Wpis z mikrobloga

Znalazłem sobie wczoraj Veturilo :) Leżało biedactwo w lasku npko mojej posesji, nawet na monitoringu znalazłem moment jego porzucenia (na skraju nocnego zasięgu moich kamer, więc ledwie widać, ale i tak na 75% domyślam się sprawcy, pomińmy). W każdym razie wczoraj zgłosiłem na infolinię, rower zabrałem na podwórko, 50zł regulaminowego znaleźnego obiecane (ma wpłynąć na konto veturilo), dziś rano natomiast miałem wizytę miłego starszego pana, który rower zabrał.
Przy okazji jednakże pan powiedział mi parę ciekawostek o swojej pracy: jak obwieścił (a była to 8:45 rano) - on już ma pełen samochód (duży dostawczak) takich porzuconych rowerów, od rana zebrał już kilkadziesiąt! Co więcej - ten "mój" jest w tym zbiorze wyjątkowy. Wyjątkowość jego polega na tym, że nie ma wyłamanego rygla, nic w nim nie jest urwane, zniszczone czy zdemolowane w inny sposób. Według pana takie znajdy trafiają się rzadko, przeważają te zdemolowane.

I tu mnie naszła taka refleksja właśnie: ile jeszcze musi minąć, zanim się wyleczymy z tego postsowieckiego myślenia, że jak coś jest wspólne i dla wszystkich, to znaczy że jest niczyje i można #!$%@?ć, zniszczyć i jebnąć w krzaki?

#warszawa #veturilo #przemyslenia
  • 34
@darek-jg: ci ludzie mają dzieci. A te dzieci mają swoje dzieci. To się niestety wolno zmienia.

Ja jestem dziecię urodzone w PRLu, pierwszy dowód osobisty jeszcze książeczkowy, bez korony na orzełku miałem, więc z czasu PRLu dużo pamiętam. Różnica jest ogromna na plus, tamta Polska przypomina mi mniej więcej obecną Rosję, czy Ukrainę (nowe ławki w parku czy na osiedlu jako osobiste wyzwanie dla lokalnego bydła i te klimaty), ale jeszcze
Wiadomo kto i kiedy wypożyczył / porzucił i będą go ścigać :)


@testowyandrzej: nie prawda. Wiadomo kto i kiedy go ostatnio wypożyczył legalnie. Natomiast nie jest pewne, że to on go porzucił, mogło tak być, że rower mu się źle wpiął i ktoś go sobie potem zabrał. Być może nawet cały czas rower wisi na koncie tego poprzednika zresztą, moja żona tak kiedyś miała, naliczyli jej chyba ze dwie doby wypożyczenia
@Rain_: nie mam pojecia, jak to działa, ten rower najpierw zgłosiłem na numer widniejący na naklejce, a który okazał się byc infolinią firmy ochroniarskiej. Przyjęli, stwierdzili, że zgłoszą. Ponieważ po kilku godzinach rower nadal leżał, zadzwoniłem sam już na infolinię veturilo. Mówię, co i jak, a panienka sama do mnie, że jestem pierwszy, który ten rower zgłasza i że przysługuje mi nagroda, 50zł, nie miałem o tym pojęcia :)
Rower i
@Jarek_P: Obawiam się, że to nie jest postsowieckie myślenie ale po prostu zwykłe #!$%@?. Mózgi takich ludzi działają inaczej oni mają w około siebie świat którym można #!$%@?ć zaśmiecić i mieć wszystko w dupie.

Może to brak manier, wpajania wartości od dziecka a może po prostu zwykłe prostactwo wynikające z faktu, że rzeczywistość szybciej ewoluuje ku nowoczesności niż ich średniowieczne mózgi.

Oczywiście łatwiej a może i przyjemniej byłoby myśleć, że to
ale czemu mieszasz w to nieumiejętne oddanie roweru z wypożyczenia?


@testowyandrzej: a czemu nie? Rower nie miał wyłamanego rygla, więc albo ktoś był na tyle głupi, że go legalnie wypożyczył i zostawił w lesie albo sprawca porzucenia po prostu zabrał rower przez kogoś niedokładnie wpięty. ta druga możliwość wydaje mi się bardziej prawdopodobna.