Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Da się jeszcze w Krakowie dostać do pracy w IT?

Studiuję informatykę na AGH i szukam stażu już od marca, jednak bezskutecznie. Aplikowałem wszędzie gdzie się dało: Comarch, Sabre, IBM, Accenture itd. Byłem na kilku rozmowach, raz odpadałem na niższych etapach, raz na wyższych, ale finalnie zawsze otrzymywałem odpowiedź, że moje CV wyróżnia się na tle innych kandydatów, których
jest kilkaset, ale znaleźli kogoś lepszego z minimalnym doświadczeniem komercyjnym, którego ja nie mam. Za każdym razem po prostu znalazł się ktoś lepszy mimo wysiłków.

Ktoś zaraz powie, że się nie przyłożyłem - nie prawda. Owszem na początku 1 roku integracja, sporo czasu się imprezowało, ale potem pierwsze sesja i większość zrozumiała, że bez mocnego zakuwania zaraz pożegnamy się z uczelnią. Tak więc po pierwszej sesji mocno wziąłem się za naukę matematyki i fizyki, na programowanie nie było
czasu. Po 1 roku od rozpoczęcia wakacji zacząłem sporo czasu poświęcać na programowanie. Olałem pracę dorywczą, siłownię. Ograniczyłem spotkania ze znajomymi, przez rok byłem może na 3-4 imprezach. Skupiłem się w 100% na nauce i ponad rok czasu poświęcałem 6-8 godzin na programowanie(co daje ponad 2000 godzin spędzonych nad kodem) - projekty na studia, laborki oraz własne projekty. Przerobiłem masę kursów na udemy, przeczytałem kilka książek i stworzyłem kilka aplikacji od zera.

I mimo wszystko zawsze się znajdzie ktoś lepszy. Ludzie często piszą, że wystarczy być studentem dobrej uczelni, klepać kod samodzielnie w domu i bez problemu można dostać się do pracy w IT. Bzdura totalna! Może kilka lat temu tak było, ale teraz pracodawcy mają totalnie w dupie czy ktoś studiuje informatykę czy nie. Byłem na egzaminie na
staż w pewnej firmie, gdzie 1 etapem było napisanie testu teoretycznego. Było na nim razem ze mną 50 najlepszych osób spośród kilkuset kandydatów. Po teście rozmawiałem z nimi i większość albo nie studiowała IT, albo jak studiowała to jakiś kierunek humanistyczny, sporo starszych osób (25-30 lat) po bootcampie.

Tymczasem moi znajomi z liceum poszli do byle jakiej uczelni, w międzyczasie dokształcali języki, a potem do pracy w korpo w finansach. Dzisiaj mają 22 lata i zarabiają po 4-5k za klepanie tabelek przestawnych w excelu, własne kawalerki, mieszkania na wynajem (nie ważne że na kredyt, czy wynajem - mnie nawet na to nie stać i muszę
męczyć się z rodzicami. Nie mogę nawet poznać różowy pasek bo wstyd zaprosić i nie stać mnie na jakiś fajny samochód, jeżdżę 20 letnim gratem... Zresztą rodzice też od kilku miesięcy narzekają, żebym znalazł w końcu pracę i się usamodzielnił, a nie siedział całymi dniami i klepał projekty do szuflady, z których nic nie mam) Ktoś pewnie sobie pomyśli, że to co pisze to typowe narzekanie milenialsa, ale nie. Po prostu jestem #!$%@? na siebie, że poszedłem jak ten debil do IT i liczyłem na zrobienie kariery zamiast kombinować jak inni i szukać lepszej alternatywy. Myślałem, że będę zajebiście żył i miał ciekawą pracę, tymczasem mam 22 lata i mieszkam z rodzicami, 3 najlepsze lata zmarnowane, żadnych umiejętności pozwalających zdobyć dobrą pracę. A inni kombinowali i w końcu coś ogarnęli, wyprowadzili się na swoje, zarabiają zajebistą kasę.

#programowanie #it #naukaprogramowania #pracbaza #korposwiat #przegryw

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie
  • 95