Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Nigdy nie myślałem, że z tego skorzystam, jednak dzisiejszy dzień spowodował, że nie mam wyboru.


Poznaliśmy się w 2002 roku, przez zupełny przypadek, w sieci. Utrzymywaliśmy ze sobą kontakt, ponieważ byliśmy z różnych części kraju, głównie przez sms lub komunikatory. Ot zwykła internetowa znajomość. Pierwszy raz spotkaliśmy się w 2006 roku. Od tej pory staliśmy się parą. Układało się dobrze, byliśmy szczerzy, przetrwaliśmy swoje studia (osobno), przetrwaliśmy różne perypetie rodzinne, przeprowadziłem się w jej strony, zamieszkaliśmy razem w 2011 roku. W 2012 roku zaręczyny. Sielanka, duże mieszkanie, ja dobra praca #15k, żona jakaś gównorobota w reklamie, mimo wykształcenia medycznego - akurat nisza na rynku wypełniona i nigdzie nie mogła się zaczepić, mimo ponad 100 CV wysłanych...
W 2014 roku ślub, po ślubie zaczęło się robić ciekawie. W reklamie redukcja etatów, żona została bez pracy, jednak wręczając jej wypowiedzenie, nie wiedzieli, że żona jest w ciąży. Pierwsza córka urodziła się jako wcześniak, co wywróciło nasze życie do góry nogami. Wycieczki od lekarza do lekarza, rehabilitacja, zabiegi. Żona, z racji wykształcenia wyprowadziła córkę na prostą. Ciężko pracowała z córką każdego dnia. Ja również, codziennie po pracy rehabilitacja córki, ćwiczenia przez zabawę, po nocach czytanie o specjalistach, zabiegach itd. W każdym razie, córka, z dziecka z orzeczeniem o niepełnosprawności, stała się normalnym dzieckiem, które chodzi, biega, generalnie jest sprawniejsza od rówieśników.
Druga próba nastąpiła, gdy żona poroniła drugie dziecko w 9 tygodniu ciąży, w dniu moich urodzin. Był to dla nas straszny cios i oboje dość mocno to przeżyliśmy. Żona wylądowała u psychologa, tłumaczenia itd. Setki złotych wydane na badania, co się stało. Jakoś to przetrwaliśmy, jednak coś się już zmieniło w podejściu żony do mnie. Nie wiem, czy mnie o to obwinia, czy co innego w niej siedzi, żona przestała ze mną być szczera. Zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim, co nas dręczy, nurtuje. Od tamtego czasu, gdy się pytam żony, co się dzieje, co słychać itd. robi głupią minę i nie odpowiada. Myślałem, że z czasem to minie, jednak było tylko gorzej.
Bardzo chcieliśmy mieć dwójkę dzieci, więc kolejna ciąża i druga córka. Oczko w głowie żony. Jako że również urodziła się wcześniej, niż powinna, znów wycieczki po lekarzach, rehabilitacje itd. Tym razem było łatwiej, ponieważ szlaki przetarte, wiedza zdobyta, więc wszystko poszło sprawnie, córka jest normalnym dzieckiem.
Jednak między nami się psuło. Żona nie była ze mną szczera, nawet w najprostszych rzeczach, typu zakupy, nie mówiła mi, co kupiła, na co wydała pieniądze. Jako, że byłem odpowiedzialny za utrzymanie, zaczynało mi to mocno ciążyć, ponieważ im więcej zarabiałem, tym mniej odkładaliśmy, a kasa magicznie się rozpływała. Żona kupowała często jakieś nieprzydatne pierdoły, co bywało powodem spięć między nami - zamiast wymienić samochód lub nadpłacić kredyt, to stan konta oszczędnościowego się nie zmieniał.
