Aktywne Wpisy
USER_303 +1
Wszystkie znaki na niebie wskazują że mój brat jest ćpunem i niszczy sobie życie ... Ja nawet nie wiem co robić, nie da się z nim porozmawiać nawet ... Rozwiązaniem które coś by zmieniło to zgłosić na policję, ale nie chcę mu tego robić, może jeszcze da się coś od niego dowiedzieć, pomóc mu. Jakieś propozycje jak z nim porozmawiać ?
#pytanie #narkotykizawszespoko
#pytanie #narkotykizawszespoko
psycha +57
Przypomniało mi się, jak z 10 lat temu zagadałem fryzjerkę, czy by nie chciała wyjść ze mną. Powiedziała, że bardzo jej miło, ale nie jest zainteresowana, bo ma chłopaka. Kilka miesięcy później skojarzyłem, że ja tego jej chłopaka znam i kiedyś się widzieliśmy u innego ziomka. Spoko typ z niego był. Natomiast jak przypomnę sobie to moje zagadanie, to mnie ciarki żenady przeszywają. Tyle dobrego, że dziewczyna zachowała się z klasą.
#anonimowemirkowyznania
Eh, sama już nie wiem co mam myśleć o tej sytuacji.
Jestem z moim niebieskim już 5 lat. On pracuje, zarabia nie najgorzej, coś tam oszczędza, ale ogólnie rzecz biorąc idzie mu dosyć kiepsko - często zdarza się, że musi dofinansowywać swoją rodzinę nierobów (szczegóły sytuacji nadają się na osobne wyznanie). Ja jestem na etapie studiów magisterskich, w wolnych chwilach dorabiam trochę w zawodzie, utrzymuję się sama (#programista15k). Ogólnie żyje nam się bardzo dobrze.
Problemy pojawiły się już jakiś czas temu, w momencie kiedy moi rodzice postanowili kupić mi mieszkanie. Jestem im oczywiście bardzo wdzięczna, bo sama musiałabym z tym poczekać pewnie jeszcze kilka lat, żeby obeszło się bez kredytu. Mieszkanie jest już praktycznie skończone, umeblowane i za dwa tygodnie mamy się wprowadzić. Nie traktuję tego na zasadzie, że mieszkanie będzie tylko moje - będziemy mieszkać tam w końcu razem - nie chcę podziałów na zasadzie twoje/moje. Jest jednak jedna kwestia, która po prostu wyprowadza mnie z równowagi - podejście rodziny mojego niebieskiego. Od kiedy niebieski skończył szkołę średnią, a w zasadzie nawet kiedy jeszcze mieszkał z rodzicami, ci nigdy mu nie pomogli. Bo o jakiej pomocy można mówić ze strony ojca alkoholika i współuzależnionej matki. Teraz co prawda jest już dużo lepiej, bo jego ojciec już kilka lat nie pije, ale nigdy za bardzo nie garnął się do pracy i tak też zostało. To tak żeby nakreślić mniej więcej sytuację. Rodzice niebieskiego od momentu, kiedy usłyszeli, że będziemy mieszkać już na "swoim" zaczęli wpieprzać się w każdą kwestię mieszkania (od wykończenia po meble i inne pierdoły). Ba, zachowują się jakby mieli do tego mieszkania prawa większe niż ja, mimo że nie dołożyli się nawet złotówki, wiedząc że będziemy tam mieszkać po ślubie, będzie to też dom ich syna. Jest to niesamowicie, uwierzcie mi, #!$%@?ące. :/
Ale to wszystko mogłabym jeszcze przeżyć, w końcu gadać sobie mogą, prawda? Nie muszę tego słuchać. Ale jeszcze większy problem pojawił się teraz - asertywność mojego niebieskiego, a raczej jej za niski poziom. W momencie kiedy zaczynaliśmy się spotykać był chyba najbardziej nieasertywną osobą na kuli ziemskiej, robił wszystko o co prosiła go rodzina (i ta bliższa, i ta dalsza) często kosztem jego czasu, pieniędzy i innych zobowiązań. Długo pracowaliśmy nad jego poczuciem własnej wartości i tym, że nie musi robić wszystkiego, co mu ktoś narzuca (działały wyrzuty sumienia pt. "jak powiem "nie" to będzie moja wina, że coś komuś nie wyszło" itd.). Ostatnio wynikła z tego nieprzyjemna sytuacja - zarówno bliższa i dalsza rodzina stwierdziła, że skoro mamy teraz "swoje" mieszkanie to będziemy ich urlopową bazą wypadową All Inclusive (mieszkamy nad morzem). Rozumiem, że ktoś może chcieć przyjechać na 3 dni, wszystko fajnie i spoko. Ale nie, #!