Wpis z mikrobloga

Cz.3.1 #rozkminkrzaka bardzo chaotycznej opowieści o tym, jak to się stało, że zająłem się rękodziełem.

Na trasie miałem czas by zacząć myśleć o swojej przyszłości. Nie mam zamiaru tu wchodzić w górnolotne tony, ale pracując w ten sposób ma się masę czasu na przemyślenia i układanie w głowie. Stałem się o wiele spokojniejszym człowiekiem, który zaczął doceniać nauki wpajane przez rodziców, przyjaciół czy przez osoby pojawiające się w moim życiu. Dalej byłem tym samym entuzjastycznym gościem, ale to chyba życie na trasie poukładało mi pewne rzeczy w głowie.

Tak czy tak miałem oszczędzone pieniądze, chęci i przede wszystkim w końcu jakiś pomysł na siebie. Przez lata w szkole, kiedy byłem jeszcze kucometalem musiałem samemu robić sobie bransoletki czy wisiorki bo albo te fajne były za drogie, albo te tanie były zbyt badziewne.

Moje były pewnie tak samo badziewne jak wszystko co wtedy nosiłem, ale jednak podobało mi się, więc robiłem takie rzeczy samemu. Zresztą dosyć często miałem dzięki temu masę profitów - a to zrobiło się jakąś rzecz dziewczynie, a to coś się sprzedało znajomemu, albo zwyczajnie wymieniło za piwo - tak czy tak lubiłem to robić. Na trasie zacząłem wracać myślami do tego, bo cholera czemu niby nie?

Kiedyś zamiast wydać 30-40zł za bransoletkę, wolałem kupić u hurtownika rzeczy za tę samą cenę i mieć 10 różnych zrobionych przez siebie. Wiedziałem, że to jest opłacalne, byłem tego pewny.

Pierwsze zakupy u hurtownika to była inwestycja na ponad 200zł. Słyszałem wtedy o biżuterii modułowej, dla mnie była idiotyczna, ale słyszałem krążące legendy o przebitce która jest na nich - to akurat się nie udało, zwyczajnie nie miałem rynku zbytu. Rzeczywiście ludzie na tym zarabiali naprawdę porządne pieniądze ale to ja się źle do tego zabrałem. Trochę sprzedało się na allegro, więc koszty się jako tako wróciły ale dużą część mam do dzisiaj gdzieś w szafie :D

Powstał pomysł robienia kolczyków. Wolałem ominąć dziubaninę która jest przy bransoletkach z korali, z kolczykami było o wiele łatwiej, poza tym nie wiadomo czemu - bawiło mnie to. Zwyczajnie fajnie było popatrzeć na efekty pracy a później widzieć jakąś znajomą która nosi to co się zrobiło.

Oj pamiętam te wielkie plany snute z przyjacielem, pamiętam że dzięki jego nakręceniu sam byłem nakręcony podwójnie. Pamiętam też siedzenie na allegro i kupowanie tych wszystkich rzeczy (tym razem za wszystko zapłaciłem chyba niecałe 180) i późniejsze robienie masy kolczyków. Zrobiliśmy wspólnymi siłami grubo ponad 100 szt. Co najważniejsze, to właśnie wtedy, padł pomysł na nazwę firmy - "Bido." Była masa różnych innych pomysłów, ale nam we dwójkę wyraźnie pasowała nazawa.
Bido - koralik w języku esperanto.

Nazwa się przyjęła choć nasza ekipa od zawsze się z tego śmiała. Powtarzałem wprost - znajdziecie dla mnie lepszą nazwę, która będzie mi bardziej pasować, ja ją zmienię. Wiele lat prób dużej liczby ludzi, do dzisiaj nie znaleźli lepszej ( ͡º ͜ʖ͡º)

Ej Pat - dzięki stary, Bido istnieje przecież między innymi dzięki Tobie ciulu xD

Nawet nie wiecie ile było pocisków w stronę tej nazwy ze strony ekipy, ile jazd i śmiechaw z tego, że będę zakładać kiedyś firmę i wszyscy w niej będziemy pracować. Ja zresztą dobrze wiem, że w niedalekiej przyszłości to ja zmienię losy ludzkości - nie będzie już podziałów, nie będzie walki o wszystko, nie będzie biedy, ani niedostatku bo jedna firma zawładnie wszystkimi innymi i przyniesie pokój całemu globowi - BidoCorp xDD

Cholera, zakładając firmę miałem tak wielki ładunek emocjonalny z tą nazwą, że nie widziałem innej nazwy. Wiedziałem jak to brzmi, wiedziałem że ma się nijak do polskiego rękodzieła - nazwa Bido musiała być i koniec. Minęły 2 miesiące od założenia działalności a mi dalej cieszy się ryj jak mówię Bido xD

No. Ale mieliśmy zrobionych ponad 100 szt. kolczyków (tak wracając do sedna opowieści). Rynek zbytu? Prosta sprawa - trzeba jechać na jakiś festiwal, wziąć stolik i zacząć sprzedawać. Najlepszy rynek zbytu na to co robiliśmy. Wszystko szykowaliśmy na jakiś 2 dniowy festiwal za Krakowem (już nie pamiętam co to było) - generalnie myśleliśmy że to będą jakieś większe koncerty, ponad 200 ludzi, ładna pogoda no i przede wszystkim - że pozbędziemy się wszystkiego, zaś sami na pierwszą próbę już zarobimy jakieś pieniądze.

