Wpis z mikrobloga

Np. w karetce staramy się zakładać wenflony w pierwszej kolejności na ręce, dopiero potem w zgięcie łokciowe, a czasem i pomiędzy nimi. Głównie dlatego że jeżeli nie uda się założyć w rękę, to walimy wyżej - nie na odwrót.

Wyobraźcie sobie że bywają pacjenci, którzy żył nie mają widocznych, albo mają tak zniszczone, że kłujemy takiego pacjenta np. w pierś.

Nie narzekajcie więc na wkłucia w rękach ( ͡º ͜ʖ
@Czerwonykaktus ale na dłoni powinno się najpierw próbować. Miałem ostatnio wiele, w tym wklucie centralne. Poza tym ostatnim wszystko w dłoniach.
Tak jak pisze @me_cenas ostatnio za drugim razem udało się ratownikom wkluc w dłoń.
@umyj_se_luloka myślałem, że poruszasz temat przepustowości i kolorów
@umyj_se_luloka: W większości starsi pacjenci tak mają, bo pamiętają czasy gdy wkłucia były z igłami zostawianymi w żyle i nawet zakładano usztywniacze na ręce aby pacjent przypadkowo nie uszkodził dostępu. Jeśli ktoś to przeżył to nawet długie tłumaczenie nie pomoże. Nie ma igły, ale też nie należy majdać ręką jak na co dzień- można uszkodzić/wyrwać wkłucie lub zagiąć rureczkę i twoja bardzo ważna kroplówka przestanie lecieć. No i każdy pewnie kojarzy
Pobierz
źródło: comment_tL8m9ju29R8QdH4bWCjvJ8ZqFGtEhkcE.gif
przecież tego w ogóle nie czuć XD

Ps pielęgniarki to prukwy, jak mi chciała wbić wenflon w dłoń, to z 10 sekund kręciła


@Shatter: @restecp:
panowie, bo trochę jednak zależy też od umiejętności osoby zakładającej. SOR kardio - (jedyne moje doświadczenie z kaniulami, całe szczęście, więcej mam nadzieję, że nie będę musiała) założenie cudeńka trwało chwila-moment, nie bolało zupełnie ani w trakcie zakładania, ani w trakcie noszenia. Zginanie również, jak
@Naiken możesz mieć rację. Chorowałem kiedyś na salmonellę, miałem kilka lat, a pamiętam jak wiązali mi rękę do deski żebym tylko nie zgiął :)

@George_Liquor tak było, koleżanka nie zmyśla ( ͡º ͜ʖ͡º) p.s. ta igła w wenflonie nazywa się mandryn i trafia do kosza po wkłuciu.