Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

Niemieccy jeńcy wojenni w jednym z amerykańskich obozów, lato 1945 roku.

Kiedy kończyła się II WŚ, ogromne ilości jeńców trafiły w ręce Aliantów. W niewoli amerykańskiej znalazło się 3,8 miliona niemieckich jeńców, w brytyjskiej 3,7 miliona, w sowieckiej 3,15 mln, we francuskiej 245 tys., a w jugosłowiańskiej - 194 tys.

Dużo się mówi i pisze, że w niewoli sowieckiej los Niemców był nie do pozazdroszczenia. To poniekąd prawda, ale też nie do końca. Sowieci bowiem pierwszych jeńców zaczęli zwalniać już w 1945 i 1946 roku i sporo zwolnili do 1949 roku, wielu też nie pojechało na Syberię, a pracowali np. na Ukrainie, czy Białorusi. Oczywiście, śmiertelność była wysoka, a warunki niewoli ciężkie. Przykładowo, z 84 tysięcy wziętych do niewoli Włochów do kraju wróciło zaledwie 10 tysięcy...

Jednak w błędzie jest ten, który sądzi, że w amerykańskiej niewoli jeńców czekała sielanka. Amerykanie po pierwsze wielu jeńców nie przyjęli, tylko odesłali ich Sowietom, tak było m.in. z Erichem Hartmannem, najlepszym asem myśliwskim w historii. Wielu jeńców, którzy poddali się Amerykanom po północy 9 maja 1945 r. wydano Sowietom, zwłaszcza, jeśli wcześniej walczyli na Ostfroncie. Zachowanie to było nie tylko okrutne (bo Amerykanie wiedzieli, co czeka Niemców w sowieckiej niewoli), ale i po prostu naiwne - wydawano potencjalnemu wrogowi ludzi, którzy znali jego najsłabsze punkty. Więcej wstrzemięźliwości okazali Brytyjczycy, którzy nie wydali asa Stukasów i pogromcy pancernika ''Marat'', Hansa-Ulricha Rudela.

Pozostali w strefie amerykańskiej również nie mieli najlepszej sytuacji. Przed wiosną 1945 roku jeńców niemieckich odsyłano do USA, gdzie pracowali np. na polach i mieli bardzo dobre warunki niewoli (pozwalano im wychodzić na miasto, otrzymywali nowe ubrania, a nawet zapłatę). Jednakże, wiosną 1945 r. zwłaszcza w toku ofensywy Aliantów w głąb Niemiec i podczas likwidacji kotła w Zagłębiu Ruhry (opiszę to kiedyś), jeńców przybyło tak wielu, że nie było sensu wywozić ich do USA. Utworzono więc 19 obozów nad Renem, które nazwano potem ''Rheinwiesenlager''. Zamknięto w nich 1,9 miliona jeńców.

Warunki w nich panujące można porównać do niemieckich obozów koncentracyjnych, albo do ''obozów'' w których Niemcy trzymali sowieckich jeńców w 1941 r.

Często nie było baraków, ani żadnych budynków - tylko kawałek pola, odgrodzony drutem kolczastym. Nie wydawano koców,ani namiotów - jeńcy, a raczej więźniowie, byli stłoczeni na otwartej przestrzeni, wystawieni na deszcz i wiatr. Nie wydawano jedzenia (a jak wydawano, to za mało - dzienna dawka kalorii wynosiła od 1000 do 1550), nie udzielano pomocy medycznej. Szerzyły się choroby: tyfus, wszawica, dyzenteria.
Jeńcy marli z głodu, wyziębienia, ran i chorób. Uwięzionych bito z byle powodu, czasem o to, że nie zdjęli czapki na widok wartownika. Amerykańscy wartownicy pozwalali więźniom wymieniać ich zegarki i kosztowności na papierosa, czy kawałek chleba. Do obozów nie wpuszczano nawet Czerwonego Krzyża. Do przerzucających przez druty jedzenie cywilów strzelano. Czasami strzelano i bez powodu, ot tak, dla zabawy.

Głód był powszechny - a korzystali na tym Amerykanie. Za batonika, paczkę papierosów, parę nylonowych pończoch można było mieć dosłownie każdą kobietę...

