Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
będzie jojczenie, jak ktoś lubi czytać to proszę

Mam 20-kilka lat i dopiero teraz zaczynam ogarniać że mam chyba dysfunkcyjną rodzinę, chociaż wcale to tak na pierwszy rzut oka nie wygląda. Oczy otworzył mi wynajem pokoju u innej rodziny i (o zgrozo) lepiej się czuje jako "adoptowana" niż we własnym domu.
Dopiero teraz zauważyłam że jestem konkretnym dziwadłem, i nic dziwnego że nikt mnie nie chce (na coś poważniejszego niż traktowanie jak szmatę), skoro bronię swojej strefy osobistej jak jakiegoś Monte Cassino. Zajęło mi parę lat żeby nie spinać się jak ktoś mnie przytuli (przyjacielsko). Jojczę że nikt mnie nie chce (jw. xD), a nawet jeśli ktoś chce i zaczyna coś się kroić to #!$%@? wszystko po kolei żeby takową znajomość zakończyć. Nie kieruje mną żadna inna przyczyna niż strach, którego nie umiem wyjaśnić.
Moi rodzice nie palą, nie klną, nie piją, ani w sumie nawet się nie awanturują (a jak było, to był powód). Taka typowa, sztywna, polska, katolicka rodzina. Aż tak sztywna, że nie pamiętam aby w ogóle kiedyś się przytulili czy szli za rękę. Albo powiedzieli do siebie coś miłego, coś innego niż - "dobra ta zupa", chociaż i to się często nie zdarzało. Wiem że oboje dużo przeszli, ale mam takie wrażenie że tylko tak egzystują ze sobą, bo co ludzie powiedzą. Wszelkie historie ciotek/wujków o moich rodzicach (przed ślubem, dziećmi itd.) słucha się fajnie, ale jest to dla mnie czysta abstrakcja. Już nie wspomnę o wymaganiach typu- czwórka z pszyry? Ale Kasia dostała piątkę. Mogłaś dostać piątkę.
Mam takie wrażenie że rodząc się, podpisałam jakiś pakt że jestem im coś winna. Jedno z rodziców przeginało czasami z tymi wymaganiami aż tak że drugie wszczynało awanturę w stylu "jak ty w ogóle do dziecka mówisz?".
Na szczęście jestem uparta jak jakiś #!$%@? osioł i w pewnym momencie w życiu postawiłam się kantem na te ich wymagania. Mieszkam osobno i pracuję nad sobą, staram się sama naprawić. Czego nie mogę przemóc to jest takie (bezsensowne zresztą) myślenie że "e nie próbuję bo jeszcze #!$%@?ę". Przykład - uwielbiam grać na pianinie, ale nienawidzę jak ktoś słucha, bo jeszcze sobie pomyśli że #!$%@? jednak. Dochodzi do sytuacji że nie chcę grać/brać lekcji, z tego samego powodu. Ale jak już się sama kopnę w dupę i pójdę to jest fajnie, satysfakcja, banan na ryju i w ogóle.
Podobny (gorszy) problem z interakcjami międzyludzkimi, tj. płcią przeciwną. Z pozoru sprawiam wrażenie odważnej, mądrej dziewczyny która wie czego chce. Pod tą piękną skorupką jest małe gówno z kompleksami większymi od siebie i z lękiem "ło matko oby nic z tego nie było/lepiej żeby coś z tego było" (na przemian, żeby było śmiesznie. hehe). jeszcze gorzej jak już serio do czegoś dojdzie. I tak mam wrażenie że na nic nie zasługuje, a jak ma się takie myślenie to niebieski w pewnym momencie ma dość i ucieka. W sumie nigdy nic dobrego mnie nie spotkało jeśli chodzi o niebieskich. Żaden normalny mi się nie trafił, no ale jak można trafić na takiego jak samemu ma się takie rozkminy. Najbardziej się boję być taka jak moi rodzice. Chciałabym umieć kochać ale ciężko mi okazać jakiekolwiek uczucia, bo yyy... no bo nie wiem za bardzo jak to wygląda. Tak w życiu codziennym, nie filmach. Jakieś wyobrażenie tam mam, ale nie potrafię tego przekuwać w rzeczywistość.

