Wpis z mikrobloga

#pasta #truestory
Przyszła płyta główna, podpinam kabelki, nie działa, podpinam gdzie indziej, ne działa, podpinam na chama gdzie sie tylko da. ODPALA! ogarnąłem komputer, pozostaje odpalić, hmm jest jakiś problem. ok mam system na pendrive, podpinam i odpalam, nie czyta go. ok, może coś w biosie: dłubie w nim 2 godziny żeby stwierdzić że wszystko jest ok, ponownie odpalam i uj, nie działa. próbuje naprawe systemu: error GoFuckYourself...
ok, męcze się z tym 3h i zaczynam nienawidzić świata... odpalam notebooka żeby ogarnąć inny system, pobieram to 1,5h. ok, pozostaje załadować rufusem na pendrive.
jakie #!$%@? archiwum? aaa no tak, to linux, pobieram 30 minut wine. odpalam rufusa: nieoficjalna wersja. eee ok? pobierałem oficjalnego więc olewam, szukam obrazu systemu, nie ma dostępu do download więc biegam 10 minut po dyskach i gdzie się da. myśle, dobra ebać, przeniose na pulpit. po 5 minutach (m o c n y p r o c e s o r) odpalam ponownie rufusa.
ok, system załadowany jeszcze tylko wybrać pendrive. eee gdzie mój pendrive? przecież go wpiąłem. uj, podpinam jeszcze raz, dalej doopa, formatuje pendrive. NOPE dalej nic, pobieram unetbootin, instaluje terminalem (po co to komu X.X) nie łapie komendy, wpisuję ponownie, dalej nic, zaczynasz otwierać okno ze świadomością że teraz zostanie ci tylko telefon, kopiujesz komende i pobiera normalnie. Odpalasz, czekaj, jak wybierz dystrybucje? ja chce dopiero załadować system, #!$%@? MAĆ TO JEST TYLKO DO LINUXA, wracasz do rufusa, dalej nie widzi pendrive, zaczynasz pisać tego posta, w między czasie nagrywasz film żeby go pokazać znajomemu z odpalania systemu, teraz mam diagnostyke pamięci której nie odpalałem, jeżeli i to zawiedzie ide kupić żyletki albo inne pyszności którymi będe się zajadać bawiąc się w żyrandol, to trwa już 7 godzin
  • 3