Wpis z mikrobloga

Ja do tego stopnia bałam się własnej śmierci, ze spędzało mi to sen z powiek przez wiele tygodni, doprowadziło do silnej nerwicy i napadów lęku, nie pracowałam i prawie nie wychodziłam z domu przez niemal pół roku. Odkąd leczę się psychiatrycznie myślenie o śmierci nie minęło, nie dało mi również życia wiecznego, ale sypiam normalnie i funkcjonuję jak człowiek czerpiąc radość z życia. Mogę funkcjonować bez paraliżującego strachu. Polecam dobrego psychiatrę każdemu
@mieszko111: próbowałam tłumić alkoholem, za każdym razem kończyło się budzeniem w środku nocy z latającym sercem i paniką. Alkohol tylko pogłębia problem, jeśli ktoś naprawde choruje na takie zaburzenia, bo leczyć hehe browarkiem to sobie można jakieś smutki dnia codziennego, a nie realne choroby