$%@?, na miesiąc i żyć na nasz koszt. Te same osoby, kuzynki i inni członkowie jego rodziny, którzy gnoili mnie przez kilka ostatnich lat naszego związku, przez to że "go zepsułam" przestał wykonywać każde ich polecenie. No aż mnie telepie, jak słyszę że jedna z kuzynek, która właśnie w taki sposób zachowywała się przez ostatnie 4 lata, dzwoni do niego i mówi, że przyjedzie na cały wrzesień z synem, bo ma macierzyński i chce sobie zrobić wakacje. Zero pytań, zero próśb, od razu ton oznajmujący. On się nawet nie odezwał, a jak go zapytałam czemu się nie sprzeciwił to odpowiedź była następująca - "A co ja jej miałem powiedzieć?". Takich telefonów było jeszcze kilka od różnych członków jego rodziny, każdy utrzymany w takim tonie - tutaj już jakieś sprzeciwy z jego strony były, ale raczej na zasadzie "ty, no nie wiem... coś tam coś tam".
Ja nie chcę się wtrącać bezpośrednio między niego i jego rodzinę. Wiem z doświadczenia, że on jest jedyną osobą, która może tę sprawę załatwić, moje wtrącanie się może mieć tylko negatywne skutki. Raz się już o tym przekonałam i będę się tego na razie trzymać.
Jak z nim rozmawiać? Jak wytłumaczyć mu, że powinien sam załatwić takie sprawy? Próbowałam na spokojnie, odebrał to jako atak na swoją osobę. Mi chodzi tylko o to, żeby jasno określił granice, bo tylko wtedy oni będą ich przestrzegać. :/
#zwiazki #logikaniebieskichpaskow #rodzina
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Zkropkao_Na
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
Jeśli stawianie sprawy jasno jest atakiem w jego stronę i koleś zachowuje się jak dziecko, które boi się postawić rodzinie to zastanów się,
Jak sama książka nie da rady to psychoterapia. Inaczej ludzie go zjedzą.
@AnonimoweMirkoWyznania: No ale jakie wtrącanie? Że nie chcesz by się rządzili w TWOIM mieszkaniu xD? Ja wiem, że chcesz je traktować jako "wasze", ale ono jest Twoje. Wymagasz od gościa stawiania granic, kiedy sama nie postawisz ich stawić? Przecież Ty sama też dajesz sobie wchodzić na głowę takim postępowaniem. On
Ja nigdy nie miałam problemu z tym, żeby bronić swojego, nie pozwalałam się obrażać i dużo nieprzyjemnych sytuacji z tego powodu wynikło. Tylko z czasem po prostu stwierdziłam, że wdawanie się z nimi w jakąkolwiek dyskusję jest totalnie bez sensu. Ich to nakręca. Te ameby mają
zresztą widać, że masz problemy sama z sobą, bo nadal z nim jesteś - co byś nie robiła, to tego typu ludzie są
Pogoń go w cholerę ¯\_(ツ)_/¯
Komentarz usunięty przez autora
Tak jak pisze @bialOczarny, rozważ czy stać cie na to, czy jeśli pojawia się dzieci, będziesz miała siłę zajmować się i
Trochę rozumiem, że nie chcesz się wtrącać w jego rozmowy z rodziną. W końcu chcesz, by poczuł, że to jest też jego mieszkanie, a zabranianie przyjmowania bliskich może dać odwrotny skutek. Jednak jakakolwiek planowana dłuższa wizyta powinna być konsultowana
@MyPhilosophy: Też tak myślę, ze tak będzie lepiej. Wtedy niebieski nawet nie będzie musiał za bardzo silić się na asertywność, żeby odmówić, bo będzie świadomy, że to nie jego.