Wpis z mikrobloga

Siedzę sobie czekając na telekonferencję z klientem, i tak mi przyszło do głowy żeby coś napisać.

Najgorsze były urlopy. Oraz L4 bez antybiotyków (na antybiotyki decydowałem się tylko jak byłem naprawdę tak chory że ledwo byłem w stanie z łóżka wyjść). Dlaczego najgorsze? Bo mogłem odpalić pierwszą flaszkę niedługo po przebudzeniu, tak zwykle koło 10:00-11:00. Wypijałem 400-500 ml wódy, nawaliłem się, szedłem spać, budziłem się o 18:00 i piłem dalej, do odcięcia. I tak od soboty przez cały tydzień aż do niedzieli. Powrót do pracy po takim maratonie był czymś koszmarnym, ale najgorsze było to że około 10:00-11:00 włączało się ssanie. Normalnie włącza mi się ono koło 17:00, czasem koło 16:00, a tu już chęć na kielon pojawiała się jeszcze przed południem. No ale zawsze dawałem sobie radę przez parę trudniejszych dni, wracając po prostu do normalnego - wieczornego trybu picia.

Ciąg alkoholowy który przerwałem oparty był o picie wieczorne, więc na szczęście dzisiaj z rana nie odczuwam żadnego głodu. Z resztą, ten pierwszy dzień niepicia wcale nie jest taki trudny do przetrwania. Czego boję się najbardziej to dwóch kolejnych dni, ten 2 i 3 dzień to najgorsza tragedia, ale wiem też jak sobie z tym radzić - w moim wypadku jest to posiadanie pod ręką kubka z zaparzoną melisą oraz butli wody mineralnej. Bardzo dużo piję w te dni płynów, próbując oszukać organizm, co wcale nie jest takie głupie jak to brzmi.

Tak więc dziś wieczorem nie pojawi się w sieci moje pokazmorde w samych gaciach, na to nie liczcie ;)

#znotatnikaalkoholika #alkohol #alkoholizm
  • 3