W między czasie ja doznałem dość poważnej kontuzji pleców, co wyeliminowało mnie ze sportu. Żona, z racji wykształcenia jakoś nie kwapiła się do pomocy, musiałem jej szukać w rehabilitantach na zewnątrz, za co oczywiście płaciłem niemałe kwoty, mając cały potrzebny sprzęt w domu... Tłumaczenia były różne, że się nie zna, że nie ma siły, że ona teraz to dziećmi się potrafi zajmować. Było to szukanie wymówek. W tym roku, mniej więcej od wiosny, nie potrafię się z nią dogadać. Dość mocno skomplikowała się moja sytuacja zawodowa, więc zacząłem szukać nowego pracodawcy. Oczywiście, żonie to przeszkadzało. Przestała ze mną sypiać, przytulać się, nawet dać powitalnego/pożegnalnego buziaka było dla niej problemem. Ot żyjemy razem, jednak osobno. Obwiniałem o to siebie, o problemy w pracy, że chodzę zdenerwowany (generalnie mobbing w pracy i brak uregulowania dyżurów po pracy), dlatego ona taka jest.
Jej również zaczęła ta sytuacja przeszkadzać, więc postanowiliśmy zrobić reset i pojechać na wakacje. Wydawało mi się, że byliśmy szczerzy, że rozmawialiśmy normalnie, jednak dla niej nadal było problemem okazywanie czułości wobec mnie. Trochę mi to przeszkadzało, jednak nic na to nie mogłem poradzić. Każda próba zwrócenia uwagi na problem była zbywana.
Wróciliśmy do domu, okazało się, że znalazłem nowego pracodawcę, dopiąłem kontrakt, jednak mojej żonie nie podobało się, że przez okres próbny, będę zarabiał 500 PLN mniej, niż poprzednio (mimo zapisu, że po okresie próbnym będę miał 2k więcej, niż u poprzedniego pracodawcy). Tłumaczyłem jej, że to okres próbny i 500 pln nie ma żadnego wpływu na budżet domowy i generalnie warto, ponieważ w kontrakcie mam zapisane szkolenia za kilkadziesiąt tysięcy PLN, za które nie będę musiał sam płacić. Rzuciła mi tylko "widzę, że podjąłeś decyzję" i wyszła z fochem. Z powodu nieznośnej atmosfery w poprzedniej firmie zdecydowałem się na zmianę, złożyłem wypowiedzenie i zwyczajnie mi ulżyło. Wróciłem do żywych, bez stresu, ciśnienia. Wcześniej, nigdy nie przynosiłem pracy do domu, jednak po tym, co się zaczęło dziać w pracy, praca zaczęła wkradać się do domu.
Dla żony największym problemem było to, że będzie musiała sama odbierać starszą córkę z przedszkola, ponieważ teraz mam trochę dalej do pracy i nie zawsze uda się dojechać przed zamknięciem przedszkola. Dość długo chodziła bardzo niezadowolona z tego faktu (wcześniej sam ją zawoziłem i sam ją odbierałem, dzięki temu ona nie musiała się ruszać z młodszą córką z domu). Dodatkowo żona zaczęła mieć do mnie pretensje, że wieczorem, gdy dzieci już śpią, nic w domu nie zrobię, tylko siedzę i się uczę do nowej pracy. Na pytanie, czego ode mnie oczekuje i co mam zrobić, zwykle nie słyszałem odpowiedzi lub odchodziła z fochem. Sama natomiast, od 4 lat nie pracuje. Ma około 5000-10000 PLN w książkach medycznych, materiałach z kursów itd. Chcę, aby wróciła do pracy i staram się ją zmotywować do tego, aby zaczęła się sama uczyć. Niestety, bez efektu. Nigdy nie ma czasu, zawsze są wymówki, typu bo córka hałasuje, bo trzeba posprzątać, bo ona musi mieć spokój do nauki. Przez 4 lata nie widziałem jej ani razu z notatkami. Jest to dla mnie smutne, ponieważ zainwestowaliśmy w jej szkolenia, książki i inne materiały wiele pieniędzy i czasu, a ona teraz z tego nie korzysta. Jest przekonana, że matka załatwi jej pracę w zawodzie, ponieważ może jej darmowe praktyki załatwić...
Jako, że rozwiązała umowę z poprzednim pracodawcą, przestała otrzymywać jakiekolwiek dodatkowe $. I tu zaczyna się sytuacja, w której obecnie się znajduję. Żona bez pracy i ambicji, dwójka wspaniałych dzieci i ja, człowiek, który nie wie, co dalej. Nie wiem już, jak z nią rozmawiać. Nie wiem także, co robić. Tkwienie w tej beznadziei odbiera mi ostatnie chęci do życia, mimo, iż znów, po zmianie pracy, ich nabrałem. Wiecie, to straszny motywator, gdy przechodzisz z dużej firmy, do jeszcze większej, na prestiżowe stanowisko. Mimo wszystko nie cieszę się z tego i - wręcz - zaczynam się o to obawiać, czy lawinowo narastające problemy rodzinne, nie pociągną mnie na dno.