Nie pójdę do terapeuty bo nie mam na to pieniędzy, z nerwicy (za gówniaka) wytoczyłam się sama i mam wstręt do psychiatry (dość długa historia, ale jakbym to wszystko opisała to albo by mnie ktoś znajomy zidentyfikował albo zgłosiłby się Patryk Vega z pomysłem na scenariusz).
Cel tego wyznania jest taki - czy tylko ja tak mam? Czy ktoś z was dał sobie z tym radę Mircy/Mirabelki?
Da się z tym żyć ale co to za życie...
#psychologia #psychiatria #logikarozowychpaskow taka troche #damskastuleja może #patologiazewsi ? xD

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
  • 16
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: jakbym czytał o sobie... bliskość sprawia mi dyskomfort, z jednej strony bym chciał, a z drugiej nie potrafię. Wieczne udawanie zimnego, żeby się tylko przed kimś nie odsłonić. Współczuję, dla takich jak my nie ma ratunku.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Mam podobnie w kwestii wymagań moich rodziców, co potem przełożyło się na wymagania wobec samej siebie. Z bliskością jako tako nawet nie, chociaż ciężko mi komuś zaufać, a też trafiałam nie najlepiej z niebieskimi... No ale właśnie te wymagania najbardziej niszczą. Nie potrafię nic skończyć, bo wydaje mi się w trakcie, że nie jest wystarczająco idealne. Poszłam na psychoterapię i nawet pomaga, jest wiele możliwości psychoterapii na NFZ, tylko często
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Nie kumam co jest złego w wymagających rodzicach, sam zawsze byłem poniżej oczekiwań w porównaniu ze starszym rodzeństwem. Jak byłem młodszy to zawsze mnie to #!$%@?ło, ale teraz w sumie kiedy jestem dorosły to jestem im wdzięczny bo teraz kiedy nikt ode mnie nic nie wymaga zaliczam największy zastój. Takie moje przemyślenia. Co do grania na pianinie skąd wiesz, że idzie ci dobrze skoro nikt inny tego nie słucha? XD
  • Odpowiedz
@G4SHI: I podjęła pierwszy krok, zidentyfikowała problem, nie wiem skąd ten ton postu. Leczenie skutków, a nie przyczyny, proponowane przez Ciebie spuszczenie kurtyny na przeszłość jest niczym innym jak maskowaniem problemów i prowadzi do nakładania kolejnych masek, tego "nowego mnie", po tym jak już zacząłem mieć "#!$%@? na przeszłość". Moim zadniem jak ktoś ma problem, to najlepiej żeby się zorientował o co chodzi, dla czego jest jak jest, zaakceptował to i
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Fajnie jest się tak wygadać, nie? ;)
Nie martw się, wyjdziesz z tego! (͜ʖ◔) Tylko zajmie Ci to dłuższą chwilę i będzie wymagać zaangażowania, nikt Cie z piwnicy do ludzi nie wyniesie, sama musisz wyjść.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: rozumiem Cię, ale postaraj się przełamać te lęki i nie odmawiać sobie rozwijania swoich zainteresowań. Tym bardziej, że sama widzisz, że ostatecznie wyprawa na jakieś zajęcia związane z Twoim hobby daje Ci szczęście. Jeśli chodzi o bliskość to wierzę, że poznasz właściwą osobę która Ci pokaże jak to wszystko funkcjonuje, tego da się w jakimś stopniu nauczyć tylko potrzeba pracy nad sobą. Potrzebujesz po prostu więcej czasu :)
  • Odpowiedz
OP: @Gydit_tu_mi___GYDYT: nie mam konta :(

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i słowa wsparcia. Na razie nie wiem co robić, po prostu żyję z dnia na dzień jak Gollum - jak zaczyna mi się jakaś faza, to sama siebie #!$%@? za to xD nie wiem czy to dobre wyjście, no ale zobaczymy. Na razie mam trochę stresową sytuację w życiu więc nie będzie czasu zajmować się głupotami.

@G4SHI: wymagający rodzice
  • Odpowiedz
OP: Jeszcze zapomniałam dodać. Co do "pianina" (tak naprawdę jest to co innego, ale nie będę się zdradzać) to jestem w tym dobra wg. innych. Ze względu na doświadczenia z fałszywymi ludźmi, nie ufam do końca jeśli ktoś mnie zachwala. Także o ile osoba która mi "#!$%@?" jest szczera, to chyba prawda. Sama siebie nie oceniam. Bo nigdy ta ocenia nie jest dobra.
A co do mężczyzn, tylko jednemu opowiedziałam kawałek
  • Odpowiedz