Wpis z mikrobloga

Tak jak zapowiadałem w poprzednim odcinku, dzisiejszy poszerzy nam trochę horyzonty. Przyjrzymy się bowiem temu, jak rozwijało się chrześcijaństwo w II i III wieku poza światem grecko-rzymskim. I nie mam tutaj na myśli tylko terenów nie wchodzących w skład cesarstwa, ale także te, które doń należały, ale nie były mocno poddane wpływom rzymsko-helleńskim. Dzisiaj skupimy się na Azji i tradycji znanej jako syriacka (wraz z jej odnogami). Wywodzące się z niej kościoły były swego czasu bardzo aktywne misyjnie.

A zatem: wschodnia Syria i Mezopotamia. Wstęp do dziejów chrześcijaństwa poza światem grecko-rzymskim musi zacząć się od tych regionów. Nakazuje tak nie tylko geograficzna bliskość Galilei i Judei, ale także chronologia. Dlaczego Syria występuje razem z Mezopotamią? Dzielenie ich byłoby bez sensu, ponieważ obydwa te regiony były zdominowane przez semickie ludy, które dzieliła wprawdzie przynależność etniczna, ale łączył język aramejski - tamtejsza lingua franca, którą na co dzień posługiwał się sam Jezus. Mimo zewnętrznych wpływów perskich i helleńskich, udało się im w dużej mierze zachować kulturową autonomię, a im dalej od dużych ośrodków, tym mniej zapożyczeń.

Spencer Trimingham spekuluje, że nawet Jezus mógł mieć do czynienia z nieżydowskimi ludami semickimi na samym początku swojej kariery. Wśród mieszkańców Galilei nie brakowało bowiem semickich pogan, w tym także koczowniczych Arabów. Marek mówi wprost o tym, że za Jezusem szli ludzie z „Galilei, Judei, Idumei i Zajordanii”. Większość mieszkańców tych regionów (poza Judeą) nie była Żydami. Żydów było jednak sporo i nie wiadomo do końca „co poeta miał na myśli”. Może w tłumach, o których mowa, byli poganie, a może nie. Z racji braku szczegółów pozostają nam spekulacje.

Pierwsze uchwytne ślady semickich wspólnot chrześcijańskich na interesujących nas obszarach pochodzą z przełomu I i II wieku. Wydaje się, że jednym z pierwszych, większych centrów było Adiabene. W okolicach połowy I wieku dynastia rządząca tym państwem przeszła na judaizm i zaczęła utrzymywać bardzo ożywione kontakty z Jerozolimą. Do tego stopnia, że według podań, dom panujący miał swoją rezydencję w stolicy Judei. Murray twierdzi, że to adiabeńscy żydzi jako pierwsi zaczęli nawracać się na nową religię. Rozwój pierwszych wspólnot w tym rejonie był, na początku, silnie powiązany z występowaniem diaspory.

Baum przychyla się do tego zdania i również upatruje pierwszych konwertytów w Żydach zamieszkujących region. Misyjny rozmach nowych wspólnot (o którym za chwilę) łączy on z faktem, że w czasach Partów, tamtejsi Żydzi kontrolowali perski odcinek Jedwabnego Szlaku. Voobus potwierdza tezę, wskazując, że syriackie chrześcijaństwo bazowało na Targumach (aramejskie tłumaczenia hebrajskiej Biblii dla aramejskojęzycznych Żydów) i wykazuje podobieństwa w sposobach interpretowania Biblii. Z poprzednich odcinków wiemy, że synagoga reaguje stosunkowo szybko i z czasem misyjne wysiłki chrześcijan koncentrują się na pogańskich grupach etnicznych.

Syria i Mezopotamia były gorącym terenem w interesujących nas czasach. Leżały na pograniczu Cesarstwa Rzymskiego i ich największych rywali: państwa Partów, a później Sasanidów. Ziemia przechodziła z rąk do rąk, a mieszkańcy byli często uprowadzani i przesiedlani w głąb Persji. Ten fakt, zdaniem Bauma, był jednym z ważniejszych powodów, dla których chrześcijaństwo na dobre rozwinęło się także po drugiej stronie granicy. Oczywiście równie ważną rolę odegrały konwersje wynikające z kontaktów handlowych i stosunków między grupami krewniaczymi.

