Wpis z mikrobloga

TL/DR
Mirek pisze o przypadkach ze swojego życia z pracy na SOR i dyżurów chirurgicznych. O przypadkach, które nie musiały trafić do szpitala, ale trafiły.

No chciałem przywitać wszystkich Mirków i Mirkówny. Może temat już nie będzie poczytny, ale stwierdziłem, że na tle ostatnich newsów na temat śmierci czy innych tragedii w izbach przyjęć i na SORach przedstawiających lekarzy jako konowałów i ludzi którzy tylko spożywają kawę, a pacjenta mają w dupie, napiszę z czym się mierzy lekarz w takiej pracy.
Był tu bardzo fajny cykl pisany przez jedną wykopową lekarkę o czymś takim (jest jeszcze cykl pisany przez ratownika wykopowego – fajnie się czyta, polecam), ale ja chciałem przybliżyć Wam skąd biorą się pomyłki i dlaczego nawet dobry lekarz potrafi popełnić poważny błąd. Nie będę tu nic usprawiedliwiał, bo błąd to błąd i niestety się za niego płaci. Sam zresztą przekonałem się na własnej skórze, że każdy pacjent musi być traktowany serio, a przynajmniej być zbadany przez lekarza, zanim będzie można wydać jakąkolwiek diagnozę. Tutaj należy dla przykładu podać tragedię z Sanoka z facetem wypisanym do domu, u którego rozwinęła się urosepsa. Znam lekarzy z tamtego środowiska i opinia w branży o lekarce, która go wypisała jest dobra, natomiast złapała się na to o czym tu napiszę.
Ja robię specjalizację z chirurgii ogólnej i poza pracą na oddziale i ogarnianiem skierowań, również dorabiałem w ramach SORów i Izb Przyjęć (które od SORu różnią się często tylko tym, że nie ma specjalisty medycyny ratunkowej), ponadto przyjmuję chorych w POZ jako lekarz pierwszego kontaktu. Zaprezentuje Wam jak w takiej pracy między naprawdę chorymi lub wątpliwymi pacjentami są tacy (i to w przeważającej ilości), którzy zgłaszają się z byle czym, przywożeni są przez karetki bez powodu, albo są kierowani przez lekarzy rodzinnych (od razu zaznaczam, znam wielu lekarzy POZ nad wyraz kompetentnych i należy im się wielki szacunek), którzy nawet wywiadu nie zbiorą prawidłowo przez co zapychają izby i SORy. A co za tym idzie naprawdę chorzy ludzie mogą zostać pominięci przez zmęczenie lekarza lub podejście na zasadzie: „znowu kolejny gamoń przyszedł zdrowy, ale go coś strzyka pod żebrem od tygodnia”.
Opiszę to w formie przykładów, jak się spodoba to może będę czasem opisywał co „śmieszniejsze” lub „głupsze” przypadki – czasem człowiek ma ochotę wyjść do wygłuszonego pomieszczenia i się po prostu wykrzyczeć, a innym razem pojawia się śmiech politowania wobec pacjenta lub kolegów z branży.

Pacjent 1.
Siedziałem sobie w budce rejestracji w szpitalu na SOR, robiłem dokumentację pacjenta skierowanego do mnie z jakimś bólem brzucha. Nagle wjechały karetki na bombach i cięgiem zawieźli bardzo ciężkiego pacjenta, całkowicie zakrwawionego, bez oznak życia, po wypadku komunikacyjnym. W pracy było wówczas 3 SORowców – specjalista i dwóch rezydentów medycyny ratunkowej. Wszyscy pobiegli udzielać pomocy, zbierali wywiad, planowali badania, wykonywali FAST USG (szybie badanie wykluczające poważne uszkodzenia narządów wewnętrznych), do tego (jak się później dowiedziałem) doszło zatrzymanie krążenia i chory wymagał masażu serca i niestety nie przeżył. Wtem do rejestratorki podszedł jegomość i wywiązał się dialog:
-Gdzie jest jakiś lekarz? Czy ktoś w końcu przyjdzie do mojej żony? Głowa ją boli!
-Na sali reanimacyjnej są lekarze, jak pan widział przyjechała karetka z pilnym pacjentem, po wypadku.
-Ale moją żonę głowa boli, bardzo! I potrzebuje pomocy!
-Żona ma kolor zielony i musi czekać, najpierw pilniejsi pacjenci.
-Jak to pilniejsi? Czekam tu już 2 godziny, a ją boli. Myśli pani, że co? Że jak zawożę samochód do mechanika to mi mechanik mówi że inny jest bardziej popsuty i najpierw tamten naprawi? NIE! Robi zgodnie z kolejką.
Po tym pan poszedł. Facet był napastliwy jeszcze przez dłuższy czas, rzucał również wulgaryzmy. Okazało się że pacjentce nic nie jest, ból migrenowy, poszła do domu.

