół nie jest w ogóle przygotowany – więcej, jest infantylny, jeśli chodzi o podejście do pedofili, za nic ma dobro dzieci. Sprawa Kani to nie jest odosobniony przypadek. Do wielu spraw nie mamy dostępu z prostej przyczyny: wielu pokrzywdzonych się w ogóle nie ujawnia, wielu zachowuje tę przysięgę milczenia, którą składają przed biskupem. Takich historii jest mnóstwo. To nie są wyjątki od reguły, a pewna praktyka. Rozmawiałem ostatnio z amerykańskim etykiem, księdzem profesorem Johnem Pawlikowskim. Jest on zwolennikiem zniesienia celibatu i uważa, że gdyby księża mieli dzieci, to by ich uwrażliwiło na krzywdę. Nie stawialiby dobra instytucji nad dobrem dzieci. I takiej wrażliwości księżom często brakuje. Mają usta pełne frazesów i formułek. Ale ma pan rację, w tych sprawach powinna ostro działać prokuratura. Przeszukania miały miejsce w Chile, w USA, w Beneluksie zrewidowano laptopy biskupów….
Związki przykładowej Holandii z Watykanem są jednak chyba nieco luźniejsze, niż Polski.

No tak, kiedy Paweł VI ogłosił Humanae Vitae (encyklika dotycząca w dużej mierze seksualności – przyp. red.), Holendrzy przestali chodzić do kościoła. Potem zobaczyli jeszcze, co wyczynia Wojtyła. Belgijski kardynał Danneels powiedział, że Jan Paweł II wręcz wygonił z kościołów wiernych swoim konserwatyzmem. Rzeczywiście, nie ma w Holandii takich związków z Kościołem jak u nas, ale to się w Polsce zmieni. To kwestia czasu. Takie myślenie, że Polska będzie ostatnim bastionem jakiegoś narodowego katolicyzmu to mit. Upadek tego triumfującego Kościoła można pewnie opóźnić jakimiś działaniami, ale te nowe pokolenia, które podróżują, znają języki, przywiązują większą wagę do wartości obywatelskich, to są zdecydowanie inny słuchacze niż osoby bijące brawa Jędraszewskiemu.
Dożyjemy rozwiązania konkordatu?

Na pewno dożyjemy stosowania innej wykładni konkordatu, bo wiele przywilejów, które obecnie Kościół czerpie na jego podstawie jest zwykłym nadużyciem. Całkowite jego wypowiedzenie też w końcu wymusi opinia publiczna. To kwestia czasu i przed tym nie uciekniemy. W Unii Europejskiej jesteśmy jedynym krajem w którym Kościół otrzymuje tyle wpływów. Teraz co prawda ten elektorat konserwatywny się mocno zmobilizował, ale połowa ludzi nadal nie chodzi na wybory. Na co dzień odczuwamy skutki tego konserwatyzmu i budowania pewnej fasady rzeczywistości, zaczynając od tego, że włącza się publiczną telewizję i – mówiąc delikatnie – nie ma tam obiektywnej publicystyki, a kończąc na tym, że Kościół wpływa na nasze codzienne życie. Choćby to, że nie możemy zrobić zakupów w niedzielę – niezależnie od tego, jakie kto ma o tym zdanie, jest to ingerencja Kościoła w życie społeczeństwa.
Ja chyba nie byłbym takim optymistą w kwestii zmiany myślenia Polaków na bardziej nowoczesne. Wśród tych młodych pokoleń, w których upatruje pan nadziei jest całkiem sporo, a nawet coraz więcej…

Narodowców?
Szerzej: konserwatystów.

Niby tak, ale te homofobiczne postawy biorą się z lęku. Agresja zawsze bierze się ze strachu przed tym, co nieznane. Myślę, że młodzi lu
  • 3