I tak na przykład w 260 roku Szapur I spustoszył rzymską Syrię i część Azji Mniejszej. Uprowadził ze sobą wielu chrześcijańskich rzemieślników z Antiochii, Kapadocji i Cylicji, którzy zostali osiedleni w Babilonii, Partii, Elamie i Persji. Wśród nich był biskup Antiochii, Demetriusz, który po przymusowej przeprowadzce został pierwszym biskupem Beth Lapat (Gundeszapur). „Źródłem” chrześcijan po perskiej stronie granicy, poza przesiedleńcami i konwertytami byli także uchodźcy. W trakcie kilku okresów prześladowań niektórzy wschodni chrześcijanie salwowali się ucieczką do państwa Partów, a potem Sasanidów. Ironią losu jest to, że z czasem sytuacja ta się odwróciła, ale nie wybiegajmy przed szereg.

Mimo, że z racji szczupłości źródeł nie znamy zbyt wielu szczegółów, to na podstawie liczebności i znaczenia późniejszych wspólnot sądzi się, że chrześcijaństwo w bardzo krótkim czasie pozyskało sobie wielu konwertytów na terenie całego obszaru aramejskojęzycznego. Silnym ośrodkiem stała się Edessa (Philip nazywa ją pierwszym chrześcijańskim miastem świata), stolica Osroene. Miasto stało się z czasem matecznikiem wpływowej szkoły teologicznej, która miała znaczący udział w dziejach powszechnego chrześcijaństwa. Edessa w pełni zasługuje na miano duchowej stolicy syriackich chrześcijan. W późniejszych czasach ważnymi ośrodkami stały się także Nisibis i Irbil.

Według bardzo popularnej na Wschodzie legendy, wspomniane królestwo Osrone nawróciło się na chrześcijaństwo już w czasach Chrystusa. Panujący wówczas władca Abgar V cierpiał z powodu choroby i gdy usłyszał o wielkim uzdrowicielu Jezusie, miał jakoby napisać do niego list. W liście uznawał Jezusa za kogoś bardzo ważnego (może nawet samego Boga), prosił o uzdrowienie i oferował ochronę przed Żydami, którzy, według listu, „spiskują aby zrobić Ci [Jezusowi] krzywdę”.

Chrystus miał z kolei odpisać Abgarowi, że jest błogosławiony jako ten, który nie widział, ale uwierzył. Z żalem, ale odmówił przeniesienia się do Edessy, wymawiając się koniecznością wypełnienia bardzo ważnej misji, która była powodem całej jego działalności. Zamiast tego jednak wysłał królowi jednego ze swoich uczniów aby ten wyleczył go z choroby. Apostołem tym miał być Tadeusz (Addai), jeden z siedemdziesięciu dwóch uczniów wyznaczonych przez Chrystusa. Katolicka tradycja utożsamia go z Judą Tadeuszem, ale syriacka twierdzi, że był to zupełnie inny zawodnik.

Historyczność opisanego wyżej wydarzenia jest… no, nawet nie bardzo wątpliwa. Ze świecą szukać kogoś, kto upierałby się, że to prawda (choć, naturalnie, znajdą się i tacy). Historycy mocno różnią się w ocenie prawdziwej natury i przeznaczenia listów. Ehrmann i Bauer twierdzą na przykład, że był to element antyheretyckiej propagandy. Większość historyków uważa je po prostu za legendę założycielską syriackiego chrześcijaństwa i próbę pokazania starożytnego rodowodu. W czasach kościoła opartego o sukcesję apostolską, ważnym ośrodkom religijnym wypadało mieć apostolskie korzenie. Legenda ta jest także odczytywana jako potwierdzenie semickich korzeni.

Bardziej prawdopodobne jest jednak, że dopiero Abgar VIII przyjął chrzest. To z kolei znaczyłoby, że konwersja Osroene miała miejsce pod koniec II wieku. Nawet to nie jest jednak do końca pewne. Teorię tę popierają na przykład Jenkins, Burkitt czy Adler. Gdyby okazało się to prawdą to Armenia nie mogłaby się szczycić tytułem pierwszego państwa, które oficjalnie przyjęło chrześcijaństwo. Znając kaukaskie nastawienie do historii (o którym swoją drogą polecam poczytać; jeśli myślicie, że holocaust i IPN to szczyt historycznej gównoburzy, to będziecie w szoku) byłby to jeden z większych skandali w XXI wieku. Spory między historykami jednak trwają i są dalekie od rozstrzygnięcia.

