Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki, pierwszy raz w życiu (i oby ostatni) spotkała mnie bardzo dziwna motoryzacyjna sytuacja.
8 miesięcy temu, początkiem maja, sprzedałem swój samochód- Alfa Romeo 147 1.6 Twin Spark i dziś zjawił się u mnie jej obecny właściciel z pretensjami, że samochód ten to skarbonka bez dna.
Zaczął on wymieniać ile to rzeczy się zepsuło i wmawiać mi, że z pewnością o tym wiedziałem przez co uciekałem z samochodem i chciałem go czym prędzej sprzedać. Przyznam szczerze, że na mechanice nie znam się za wiele, ale jestem z natury taką osobą, że jeśli cokolwiek dawało znak, że działa nieprawidłowo to od razu jechałem do mechanika i zostawiałem samochód. Na 90% napraw miałem rachunki (które przekazałem nowemu właścicielowi).
Głównym zarzutem postawionym mi dziś było uszkodzenie silnika (podobno brał 1litr oleju na 1000km). Jakie Twin Sparki są to wszyscy wiemy i przy sprzedaży mówiłem kupującemu, że silnik pobiera pewne ilości oleju (w moim przypadku było to około 0,6L/1000km) i żeby się z tym liczył. Umowa sprzedaży oczywiście zawiera informacje, że kupujący zapoznał się ze stanem samochodu i owy stan jest mu znany, a sprzedawca nie zataił nic o czym wiedziałby.
Właściciel Alfy rząda ode mnie zwroty połowy kosztów naprawy lub skieruje sprawę do sądu z powództwa cywlinego. W rozmowie z nim byłem spokojny i pewny, odpowiedziałem mu, że nie mam zamiaru zwracać kosztów napraw.
Nie wiem niestety ile dokładnie kilometrów obecny właściciel przejechał przez te 8 miesięcy. Nic nie zataiłem. Nie uciekałem też ze sprzedażą samochodu (po prostu trafiłem inny model, który chciałem kupić i który kupiłem kilka dni po sprzedaży Alfy, a tydzień później wyjechałem nim na wakacje - więc gdybym go wtedy nie sprzedał, to prawdopodobnie oprócz wakacyjnej podróży nadal bym nim jeździł)
Co o tym wszystkim uważacie? Czy jest coś czego mógłbym się w tej sprawie obawiać?

#motoryzacja #alfaholicy

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie
  • 134
  • Odpowiedz
@leesiuu: takie zycie, już kiedyś o tym pisałem na mirko, jak postępowanie trwało. Co z tego, ze żona wygrała i oni opłacili wszystko, jak prawnik wziął dużo więcej niż policzył to sobie sąd i to co oni oddali. W tej kasie zawarte były tez przejazdy itp.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania , to naciągacz . Koleżanka sprzedawała opla w na prawdę fajnym stanie i rozmowa niemalże identyczna . Dziewczyna dostawała smsy i telefony że sprawa pójdzie na policję, kazałem jej olać temat i spokój. W jej przypadku nowa właścicielka wymyśliła sobie że licznik był kręcony bo wyświetlacz od przebiegu jest rozlany.. rozmawialiśmy z kompetentna osoba w tej sprawie i dowiedzieliśmy się , że takie straszenie sądami trzeba olewać ,bo to teraz
  • Odpowiedz
  • 8
Pójdzie do prawnika to sprawa będzie. Co wy myślicie że mecenasik skasuje za poradę dwie stowki i wypuści Janusza? to są chieny bez godności, opowie mu bajkę o ryzyku, kasę weźmie za sprawę i będzie się pałował z tym jego aplikant przez rok xD
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Może powiem jak to wygląda z drugiej strony.
Po 3 dniach od zakupu auta zauważyłem, że dość mocno kopci. Sprzedający (os. prywatna) zarzekał się, że wszystko było ok, bo coś tam wymienił. Przy zakupie dostałem fakturę za wycięcie DPF, sprzedający twierdził, że to dlatego, że sprawiał problemy. Co się okazało. Trafiłem na stronę serwisu gdzie znalazłem komentarz byłego właściciela, że po wycięciu DPF nic się nie zmieniło i auto dalej kopci. Komentarz był z datą miesiąc przed sprzedażą czyli z dużym prawdopodobieństwem mogę stwierdzić, że jak były właściciel dowiedział się, że do wymiany się wtryski (koszt ok. 6k.) to postanowił trupa sprzedać. Miałem nawet oświadczenie mechanika który to auto "naprawiał", że były właściciel wiedział o wadzie, nawet był chętny zeznawać w sądzie ponieważ ten kto sprzedał mi auto bardzo mu i jego ludziom naubliżał.
A więc reasumując miałem dowody, że wiedział o wadzie i chętnych do zeznań, ALE musiałbym udowodnić, że sprzedający wiedział o wadzie w dniu zakupu, a, że nie jest handlarzem to na autach znać się nie musi.
Sprawy się nie podjąłem, bo bym i tak z dużym prawdopodobieństwem bym przegrał niestety. Poszły jakieś pisma o żądaniu naprawy itp. ale sprawa się na tym zakończyła właściwie.

