Wpis z mikrobloga

Jest taka muzyka, która zawsze będzie coś znaczyła. W jednym z poprzednich postów była to muzyka związana z pracą i radzeniem sobie z walką o lepsze samopoczucie. Dziś jest to muzyka, które pozwala wprowadzić się w stan, który przez wiele lat uznawany był za chorobę, a wręcz opętanie przez diabła - nostalgię.

Jest taki utwór, którego jak słucham, a słucham już od może dwóch lat, to włącza mi się nostalgia za sobą samym, jakim człowiekiem byłem zanim podjąłem decyzję, której jeszcze nie podjąłem. Jak by to nie brzmiało :D Tym razem się podzielę, chodzi mi o ten utwór. Nigdy sam nie potrafię określić gatunku muzyki, dopóki gdzieś nie przeczytam, co to właściwie jest. Wedle google jest to #muzykaelektroniczna połączona z #dance, wedle rateyourmusic (który poznałem dzięki ziomkowi, który parę miesięcy temu zaczął tam masowo oceniać albumy, które uwielbiał i którymi gardził) jest to muzyka z pokroju #ambienttechno i #outsiderhouse. Jak dla mnie jest to muzyka, która wpasowałaby się idealnie na nocną przejażdżkę po Warszawie, bo światła miasta koją nerwy, jak i ta muzyka. I jest to muzyka, która znaczy pewien dzień. Jutro.
Do jutra mam oddać promotor 2/3 pracy magisterskiej, tj. z 50 stron, a mam zaledwie 30. Nie mam absolutnie pomysłu na zakres pracy magisterskiej, od roku borykam się z tematem, który mógłbym zamknąć całościowo w tych 50 stronach. Jeśli do jutra nie oddam, to będę musiał powtarzać rok, a roku powtarzać nie mam zamiaru. Nie to, żebym się jakoś tym martwił, jest mi to mocno obojętne. Niemniej jutro, jeśli do jutra nie machnę z 20 stron, zacznę nowy rozdział swojego życia. Życie po edukacji, życie przed pracą do końca życia. Ta muzyka... przypomina mi o beztroskim czasie uczenia się, gdy stoję przed wyborem ścieżki zawodowej... i innymi pierdołami dorosłego życia :)

#muzyka #studbaza
#barloguczuc
  • Odpowiedz