Niezależnie od tego czy Abgar VIII przyjął chrzest, to na pewno był pozytywnie nastawiony do chrześcijaństwa i rozkwitało ono w jego państwie. Przejawem tego może być eksponowana pozycja filozofa i pisarza, Bardesanesa na dworze królewskim. Bardasanes jest wprawdzie uważany za gnostyka, ale mówimy tutaj o czasach, w których nie było dobrze zdefiniowanych granic ortodoksji i herezji, a poszukiwania kanonu i doktryny cały czas trwały. No i to, że został ostatecznie uznany za odstępcę od prawdziwej wiary nie znaczy, że nie miał zwolenników i nie dołożył swojej cegiełki do dziejów aramejskiego chrześcijaństwa.

Pod koniec I wieku językiem wspólnot wschodniosyryjskich i mezopotamskich była zarówno greka jak i aramejskie dialekty. Był to w dużej mierze efekt tego, że część misjonarzy wywodziła się z bardziej zhellenizowanej, zachodniej Syrii. W pewnym momencie musiały pojawić się różnice i uprzedzenia, bo wydaje się, że Grecy i Aramejczycy przez pewien okres czasu tworzyli osobne wspólnoty. Tak przynajmniej interpretuje się inskrypcję maga Kartira z III wieku, który wspomina o Nazarejczykach i Chrześcijanach jako osobnych grupach. Nazarejczyków odczytuje się jako wspólnoty semickie, a Chrześcijan jako określenie na wspólnoty greckojęzyczne.

W końcu jednak ograniczenia te zniknęły, przynajmniej w większości przypadków i językiem liturgicznym syryjskich i mezopotamskich chrześcijan na dobre stał się syriacki, dialekt aramejskiego jakim posługiwano się w Edessie. Przewodnia rola tego miasta jest jeszcze bardziej widoczna w III wieku. I tak na przykład, gdy wśród perskich chrześcijan wybuchł spór o prymat w hierarchii, Papa, biskup Seleucji-Ktezyfonu, prosił o interwencję biskupa Edessy, a nie np. Antiochii (która wywodziła swoją historię od Piotra Apostoła).

Póki co, mówiliśmy przede wszystkim o rzymskiej stronie świata aramejskojęzycznego. Jeśli chodzi o stronę perską, to już Dzieje Apostolskie wspominają o Medach, Persach i Partach wśród nawróconych w dzień Pięćdziesiątnicy. Syriackie tradycje mówią z kolei o Aggaju, Manie i Marim jako pierwszych chrześcijańskich misjonarzach (według tej tradycji mieli być oni uczniami Addaja). Historycznie początki tamtejszego kościoła są związane z działalnością semickich misjonarzy (w tym żydowskich). Pierwszym ośrodkiem perskiego (w znaczeniu politycznym, nie etnicznym) chrześcijaństwa była część Mezopotamii, znana Partom i Sasanidom jako Asuristan, od zamieszkujących ten region Asyryjczyków.

Syriaccy misjonarze z rzymskiej strefy wpływów byli tak naprawdę u siebie, bo mimo rozdarcia politycznego między dwie potęgi, kultura była, pi razy drzwi, wspólna. Zdaniem Ziółkowskiego w momencie upadku państwa Sasanidów większość mieszkańców Asuristanu była już chrześcijanami. Mieli oni swoją własną organizację kościelną, szkoły teologiczne i gęstą sieć biskupstw. To wszystko dało początek, tak zwanej, tradycji wschodniosyriackiej (ale to już późniejsze dzieje, w interesującym nas okresie nie ma dobrego powodu aby wydzielać jakieś grupy).

Nasi „Asyryjczycy” nie próżnowali na froncie misyjnym. Nieśli chrześcijaństwo do Persji właściwej, gdzie również zyskało ono popularność, ale przez długi czas nie szerzyło się z taką skutecznością jak w Mezopotamii. W II wieku źródła mówią już o kościołach w Chuzestanie. Księga Praw Krain z III wieku mówi o wspólnotach w Medii, Partii i Baktrii. Nowa religia docierała nawet w tak dziwne rejony jak wyspa Chark (Zatoka Perska). W mniej więcej tym samym czasie syriaccy misjonarze zanieśli chrześcijaństwo na półwysep Arabski i do Indii (o czym szerzej za chwilę).