Nigdy nie lubiłem świąt i się z tym nie kryłem. Sam nie posiadam rodziny, została tylko moja mama, starsza, schorowana osoba i moja siostra - trzydziestoletnia kobieta o mentalności małego dziecka, która również przeżyła wielką tragedię, w postaci śmierci narzeczonego i mimo upływu czasu, nie potrafi się z tym uporać. Zawsze chciałem natomiast, aby moje dzieci miały miłe wspomnienia związane ze świętami... Wczoraj, podczas wigilii nie wytrzymałem i złożyłem żonie życzenia, płynące prosto z mojego serca. Życzyłem jej więc przede wszystkim szczerości - aby znów potrafiła ze mną normalnie rozmawiać, ambicji - aby nigdy nie spoczywała na laurach i zawsze szła do przodu, dobrej, ambitnej pracy i zdrowia dla nas i naszych dzieci. Nigdy jej takiej nie widziałem. Była na granicy wybuchu z wściekłości, bezradności, jednak musiała robić dobrą minę, ponieważ byliśmy u jej idealnych rodziców, z jej idealnymi siostrami. Cały wieczór wydawała mi polecenia na zasadzie - idź pilnuj córek, idź przebierz dziecko, idź umyj kubeczek, przebierz itd.
Po powrocie do domu jak gdyby nigdy nic siedziała i udawała, że nic się nie stało. Dziś rano nie odzywała się do mnie. Zamiast zjeść świąteczne śniadanie ze mną i z dziećmi odkurzała i sprzątała. Następnie zebrała siebie i dzieci, gdy ja czytałem książkę i zwyczajnie bez słowa wyszła... Wybiegłem z domu za nią i pytam się o co tu chodzi, dlaczego ze mną nie rozmawia, dlaczego jedzie beze mnie, dlaczego rano, gdy chciałem się do niej przytulić odtrąciła mnie i przeszła obok. Ta powiedziała tylko przepraszam, trzasnęła drzwiami i pojechała do swoich rodziców. Teraz przysłała smsa, że to generalnie moja wina, że zostałem sam w święta i mogłem jechać z nią...
Nie wiem już, co mam robić, jak z nią rozmawiać. Nie będę potrafił żyć bez moich córek, dlatego się nie pakuję i nie wyjeżdżam z domu... Nie potrafię ich zostawić i wyjść od tak, ze swojego domu. Córki są bardzo zżyte z matką, z racji tych wszystkich przejść zdrowotnych (mama z nimi wszędzie jechała, każda wizyta u lekarza, rehabilitacja itd, ja w tym czasie pracowałem) i postawione przed wyborem, czy zostają ze mną, czy jadą z mamą, zwykle wolą jechać z matką. Dodatkowo naczytałem się ostatnio ma mirko różnych przygód byłych ojców i aż strach pomyśleć, co może się wydarzyć u mnie. Nie mam już sił, aby się szarpać z moją żoną, jednak nie potrafię przejść obojętnie obok losu moich dzieci. Niby duży, poważny mężczyzna, a czuję się taki mały i bezradny w obecnej sytuacji. Najtrudniejsza jest dla mnie ta pustka, niemoc i niepewność jutra. Nie mam też już przyjaciół, z którymi mógłbym porozmawiać. Wszyscy z mojej paczki przyjaciół już nie żyją. Siedzę teraz tutaj i opisuję to, co mnie spotkało. Ot nie mam już z kim rozmawiać, stąd desperacka decyzja wpisu tutaj.
I co Mirki i Węgierki dalej? Walczyć? Starać się? Pokazywać, że mi zależy?
A może postawić sprawę jasno - mimo, że już raz tak zrobiłem - że albo jesteśmy razem, albo koniec?
Wyjść bez słowa?
Co zrobić, gdy jedna strona chce rozmawiać, a druga nie chce? Co zrobić, gdy szczera rozmowa z mojej strony jest zbywana fochem, wyjściem, trzaskającymi drzwiami...