Martin Brecht, szeregowiec z kompanii ''C'' 14. pułku piechoty i wartownik w obozie w Andernach, wspominał:

''Jeszcze bardziej szokujący był widok tych więźniów wrzucających trawę i chwasty do cynowych puszek zawierających rzadką zupę. Powiedzieli mi, że robią to aby ulżyć sobie w bólu który był powodowany przez głód. Szybko ulegali wycieńczeniu. Dyzenteria szalała – zaczęli sypiać we własnych odchodach, bowiem byli zbyt słabi, aby doczołgać się do rowów z latrynami. Wielu błagało o jedzenie, chorując i umierając przed naszymi oczami. Mieliśmy wystarczającą ilość zapasów i zaopatrzenia, lecz nie zrobiliśmy nic by im pomóc; nie udzielaliśmy żadnej pomocy lekarskiej.''

''Niektórzy z naszych słabych i chorych więźniów zostali zabrani przez francuskich żołnierzy do ich obozu. Jechaliśmy ciężarówką za tą kolumną marszową. Co jakiś czas zwalniała i zawracała. Być może kierowca był tak zszokowany jak ja widząc co się dzieje. Gdy jakiś niemiecki więzień upadał był bity pałką w głowę i w ten sposób mordowany.''

Sytuacja podobna miała miejsce w obozach dla ''dipisów'' (displaced person - byli robotnicy przymusowi, jeńcy i uchodźcy), gdzie brakowało ustawicznie żywności.

Jak oceniał Grzegorz Czwartosz, w samym obozie Bretzenheim zmarło i zostało zamordowanych 18 tysięcy jeńców. Liczbę ogólnie zmarłych więźniów w Rheinwiesenlager oceniał na ok. 56 tysięcy. Oficjalne amerykańskie raporty opiewały na liczbę zaledwie 3053 zmarłych. James Bacque oszacował liczbę zmarłych i zabitych jeńców do połowy 1946 roku na milion ofiar.

Wspomniany Martin Brecht pisał jeszcze:

''Jako gest przyjaźni, rozładowałem moją broń i stanąłem z boku. Pozwoliłem im nawet pobawić się nią. To „przełamało lody” i zaraz śpiewaliśmy piosenki, ucząc się ich nawzajem. Także te których nauczyłem się w niemieckiej szkole („Du, du, liegst mir im Herzen”). Jako wyraz wdzięczności upiekli mi specjalny, mały i słodki chlebek – jedyny prezent jaki mogli mi ofiarować. Schowałem go do mojej „eisenhowerowej” kurtki i zaniosłem do moich baraków. Zjadłem go w samotności. Nigdy nie jadłem smaczniejszego chleba. (...)

„Co z tego?”, ktoś zapyta. „Okrucieństwo wroga było większe niż nasze.” To prawda, że patrzyłem tylko na koniec wojny, gdy byliśmy już zwycięzcami. W przeciwieństwie do nas, Niemcy mieli coraz mniej okazji do stosowania przemocy. Jednak dwa zła nie czynią jednego dobra. Zamiast powtarzać przestępstwa wroga, powinniśmy próbować przełamać spiralę przemocy i zemsty, która splugawiła naszą historię.''

Myślę, że nie wymaga to żadnego mojego komentarza. Chociaż, nie, wymaga.
Po raz kolejny chylę głowę przed Brytyjczykami i resztą Commonwealthu za to, że potrafili zachować zasady.

To, że zbrodni dopuścili się ci rzekomo ''dobrzy'' nie znaczy, że będę ją przemilczał.

Autor postu: II wojna światowa w kolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Mleko_O - #iiwojnaswiatowawkolorze

Niemieccy jeńcy wojenni w jednym z amerykańskic...

źródło: comment_VMciGpmBTTsY8GMFf3oeGmlm2kJag3TC.jpg

Pobierz
  • 16
@Mleko_O: Jak zwykle tekst bardzo spoko, tylko Brytyjczycy nie byli przecież tacy znowu bez winy. Zgadzam się że traktowali lepiej jeńców, ale już wydawanie ich Rosjanom (i nie tylko ich) było na porzątku dziennym, polityka była ważniejsza. Ale to tylko moja osobista uwaga.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Mleko_O: dotąd myślałem że sowieci traktowali jeńców bardzo dobrze, czytałem że pozwolono im zachować mundury i byli pod kierownictwem własnych oficerów. Uzasadnieniem miało być wykreowanie pozytywnego wizerunku po ich powrocie.