Niestety niewiele wiemy o życiu wczesnych wspólnot syriackich. Na podstawie szczątkowych informacji z II wieku wydaje się, że miejscowe chrześcijaństwo było mocno nastawione z jednej strony na misje a z drugiej na ascezę i mistycyzm. Było również bardzo wymagające wobec swoich wyznawców. Wielu z nich decydowało się na życie we wspólnotach monastycznych. Początkowo uważano, że stało się to za sprawą inspiracji monastycyzmem egipskim, ale obecnie istnieją także teorie mówiące, że obydwa ruchy rozwinęły się niezależnie od siebie. Co ciekawe monastycyzm syriacki nie zakładał odcięcia się od świata „na dobre” i jednym z zadań mnichów była działalność misyjna. Nietypowe jest również to, że wspólnoty cenobityczne były koedukacyjne.

Żywoty Świętych Perskich pokazują, że na Wschodzie, w przeciwieństwie zwłaszcza do łacińskiego Zachodu, kobiety odgrywały bardzo ważne role. Mamy wręcz doniesienia o kobietach-misjonarzach, które całe swoje życie poświęcały życiu religijnemu, wyłamując się z tradycyjnej roli matki i żony. Harvey twierdzi, że kobiety odegrały kluczową rolę w rozprzestrzenianiu się chrześcijaństwa w regionie i nawet jeśli nie zostawały „świętymi” (a takie właśnie przypadki opisuje w „Holy Women of the Syrian Orient”), to zazwyczaj jako pierwsze nawracały się i promowały nową religię wśród członków swojej rodziny.

Van den Berg zauważa, że syriaccy chrześcijanie znajdowali się pod dużymi wpływami gnostyckimi i dualistycznymi. Region ten był w końcu nie tylko miksem politycznych wpływów Rzymu i Persji, ale także tyglem różnych tradycji religijnych - greckich, syryjskich, mezopotamskich, perskich, ludów Azji Środkowej, a nawet indyjskich. Dualizm irański sprawiał, że w cenie było surowe prowadzenie się - stąd prawdopodobnie ascetyczny tryb życia wspomnianych przed chwilą wspólnot. Taki też obraz ukazuje Voobus pisząc o wczesnej teologii kościoła syriackiego - nawołuje on do duchowej bitwy z pokusami. Miejscowi pisarze i uczeni mieli zatem nieco inne inspiracje niż grecko-rzymska filozofia. Dość powiedzieć, że syriackie Dzieje Tomasza przedstawiają celibat jako „jedną drogę dla kraju” (#pdk).

Ascetyzm i wezwanie do odrzucenia świata przebijał z tekstów lokalsów takich jak Tacjan czy Bardasanes. Tacjan był Asyryjczykiem, który osiedlił się w Cesarstwie Rzymskim i zainteresował się hellenistyczną filozofią. Po latach studiów nawrócił się na chrześcijaństwo, które poznał u boku Justyna Męczennika. Był on jednak o wiele radykalniejszy i uważał, że chrześcijaństwo jest środkiem do wyzwolenia się ze świata, który z kolei uważał za coś w rodzaju więzienia. Pogląd mocno zalatujący gnostycyzmem. Jeśli chodzi o Bardasanesa, to wprost twierdził on, że materia jest czymś złym. Co ciekawe, Porfiriusz podaje, że spotykał się on z wyznawcami indyjskich religii. Mimo posiadania podobnych poglądów, mocno krytykował Maniego i uważał go za heretyka.

„Didascalia Apostolorum” z III wieku rysuje już jednak inny obraz syriackich wspólnot. Dzieło powstało jako swego rodzaju poradnik i wykładnia doktryny, w celu ujednolicenia i rozjaśnienia nauczania. W przeciwieństwie do poglądów dżentelmenów z poprzedniego akapitu, błogosławi i wynosi pod niebiosa związki małżeńskie i związane z nimi posiadanie potomstwa. Sprzeciwia się również radykalnemu przestrzeganiu przepisów kultowych odziedziczonych po judaizmie (pamiętajmy, że żydowskie wpływy były mocniejsze na pograniczu cesarstwa i na Wschodzie). Pokazuje także, że wspólnoty przekształcają się w bardziej hierarchiczne struktury z duchowieństwem (czyli laikat może zajmować się „normalnym” życiem).