Pacjent 2
Skierowanie do mnie na chirurgię.
Doktor z NPL kieruje chorą w wigilię wieczorem. Tytuł skierowania: Ból brzucha, wzdęcie. Chora ok 70 lat. - przez tel brzmi dosyć groźnie: starsza kobieta, ze wzdęciem, bólem brzucha do szpitala. Pierwsza myśl, że może być niedrożność przewodu pokarmowego.
Przy zbieraniu wywiadu od chorej dowiedziałem się, że chora jadła kapustę z grochem, a że była „taka dobra” to bardzo dużo zjadła. Po powrocie do domu po paru godzinach zaczęły z chorej uchodzić duże ilości gazów, dostała wzdęcia i zaczął ją boleć brzuch. Jak sama mówi poszła po jakiś lek żeby sobie ulżyć, ale doktor stwierdził, że potrzebuje pomocy specjalistycznej w szpitalu. Chora dostała leki rozkurczowe dożylnie. Po godzinie uszły z niej gazy, brzuch się poprawił i poszła do domu z zaleceniem najedzenia się simetikonu (popularny espumisan).
Wszystko można było wyleczyć bez wycieczki na SOR i dwugodzinnego pobytu.
Należy dodać na marginesie, że chora miała kolonoskopię w ostatnim czasie przed zgłoszeniem się do lekarza.

Pacjent 3
No to teraz karetka
Godzina 2-3 w nocy, miałem dyżur na SOR, położyłem się kimnąć jakieś pół godziny wcześniej.
Wjeżdża karetka typu „S” wpychają na podjazd osobnika, który jest niewątpliwie smakoszem ksenobiotyków niewiadomego pochodzenia. Chory z dość dużym brzuchem wskazującym na wodobrzusze.
Powód przywiezienia: wodobrzusze, przywieziony przez lekarza, bo zadzwonił że go brzuch boli od kilku dni. Lekarka mi tłumaczy, że trzeba odbarczyć brzuch.
Porozmawiałem z pięknisiem na temat jego choroby, zbadałem przedmiotowo – chory nie przedstawiał objawów ostrego stanu jamy brzusznej albo jakiegoś innego zagrażającego życiu. W dość nieprzyjemny sposób wytłumaczyłem mu, że ma się zgłosić do lekarza POZ jeśli jakiegoś ma, a przede wszystkim skończyć z alkoholem i że jego brzuch nie wymaga w chwili obecnej pilnego, nocnego odbarczania. Jako, że był doświadczony w kwestiach szpitalnych groził mi żem konował i zażądał dokumentu dyskwalifikującego go z pilnej hospitalizacji, który mu oczywiście wydałem. Opuścił szpital bez problemów, o własnych siłach.

I takie to pojedyncze przykłady, mam w głowie ich całą masę. Jak wspomniałem wcześniej, jeśli się przyjmie to może coś jeszcze napiszę.

#medycyna #lekarz #sor #pracbaza #chirurgia - nie mam pomysłów na inne tagi
  • 7
specjalista i dwóch rezydentów medycyny ratunkowej


@JanuszGumwno: Jestem pełen podziwu, że ktoś z własnej, nieprzymuszonej woli robi coś, żeby codziennie wracać na SOR i spędzać tam większość swojego życia.

-Jak to pilniejsi? Czekam tu już 2 godziny, a ją boli. Myśli pani, że co? Że jak zawożę samochód do mechanika to mi mechanik mówi że inny jest bardziej popsuty i najpierw tamten naprawi? NIE! Robi zgodnie z kolejką.


Mentalność warzywniaka, dlatego