Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki, taką mam rozterkę.

Pochodzę z rodziny gdzie wiara w Boga jest praktycznie na pierwszym miejscu. Nie w żaden skrajny sposób, bez katolstwa na siłę, powiedziałbym nawet, że dość zdrowo. Ot, do kościoła co niedziela, paciorek codziennie rano i wieczorem, dziękowanie Bogu za wszystko, przyjmowanie księdza po kolędzie, "Bez Boga ani do proga" itp.

Od małego tak właśnie byłem wychowany, jednak moje przekonania co do wiary zmieniły się znacznie w ciągu ostatnich paru lat, mniej więcej od momentu kiedy opuściłem rodzinną wioskę i rozpocząłem studia. Zacząłem trochę inaczej patrzeć na sprawy związane z wiarą, a szczególnie jej ziemskim wymiarem czyli instytucją Kościoła. Nie zgadzam się z wieloma rzeczami, ale nie twierdzę również, że wiara jest 'be'. Zdarza mi się czytać Biblię, tak samo jak i święte teksty innych religii, i w każdych jest swojego rodzaju mądrość. Często te słowa nakładają się na siebie.

Mam dobre relacje z rodzicami, jak wracam do domu to rozmawiamy ze sobą, jemy wspólnie, po ludzku normalnie dbamy o siebie, ale jeden temat powraca szczególnie w okresie świąt (I Wielkanocnych i Bożego Narodzenia). I jest to temat chodzenia do Kościoła.

Na początku kiedy przyjeżdżałem na weekend, często miałem kazania dlaczego to nie chodzę na niedzielne msze.Teraz rzadko kiedy coś powiedzą, ale ja widzę, że im jest przykro. Nie robią awantur (widzą, że to nie daje żadnego rezultatu), ale wyraźnie boli ich to za każdym razem. W zwykłe niedziele mniej, ale w święta dużo bardziej, mam wrażenie, że rodzice są zawiedzeni.

Nie chcę sprawiać bólu rodzicom, a jednocześnie nie widzę sensu w chodzeniu do Kościoła na pokaz tylko po to, by tam pójść. Dlatego żeby całkowicie nie psuć atmosfery świątecznej w grudniu chodzę na pasterkę, a w Wielkanoc na rezurekcję. Moim zdaniem to taki złoty środek.

Dzisiaj rodzice tak samo poszli na mszę, a ja siedzę w domu i rozkminiam. Czy warto schować swoje przekonania w kieszeń i chodzić do tego kościoła tylko po to, by byli zadowoleni, czy nadal podążać własną drogą ale widząc, że sprawia im to ból? Co, jeżeli kiedyś będę brał ślub i wiem, że nie będzie to ślub kościelny? Wtedy mamie pęknie serce - bo przecież do kościoła chodził a tu takie kwiatki.

Staram się rozmawiać z nimi dyplomatycznie, ale z drugiej strony widzę, że próby wpłynięcia na mnie (próby bardzo pokojowe) się nie kończą.

Czy jestem zbyt uparty? Czy może powinienem jednak poświęcić tę jedną godzinę na mszę dla ich zadowolenia?

Straciłem pewność słuszności swoich działań.

#wiara #kosciol #chrzescijanstwo #swieta #wielkanoc #rodzina

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: xadereq
  • 5
Każdy ma prawo wątpić, szukać chyba na tym też polega. Pytanie czy na msze przychodzisz do Boga czy do kościoła jako instytucji?