Wpis z mikrobloga

Ostatnio złapała mnie taka rozkmina. Gdybyście byli wierzący (albo już jesteście) jak wyobrażacie sobie czyściec ? Czyli to miejsce gdzie trafia potępiona dusza, po to by odkupić winy popełnione za życia, nie będąc do końca tego świadom.

Zainspirowany fragmentem jednej lektury stwierdziłem, że mogłoby to być coś w stylu zostania przywróconym do życia i zesłania nas do miasta, w którym spędziliśmy najlepsze lata swojego życia, a którego to niewidzialna bariera zabraniałaby nam opuścić, atakując nas nieodczuwalnymi dla innych anomaliami (na przykład mróz over 9000). Pamiętałbyś wszystko, swoich przyjaciół, rodzinę, znajomych, ale oni by ciebie nie kojarzyli, tak jakbyś nigdy nie istniał. Co więcej, zostawałbyś wymazywany z pamięci każdego człowieka zaraz po zakończeniu rozmowy z nim, lub po kilkudziesięciu minutach jej trwania, a z tym każdy ślad twojego istnienia (ślady butów, notatki, zapisy z monitoringu). Więc każdy kto cie dostrzeże, będzie cię widział po raz pierwszy, nieważne ile razy wcześniej się spotkaliście, a ty zwracając uwagę na przykład swojego najlepszego przyjaciela, czy swoich rodziców, widziałbyś za każdym razem to samo, puste spojrzenie...

Często tortury kojarzone są z bólem fizycznym i cierpieniem, według mnie jednak najdotkliwsze jest rujnowanie psychiki, lub zmuszanie nas do łamania swoich zasad czy podejmowania decyzji wątpliwych moralnie, po to aby np. przetrwać.

Co o tym sądzicie ? A może macie jakieś własne pomysły w tym temacie? Piszcie co tam wypaczonego siedzi w waszych umysłach ʕʔ
#wieczornerozkminy #rozkminy #filozoficznepytanie #niewiemjaktootagowac
  • 1
  • Odpowiedz