Wpis z mikrobloga

Podzielę się z wami pewną radością. Generalnie jestem oazowiczem ( #oazaboners ) od 2012 roku. Na początku to był dla mnie po prostu kolonie, forma zagospodarowania części wakacji. Zaraz potem wrobiono mnie w animatorzenie, dostałem małą grupkę w parafii, dziesięciu gałganów, którzy mnie wkurzali niemiłosiernie, ale do których się przywiązałem. Z czasem złapałem się na tym, że byli dla mnie prawie jak młodsi bracia (których niestety ubywało, bo animatorem musiałem być okropnym). Z czasem jakoś tak Pan Bóg sprawił, że zakochałem się w Ruchu Światło-Życie, a przez Ruch w Kościele. Zaangażowałem się w służbę liturgiczną, chciałem zdobywać wiedzę i umiejętności. Chciałem pracować z innymi oazowiczami, chciałem być animatorem.
Miały kolejne oazy, minęła Diecezjalna Szkoła Animatora, minęła pierwsza oaza, na którą pojechałem jako animator (2015 rok!), minęła tzw formacja podstawowa. Fundament mi przedstawiono. W idealnej sytuacji po przeżyciu tego wszystkiego powinienem być dojrzałym chrześcijaninem. Co prawda nadal nie jestem, ale przynajmniej wiem w którą stronę podążać.
Miałem chwilę zastoju, marazmu, czy jakby tego nie nazwać. Oaza i oazowicze zaczęli mnie irytować, miałem dość czepianek, hipokryzji, opieszałości innych (jak gdybym ja nie był hipokrytą, leniem, czepialskim...). Miałem oazę opuścić, poszukać innego miejsca. Ale mój wewnętrzny upór kazał mi zostać. I bardzo, kurde, dobrze.
Kolejne dwie oazy jako animator, wstąpienie do KWC (Krucjaty Wyzwolenia Człowieka - dobrowolnego zobowiązania do abstynencji od alkoholu jako formy postu w intencji uzależnionych od alkoholu) jako członek. Przystąpienie do Krucjaty było przeogromną radością, choć z tą Krucjata to się nieźle bujałem. W kilku sytuacjach gdzie nie umiałem, albo nie chciałem inaczej sobie ulżyć to po prostu uchlałem się jak świnia. Sumienie niedługo potem ustawiło mnie do pionu, że skoro mam być abstynentem to cały czas, a nie od święta.
Był Kurs Oazowy dla Animatorów. Przeżycie trudne, bo przez połowę tego kursu będącego w sumie rekolekcjami, byłem w skowronkach, a przez drugą połowę łapałem doła jakim to okropnym animatorem nie byłem i jak wiele mi brakuje. To było w ostatnie wakacje.
No i był ten rok. Studia. Znowu nieszczęsny Lublin. Odciąłem się od oazy trochę. Nie było bardzo jak wracać do rodzinnej parafii i posługiwać tam jak Pan Bóg przykazał, toteż nie bawiłem się w animatora na pół gwizdka. Ale jakoś, kurde, brakowało mi wspólnoty. Cudownie się okazało, że przy pewnej parafii w Lublinie brakowało animatora (uczestników, normalnej formacji, organizacji i wszystkiego w sumie). Nie myśląc zbyt długo zaoferowałem siebie jako wsparcie. Pomęczyłem się i tutaj, nowi ludzie, prawie nikogo nie znałem. Ale skoro widziałem w tym powołanie to dałem z siebie co mogłem. No prawie, bo jednak okropny leń ze mnie. W dodatku niezorganizowany. Ale i to się zaczęło zmieniać. Małymi kroczkami.
Dochodzimy do punktu kulminacyjnego. W ten weekend byłem na Centralnej Oazie Matce - zjedzie oazowiczów z gałęzi młodzieżowej i Domowego Kościoła z całej Polski (w sumie to nie tylko) na wspólne przeżywanie ostatnich dni Okresu Wielkanocnego oraz Zesłania Ducha Świętego. Przy tej okazji włącza się nowych członków Stowarzyszenia Diakonia oraz błogosławi nowych Animatorów Ruchu Światło Życie (lub jak to niektórzy w oazie mówią - krzyżuje, bo wiąże się to z otrzymaniem krzyża animatorskiego). Jeśli ktoś jest w oazie to ogarnia jak ważne to dla mnie było.
No bo przyjąłem krzyż animatorski () Po sześciu latach w Oazie. Po ośmiu oazach. Po dwóch latach Szkoły Animatora. Po półtora roku w KWC jako członek (wcześniej byłem kandydatem przez 2 lata jeszcze). Po prowadzeniu, w sumie, sześciu różnych grup do tej pory. Cytując najwspanialszego ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°) literata jakiego wydała polska ziemia:

Coś się kończy, coś zaczyna.

Ten kawałek blachy wiszący na mojej szyi będzie mi przypominać o tym co już z siebie wykrzesałem, o tym co jeszcze mam z siebie wydobyć i o tym dla Kogo to wszystko czynię.
Takie tam wynurzenie Katola, pewnie #nikogo, ale chciałem się podzielić tym co ważnego się w moim życiu wydarzyło. Chwała Panu!!
#katolicyzm #wyznanie #oaza
Scorpjon - Podzielę się z wami pewną radością. Generalnie jestem oazowiczem ( #oazabo...

źródło: comment_KtsJ3IELjfNA5iZ5HTh6uXuyQNA5xh9S.jpg

Pobierz
  • 17
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Baciar93: Z tego co obserwuję to nie. Np moja rodzona, kochana siostra raczej preferuje spodnie. Aczkolwiek gdy są spotkania oazowe, dni wspólnoty, oazy wakacyjne to spódnicę założy, czy tam sukienkę.
Co do długości...sprawa jest ciekawsza :V Niektórzy konserwatywnie twierdzą, że powinna być co najmniej za kolano.
Osobiście uważam, że sama długość nie powinna być przedmiotem dyskusji tylko ogólna skromność ubioru. Ale to moje osobiste zdanie, za które mogą mnie zjeść
  • Odpowiedz
  • 1
@Baciar93 u nas w zeszłym roku były imby o strój właśnie. Ciężko animatorom o to zadbać żeby każdy się dostosował więc czasami ksiądz musi interweniować żeby wróciły i się przebrały ( ͡º ͜ʖ͡º)
  • Odpowiedz
@Dayvid: technicznie rzecz ujmując Nowa Kultura wyraża się raczej klarownie ¯\_(ツ)_/¯ problemem jest klasyka gatunku, czyli zadawanie sobie pytania "co autor miał na myśli"
Przynajmniej ja tak widzę sprawę. Ale jednak nie mam perspektywy młodej kobiety, więc trochę inaczej toniż postrzegam.
  • Odpowiedz