Syriackie chrześcijaństwo, podobnie jak grecko-rzymskie, było przede wszystkim miejskim fenomenem. Asmussen zauważa, że wielu aramejskich chrześcijan było kupcami (a podobno pieniądze i powściągliwość nie idą w parze). Z racji przesiedleń w miastach Partów i Sasanidów było także pełno chrześcijańskich rzemieślników. Dominowali jednak kupcy. „Żywoty Perskich Świętych” wymieniają nawet kilku świętych handlarzy. Mozdoor i Venetis twierdzą, że była to wpływowa grupa i potrafiła nawet nawiązać rywalizację z Żydami. Ci sami autorzy twierdzą, że skupienie działalności misjonarskiej na ważnych centrach miejskich i handlowych takich jak Edessa czy Irbil (stolica Adiabene) było celowym działaniem, mającym zwiększyć wpływy.

Jeśli chodzi o nastawienie władz, to chrześcijanie przez długi czas nie mieli większych problemów. W strefie przygranicznej, nawet w trakcie prześladowań, Rzymianie woleli nie zaogniać problematycznej sytuacji w tak gorącym regionie i raczej przymykali oko. Zapewne sporą rolę odgrywał fakt, że była to wpływowa wspólnota, której wielu członków nie należało do grona gołodupców. Partowie wykazywali się dużą tolerancją i niespecjalnie interesowały ich wierzenia poddanych. Mozdroor i Venetis twierdzą nawet, że nawiązywali przyjazne kontakty z biskupami i używali ich jako pośredników w komunikacji z chrześcijańskimi mieszkańcami ich państwa.

Zmiany zaczęły się po 224 roku, kiedy to Sasanidzi przejęli władzę w Persji. Nowa dynastia od samego początku szukała porozumienia z klerem zoroastryjskim i w tej religii upatrywała legitymizacji dla przewrotu i swoich rządów. Wiemy to choćby z listu maga Tansara do Gusznaspa, w którym kapłan przedstawiał Partów jako odstępców od wiary, a Ardaszira jako tego, który przywraca prawdziwą religię. Polityka względem innych religii zaczęła się zmieniać. Nie oznacza to od razu prześladowań, ale na przykład ograniczenie wcześniejszych przywilejów. Wydaje się, że mocno uderzyło to zwłaszcza w żydów.

Zoroastryjski kler chciał wykorzystać nadarzającą się okazję i ugrać jak najwięcej dla siebie. Nie trudno wyobrazić sobie, że magowie wyszli z założenia, iż skoro legitymizują Sasanidów, to należy im się coś w zamian. Na dworze Szapura I i jego następców widać rosnące wpływy Kartira, aczkolwiek są oni jeszcze w miarę tolerancyjni. Szapur przedstawia się jako wyznawca Ahura Mazdy i narzędzie bogów, ale szanuje żydów czy chrześcijan i zezwala na działalność Maniego, który dołącza do jego świty. Bahram I prześladuje już manichejczyków i wydaje ich 12 apostołów magom. Prześladowania chrześcijan pełną parą ruszają jednak dopiero w IV wieku, po nawróceniu Konstantyna.

Zdaniem Philpa prześladowania były nie tylko efektem zmian w Cesarstwie Rzymskim (największym rywalu sasanidzkiej Persji), ale także pokłosiem faktu, że o ile do III wieku chrześcijaństwo szerzyło się głównie wśród semickiej ludności i we wschodniej części państwa, to w IV zaczęło przyciągać coraz więcej irańskich konwertytów z właściwej Persji. To z kolei BARDZO nie podobało się zoroastryjskiemu klerowi. Jest to o tyle bardziej prawdopodobne, że manichejczycy byli prześladowani już w III wieku na skutek tego, że ich religia, jako wywodząca się z mazdaizmu, była rywalem dla zoroastryzmu od samego początku.

Aramejskie wspólnoty i ich misyjne wysiłki są mocno powiązane z pojawieniem się i rozwojem chrześcijaństwa w Indiach. Wbrew pozorom świat w kilku pierwszych wiekach naszej ery nie był tak wielkim miejscem jak mogłoby się wydawać. Wielu autorów starożytnych, takich jak Strabon, Pliniusz czy Klaudiusz Ptolemeusz, demonstruje wiedzę na temat Indii i poświadcza istnienie ożywionej wymiany handlowej. Na podstawie zapisków można wydzielić trzy główne szlaki handlowe. Pierwszy prowadził z północnych Indii do odnogi Jedwabnego Szlaku bięgnącej przez Azję Środkową do Antiochii. Drugi biegł od ujścia Indusu, przez Zatokę Perską i w górę Eufratu do portów Lewantu.