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 50
@AnonimoweMirkoWyznania Miras masz mega #!$%@? bo chciałbyś być chociaż z dziećmi a znając życie, po rozwodzie zagranie je matka. Żona już od dłuższego czasu taka jest i nie zanosi się na poprawę więc pewnie Twoje uczucia do niej też stopniały i rozwód jakoś byś przeżył ale odciąć się od dzieci to trochę lipa. Sam mam syna i jestem do niego mega przywiązany więc wiem jak to mogło by boleć gdybym musiał się
12345: Wydrukuj to co napisałeś, bez wspominania o mirko.
Daj kartkę żonie, poproś aby przeczytała. Powiedz jej, gdy będziesz wręczał kartkę, iż widzisz, że sporo rzeczy w waszym życiu uległo zmianom i nie do końca je rozumiesz, że chciałbyś aby przeczytała zawartość listu na chłodno, a potem chciałbyś porozmawiać. Wtedy powinniście wypracować jakiś konsensus - terapia / rozstanie / inne.

Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}

@AnonimoweMirkoWyznania: Żony i dzieci nie mam, więc jest to dla mnie kompletna obca sytuacja, ale w twojej sytuacji osobiście poczekałbym na powrót żony do domu i kompletnie bez złości i ze spokojem powitałbym ją w domu. Potem: zaproszenie ją gdzieś na wieczór(może być nawet w domu ale bez dzieci), wspólne zjedzenie kolacji i delikatna rozmowa o waszym małżeństwie. Chodzi mi o taką prostą rozmowę, że "mamy dzieci, tworzymy rodzinę i powinniśmy
@AnonimoweMirkoWyznania: Z tego co pieszesz jesteś #!$%@?ą która sobie nie radzi z problemami, a kobieta to wykorzystuje. Już dawno straciła szacunek do ciebie. Jak chcesz jeszcze oglądać dzieci to lepiej szykuj się do batali sądowej bo wkrótce stracisz dzieci, dom i jeszcze alimenty będziesz płacić. Kobiecie nigdy nie wolno okazywać słabości, a jak próbowała cie obwiniać o poronienie itd. to trza było natychamiast odbić piłeczkę że to jej organizm robi problemy,
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@AnonimoweMirkoWyznania: ze swojej strony mogę tylko poradzić terapię małżeńską. Wygląda na to, że żona ma coś w rodzaju depresji. Sami nie dacie sobie rady jeżeli nie ma możliwości dialogu.

Wykopowe rady o kopaniu w dupę, odcięciu od kasy czy wyrzuceniu z domu oczywiście ignoruj.
@AnonimoweMirkoWyznania: smutne ale takich sytuacji bedzie w przyszlosci w spoleczenstwie coraz wiecej. Mezczyzna po prostu jest skazany na role wiecznego oskarzonego. Albo za niski,za malo zarabia,nie stara sie, a mąż Justyny to zabral ją do Wenecji itd. Nawet jak dajesz z siebie wszystko to ryzyko że nagle partnerce sie pogorszy humor i odechce zwiazku jest wysokie. Niestety to wynik tego że żona nie musi zarabiac,mąż to bankomat,ktory po prostu czasem sie
@AnonimoweMirkoWyznania: Tak patrząc z punktu widzenia Twojej żony, to widać, że ona ma problemy z samą sobą, poza tym czuje się pewnie przytłoczona obowiązkami domowymi, które spadły w całości na jej głowę. Takie siedzenie w domu non-stop, tym bardziej z chorymi dziećmi, nikomu nie robi dobrze na psychikę. Nie dziwię jej się, że nie ma energii na siedzenie nad książkami, też bym nie miała. Na początek może wynajmijcie opiekunkę, żeby raz
@AnonimoweMirkoWyznania: pewnie standardowo czuje sie niedoceniana i bagatelizowana jest jej rola w rodzinie, poswiecenie zycia dla dwojga wymagajacych dzieci, prowadzenie domu. To nie jest latwe slyszec ze nie ma ambicji, gdy calym zyciem sa dla niej sa dzieci. Rozjechaly sie wam priorytety, jak najszybciej terapia. Powodzenia mirku