Nie żebym się chwalił, bo nie ma czym... ale... w mojej szczytowej alkoholowej formie wystarczała mi puszka 250ml napoju (najczęściej jakieś OSHEE Vitamin (w różnych wersjach) żeby zapić 500ml wódki. Potrafiłem też wypić bez popity 200ml wódki z gwinta. Nie róbcie tego w domu.

A dziś? Jest dobrze. Mam mega stres w pracy, ale nie sięgnę z tego powodu po flaszkę, jak to zwykłem robić. Nie będę też z tego tytułu palił
Dzisiaj trochę inaczej niż zwykle. Wciąż udaje mi się twardo trzymać z daleka od kieliszka. Ale mam dzisiaj jakiś zły dzień. Jest mi źle. Jest mi smutno. Dlatego zostawię Wam tu tylko utwór który wycisnął ze mnie łzy jak moja babcia wyciskała wodę z ubrań po praniu w pralce "Frania". Życzę Wam moje Miraski uśmiecu na twarzy i miłego wieczoru. Ja takiego nie mam. Ale wypić - nie wypiję.

Jak komuś się
d.....i - Dzisiaj trochę inaczej niż zwykle. Wciąż udaje mi się twardo trzymać z dale...
Melduję się w końcu. Ostatnio miałem taki #!$%@? że po powrocie z pracy do domu odpalałem laptopa firmowego i dalej pracowałem. A nawet jak nie pracowałem to wolałem uwalić się na kanapę, odpalić serial i usnąć na kanapie.

Aktualnie jestem w miejscu w którym mój mózg usiłuje mi wmówić że "gościu, nie piłeś już mniej-więcej miesiąc, wytrzymałeś, to oznacza że nie jesteś alkoholikiem, idź sobie do sklepu po piwko, dwa, albo pięć,
#znotatnikaalkoholika <- zapraszam do obserwowania

Dwa dni za mną, dziś dzień trzeci. Wciąż trzeźwy, choć wczoraj wieczorem było dość dramatycznie.
Pierwszy dzień nie poszedł mi tak gładko jak myślałem, uratowało mnie picie mocnej herbaty, bardzo dużej ilości płynów i zamówienie żarcia tak ostrego, że ja miałem trudności, a osoba bez doświadczenia w ostrym jedzeniu dostałaby chyba zawału, pozwoliło mi to jednak wypocić część syfu i pobudzić metabolizm do szybszego działania.
Wieczór był
Najgorsze jest to kotłowanie się myśli. Piłem żeby się wyluzować i ogłupić, więc brak alkoholu sprawia że nie mogę się wyluzować, a do tego kotłują mi się miliony myśli które normalnie były by uśpione procentami.


@dziki: Twój umysł jeszcze nie jeden cyrk odstawi, na razie się buntuje więc łatwiej Ci nad tym zapanować bo to widzisz ale w końcu zrobi się potulny, znów będzie udawał przyjaciela i tak Cię zmanipuluje że
Jutro opiszę pierwsze dwa dni. Dziś nie mam już siły. Gdybym dmuchnął w dowolnym momencie tych dwóch dni w alkomat to byłoby bezdyskusyjne 0.00, ale dziś czuję się tak spięty i przygnieciony niewidzialnym pięciotonowym ciężarem ze idę teraz dupnąć sobie lolka i idę spać. Ogólnie jest dzisiaj ciężej niż się spodziewałem, ale wiem ze gdzieś w weekend zacznie się robić spokojniej. W szafie zapas meliski, w skrytce pół gieta dobrej indiki, byle
Siedzę sobie czekając na telekonferencję z klientem, i tak mi przyszło do głowy żeby coś napisać.

Najgorsze były urlopy. Oraz L4 bez antybiotyków (na antybiotyki decydowałem się tylko jak byłem naprawdę tak chory że ledwo byłem w stanie z łóżka wyjść). Dlaczego najgorsze? Bo mogłem odpalić pierwszą flaszkę niedługo po przebudzeniu, tak zwykle koło 10:00-11:00. Wypijałem 400-500 ml wódy, nawaliłem się, szedłem spać, budziłem się o 18:00 i piłem dalej, do odcięcia.
Nazywam się @dziki i jestem alkoholikiem. Próbowałem już rzucać picie. Jak do tej pory - 3 razy. Dziś wypijam ostatnią dwusetkę zapitą połową butelki wina z wczoraj.

TL;DR


Tym samym otwieram #dokoncazyciabezalkoholu - bo innego wyjścia z alkoholizmu po prostu nie ma. Osoby zainteresowane moim przypadkiem zapraszam też do obserwowania tagu #znotatnikaalkoholika

W ostatnich dniach, pomimo tego że wciąż piłem, przeszedłem przez pierwsze 3 z 12 kroków:

1. Przyznałem, że stałem się