Reasumując nie masz się czym martwić jak masz czyste sumienie. Z tego co wiem w takich sprawach można pójść do sądu nawet do 10 lat, ale chłop nic
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@AnonimoweMirkoWyznania: niech się pałuje, zobaczymy czy w sądzie będzie taki wyszczekany. Ty, jeśli masz papiery na naprawy i jakieś badanie techniczne sprzed sprzedaży, to gościu może Ci generalnie skoczyć, #!$%@? ugra i jeszcze zapłaci za koszty sądowe.
J3bsc takich leszczy.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 5
@Wloczykij2: 3 lata temu sprzedalem koledze samochod. Normalnie ucziwcie. Jezdxilem nim 3 lata. Uczciwie serwisowalem. Powiedzialem co i jak.

W ciagu tych 3 lat robil remont silnika i skrzyni biegow. Nic sie na to nie zapowiadalo, ale tak sie stalo.

Gadam z nim i mowil ostatnio ze tak bywa. Trza bylo zrobic to zrobil. Zadnych pretensji nie ma. Fajnie sie jezdzi
  • Odpowiedz
OP: Niestety nie wiem ile samochód przejechał w tym czasie. Właściciel przerejestrował go na siebie (nowe tablice, nie znam ich) i nie mogę sprawdzić w cepiku jak wygląda aktualny przebieg. Cała ta sytuacja jest dla mnie kuriozalna, gdyż 2,5 roku jeździłem tym samochodem w zasadzie bezproblemowo, a siebie mógłbym śmiało określić "Petrol headem". Auto zawsze zadbane, jeśli coś zaczynało stukać to od razu do mechanika, zawsze na najwyższej jakości częściach (w aucie zostały wymienione/ kupione amortyzatory na Magneti Marelli, rozrząd z pompą wody i świecami, nowe opony 17' Fulda + prawie nowe zimowe Continental, szybę czołową bo dostałem kamieniem na trasie - a był to ból, bo wymienić musiałem oryginał, tarcze i klocki TRW, wybierak skrzyni biegów i wiele różnych pierdółek jak śruby do kół). Samochód uważałem za bezproblemowy, a większość napraw i wizyt u mechanika była bardziej moim "widzimisię" niż faktyczną potrzebą. Zrobiłem nim nie raz trasę po 1500km, miesiąc przed sprzedażą trasa 800km. Samochód zawsze czysty i zadbany. Nigdy nie zrobiłbym takiej krzywdy drugiemu człowiekowi sprzedając mu truchło. Co śmieszniejsze kiedy w obecny samochód wsadziłem trochę grosza by doprowadzić go do stanu perfekt pod siebie to zacząłem się zastanawiać czy dobrze zrobiłem.. czy może to był błąd że sprzedałem Alfę bo tak dobrze mi się nią jeździło i w większości kasę wydawałem na pierdoły a nie na poważną mechanikę.
Przed sprzedażą kupujący nie skorzystał z możliwości wizyty na SKP (choć w tym przypadku akurat nie wykryto by nic, tak pewny byłem samochodu). Podczas kupna jazdy próbne odbył jego syn, on sam a samochodem do domu wracała już chyba nawet jego żona... a wczoraj zarzucane mi było że to muł, nie zbiera się dobrze, przepalał olej i zatarło silnik na trasie przez co musiał wracać lawetą.
Ale jedno dało mi do myślenia. Wskazał na swój inny samochód i powiedział "ten spokojnie prawie 200km/h lata, a Alfa nie chciała" i tu zapaliła mi się lampka ostrzegawcza co z tym samochodem mogło się przez ten czas dziać..

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował:
  • Odpowiedz