Rzeczywistość jak zawsze zweryfikowała wszystko bardzo ładnie i dobitnie. Prawda jest taka, że udało się zarobić chyba ponad 200zł. Ludzi spodziewaliśmy się 200, jeśli było 60 to było wszystko. Pogoda tez nie dopisała, ale bawiliśmy się tam naprawdę dobrze [małpia twarz, małpia twarz #pdk]

Czyli nie zarobiliśmy praktycznie nic, koszty się jako tako zwróciły, odzew jak na te 60 osób był o dziwo naprawdę spoko, jedna dziewczyna kupiła wtedy chyba nawet z 5 czy 6 par, więc byliśmy całkiem zadowoleni z siebie, ale to nie było to za cholere to, czego oczekiwaliśmy.

Była też druga strona medalu: po jednym takim marnym wypadzie, przy sprzedaży kolczyków po 5/10zł koszty zakupu półproduktów spłacone, nam została masa niesprzedanych rzeczy, zaś dostawa od hurtownika ledwo ruszona - starczyłoby bez problemu na następne 200/300 sztuk.

No wiedziałem że to ma sens.

Jednocześnie dalej jeździłem, jednocześnie cały czas myślałem co zrobić żeby to ruszyć do przodu. I znacie to na pewno: Jak wszystko idzie dobrze, to idzie pełną parą. Ale jak już ma się dziać źle, to po takim okresie dobrych wspomnień i energii, musi się coś #!$%@?ć. I musi się stać parę rzeczy naraz, bo zawsze przecież tak jest, nigdy pojedynczo.

Przedstawiłem wstępny plan ojcu, powiedziałem ile mam oszczędności, że chciałbym jeździć po festiwalach, sprzedawać kolczyki i bransoletki robione przez nas, że potrzebuję 10 tysięcy pożyczki i możemy ruszać. Mi liczby się zgadzały - jemu nie. Dla niego, człowieka ponad 60 letniego było to niewyobrażalne, mój plan do dupy, zaś ja sam wziąłbym się lepiej za coś innego. I patrząc z perspektywy... Miał racje. Źle wszystko przedstawiłem, źle obliczyłem, źle do wszystkiego podszedłem. Miał cholera racje i kiedyś zresztą muszę mu to powiedzieć, ale wtedy miałem żal o to.

Druga rzecz która się #!$%@?ła jednocześnie to mój związek - 6 lat poszło #!$%@? a mi cały entuzjazm całą sprawą powoli siadał. A siadł mi totalnie, gdy dostałem informację że szefowa u której pracuje w ciągu miesiąca zamyka działalność.

Zawsze wszystko #!$%@? naraz xD

Nie był to najlepszy okres w moim życiu, znowu powrót na stałe do rodzinnego domu, szukanie pracy, no i kuracja doła po związku. Oszczędności malały, ja się czułem jak gówno przez byłą i w ogóle nie myślałem o Bido.

A mogłem, bo do dzisiaj mam wrażenie że z firmą spóźniłem się o dobre pare lat, choć nie ma co roztrząsać przeszłości.

Generalnie gratuluję jeśli aż tutaj dotarłeś/aś. Ja te wpisy traktuję jako swego rodzaju przypomnienie dlaczego robię to co robię, bo straciłem trochę na motywacji przy zalewie różnorakich problemów. Fajnie że to czytasz, witaj w moim świecie. ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

#rozkminkrzaka #wykopstories #dziendobry #gownowpis #opowiadanie

sorry za powtórne usuwanie/wklejanie.
  • 6
  • Odpowiedz
via Android
  • 1
@kaziu12 oszczędzaj jak najwięcej, zrób dobry plan, podziałaj wcześniej równolegle z regularną pracą i... Otwieraj ;D

Ja zbyt długi czas się wahałem a to nie miało sensu, bo aktualnie przez pierwsze pół roku koszty są naprawdę znikome a to idealny czas żeby zobaczyć czy jest sens prowadzić jednoosobową firmę pod siebie.

Trzymam kciuki ;)
  • Odpowiedz
via Android
  • 0
@kaziu12 rób - a co do konkurencji się nie przejmuj, wbrew pozorom nie ma aż tylu chętnych by poświęcać swój czas na kopiowanie, a nawet jeśli, przy niszy tak czy tak trafia się do różnych klientów i nawet jeśli ktoś robiłby podobne rzeczy co Ty (cokolwiek to jest) to jest duże prawdopodobieństwo że trafi do innych klientów nie podbierając Twoich.

Tak czy tak po prostu działaj. I polecam już założyć Instagrama
  • Odpowiedz