Trzeci, prawdopodobnie najpopularniejszy - biegł z południowych Indii, przez południowe wybrzeża Arabii do egipskich portów nad Morzem Czerwonym. Tam następował przeładunek na statki pływające po Nilu do Aleksandrii. Z Aleksandrii zaś - na całe Morze Śródziemne. W 45 roku niejaki Hippalos odkrył zastosowanie wiatru monsunowego aby przyśpieszyć podróż do i z Indii. Jednocześnie boski August, który zdaniem Warmingtona rozkminił jak istotny jest handel indyjski, rozprawił się z pośrednikami w postaci Himdżarytów i Sabejczyków. Wdzięczni kupcy mieszkający w Muziris (port na malabarskim wybrzeżu Indii) ufundowali świątynie poświęconą geniusowi princepsa.

Handel ruszył na całego. Rzymianie kupowali tkaniny, przyprawy i szlachetne kamienie. Płacili w złocie. W południowych Indiach znajduje się wiele rzymskich monet datowanych na I-III stulecie. Tamilskie źródła, takie jak pochodzące z II wieku Shilappadikaram, wspominają o „wielkich statkach wyładowanych złotem” płynących z Zachodu oraz o bogatych kupcach „mówiących dziwnymi językami”, którzy zaczęli osiadać w miastach królestwa Ćera. Wśród kupców tych byli Grecy, Syryjczycy i Żydzi.

Tradycja kościoła (a raczej kościołów, bo obecnie jest ich kilka) indyjskiego podaje, że chrześcijaństwo zaczęło się tu wraz z przybyciem Tomasza Apostoła. Miał on jakoby przybyć do Muziris w 52 roku. Brzmi nieprawdopodobnie? Nie do końca. Puthiakunnel twierdzi, że nie ma w tym nic dziwnego, bo w mieście żyła spora społeczność żydowska i możliwe, że tak jak wielu judeochrześcijańskic
niedoszly_andrzej - Tak jak zapowiadałem w poprzednim odcinku, dzisiejszy poszerzy na...

źródło: comment_91CL5TcKhuphbp2Nj5dQHYpD0cSWzhCn.jpg

Pobierz
  • 23
  • Odpowiedz
Baum & Winkler, The Church of The East: A Concise Story
Philip, East of the Euphrates: Early Christianity in Asia
Murray, Symbols of Church and Kingdom: A Study in Early Syriac Tradition
Parry, The Blackwell Companion to Eastern Christianity
Voobus, History of Asceticism in The Syrian Orient
Jenkins, The Lost History of Christianity
  • Odpowiedz
Według bardzo popularnej na Wschodzie legendy, wspomniane królestwo Osrone nawróciło się na chrześcijaństwo już w czasach Chrystusa. Panujący wówczas władca Abgar V cierpiał z powodu choroby i gdy usłyszał o wielkim uzdrowicielu Jezusie, miał jakoby napisać do niego list. W liście uznawał Jezusa za kogoś bardzo ważnego (może nawet samego Boga), prosił o uzdrowienie i oferował ochronę przed Żydami, którzy, według listu, „spiskują aby zrobić Ci [Jezusowi]
  • Odpowiedz
@niedoszly_andrzej: Aż musiałem trochę na mapy zerknąć :) Mógłbyś podrzucać na przyszłość, czasem trudno się zorientować w tej starożytnej geografii.

Ciekawi mnie, czy jesteśmy w stanie powiedzieć, jak chrześcijaństwa współgrało z podziałami plemiennych wśród Arabów? Czy można by powiedzieć, że chrześcijaństwo przekraczało podziały plemienne i spalało Arabów w większą wspólnotę czy odwrotnie, trafiało przede wszystkim do ośrodków miejskich, gdzie te różnice miały mniejsze znaczenie?
  • Odpowiedz
@ja_nie_lubie: słuszną uwaga, ale do niej odnosi się treść powyższego posta. Nie chce się zasłaniać, ale jak tylko będę miał czas to walne choćby blog na Wordpress.

Co do Arabów- na tyle ile się orientuję to wśród koczowników tych podziałów przezwyciężyć się nie udało, ale też nie wiemy za bardzo na czym ewentualną, wspólną tożsamość konfederacji próbowano budować. Na religii? A może na rodzinie rządzącej?

Niestety koczownicy nie pisali, stąd materiał źródłowy ma więcej dziur niż najlepsze sery ;). W sumie to książkę Spencer'a planuje całą przeczytać, a nie tylko rozdziały o II i III wieku. Jak coś trafię to dam
  • Odpowiedz