Wpis z mikrobloga

– Przed nami. – Jaskółka siedząca na prawym ramieniu Jaremy wyciągnęła szyję i przekrzywiła granatową główkę.

– Gdzie? – Chłopak omiótł wzrokiem ludzi spacerujących po parku.

Bijące od nich aury nie wyróżniały się niczym szczególnym. Żwawe płomienie otaczały przechodniów, zdradzając ich nastrój, tryb życia i osobowość. Szeroka podstawa wskazywała zwykle na skupienie, silny, złożony z ognistych słupów wierzchołek na korowód nieistotnych myśli, natomiast powiększony obrys pasa miednicznego i kręgosłupa na wspomnienie upojnej nocy. Nie musiał zaglądać do umysłów tych ludzi, by wiedzieć, kim są.

Pióropusze wyrastające z ich karków również nie odstawały od normy. Para pęczków końcówek (na pierwszy rzut oka przypominających pajęcze nici) u jednych strzelała wysoko w górę, u innych bezwiednie ciągnęła się po ziemi – tym drugim przydałby się odpoczynek. Przeważały jasne, dobrze wysycone kolory; tylko garstka sprawiała wrażenie ciemniejszych.

Stres. Problemy w pracy. Zbliżający się termin porodu. Podwyżka. Choroba. Awans. Banał.

– Za chwilę skręci w boczną alejkę – poinformowała Jaremę jaskółka zajmująca jego lewe ramię.

Spojrzał we wskazanym kierunku. Drzewa rosnące przy głównej ścieżce przysłaniały nieco widok. Pomiędzy nimi wypatrzył osobę, która różniła się od pozostałych – prawostronnego telepatę. Wątły, błękitny płomień mężczyzny, ledwie wystawał nad powierzchnię skóry, a przez ubranie przebijał się jedynie u podstawy. Ze słabą aurą kontrastował rozbudowany, gęsty pióropusz. Ciężkie jęzory niebieskiego ognia biegły poziomo, łukowato wyginając się ku przodowi.

– Szuka mnie?

– Kto ich tam wie – zaskrzeczała jaskółka po lewej stronie.

– Może nie ma pojęcia, że tu jestem? Może mnie nie zauważył?

– Nie wolno nam ryzykować – stwierdził ptak po prawej. – Używaliśmy końcówek, więc jeśli choć zerknął w naszym kierunku…

– Może mnie zignorował?

– Może wróci tu z kumplami i radośnie nas wypatroszą, a może nafaszerują nas lekami uspokajającymi i wystawią jako ekran dla jakiegoś nadzianego buca? Chcesz kogoś ekranować, Jarema? – Zwierzę z lewego ramienia zwróciło okrągły, połyskujący łeb w stronę chłopaka. – Jeśli tak bardzo to lubisz, przynajmniej bierz za to pieniądze.

– Nie nakręcaj się tak, Rico. – Jarema zapiął szarą, przeciwdeszczową kurtkę pod samą szyję i zaczął iść za telepatą.

Od pióropusza mężczyzny systematycznie oddzielały się pojedyncze końcówki. Cienkie, płonące nici, niczym zahipnotyzowany wąż podążały w stronę najbliższych przechodniów. Bez wahania podłączał się pod ich aury i skanował umysły w poszukiwaniu informacji. Działał chaotycznie, w całkowicie nieprzemyślany sposób. Żonglował końcówkami. Podpinał większe, nie wycofawszy wcześniej sondujących. Wahał się. Często zmieniał zdanie. Jego zachowaniem kierował strach.

– Co on robi? Zaraz się zorientują.

– Szuka nas?

Telepata przyśpieszył kroku. Zwinął część wiązek.

– Wie o nas!

– Cholera. – Jarema ścisnął pistolet ukryty w kieszeni kurtki. Przeliczył w myślach, ile ma naboi i ustalił, na jak wiele może sobie pozwolić.

– Bierz go, Szefie.

Wypuścił kilka końcówek, chcąc podpiąć się pod najbliższe osoby. Po każdej z czarnych, płonących gęstym ogniem wiązek przepłynęła iskra w postaci niewielkiej jaskółki. Ptaki bezszelestnie lądowały na ramionach ofiar. Aura atakowanych gasła, by po chwili wrócić do poprzedniego stanu. Zwierzęta, jedno po drugim, ćwierkały, sygnalizując wykonanie zadania. Przechodnie chętnie poddawali się woli Jaremy.

Jaskółki spojrzały na chłopaka jaskrawymi, zielonymi ślepiami, w oczekiwaniu na dalsze instrukcje.

– Chyba nie mam innego wyjścia…

– Co poradzisz?

Jarema wysłał ostatniego jaskółczego serwitora. Ptak usiadł na ramieniu przechodnia, pod którego podpięty był telepata.

– Dzień dobry – uprzejmym tonem powiedziała wspólna ofiara.

Mężczyzna zaczął nerwowo przyglądać się otaczającym go ludziom. Gdy tylko dostrzegł Jaremę, pobladł i przyśpieszył kroku.

Schwytani przez jaskółki spacerowicze skupili się wokół telepaty. Oddział niczego nieświadomych przechodniów osaczył go, blokując drogi ucieczki. Mimo beznadziejnego położenia, mężczyzna nie miał zamiaru poddać się bez walki. Jego aura rozbłysła bladoniebieskim płomieniem, a końcówki pióropusza ustawiły się na kształt pary spłaszczonych, skręconych w przeciwległych kierunkach spirali. Dwóch najsilniejszych, podległych Jaremie ludzi przytrzymało mężczyznę za ramiona. Przez chwilę szarpał się, próbując wołać pomocy.

Szybko zrozumiał, jak niewiele może zrobić.

Jarema przeczesał palcami jasnobrązowe włosy i ruszył na spotkanie z telepatą. Jaskółczy podwładni rozstąpili się, obserwując chłopaka pustym wzrokiem. Podszedł do mężczyzny, ręce wciąż trzymając w kieszeniach. Przyjrzał mu się uważnie. Nie znał jego twarzy – raczej nie spotkali się wcześniej.

– Jak masz na imię?

Telepata zignorował pytanie, panicznie oglądając się za siebie i szukając pomocy wśród jaskółek. Strach mężczyzny nie robił na podporządkowanych chłopakowi ludziach wrażenia. Ich twarze nie zdradzały żadnych emocji, a wzrok był pusty i matowy jak u nieboszczyka.

– Tutaj jestem. – Jarema machnął mężczyźnie ręką przed oczami.

– Ja… – wydukał, bezskutecznie starając się zrobić chociażby krok w tył.

– Tak. Ty. Co tu robisz? Dlaczego to robisz? Kto cię przysłał? Sam przyznasz, że nie są to jakieś trudne pytania.

– Ja… ja…

Kilka metrów dalej Rico wykrył zbłąkanego przechodnia. Jarema nie dał nieproszonemu gościowi czasu na zrozumienie sytuacji. Zanim przybysz zdążył porządnie się przestraszyć, na jego ramieniu usiadła zielonooka jaskółka.

– O czym my tu… Ach, tak. Jak się nazywasz?

– Ja… jaskółki – wykrztusił wreszcie. – Czarna aura, jas… kółki. Ty jesteś Jarema Rivkin.

– Gratulacje! – Chłopak klasnął w dłonie. – Cóż za spostrzegawczość. Co za niesamowita umiejętność kojarzenia faktów! Skoro już ustaliliśmy kim ja jestem, może teraz mi się w końcu przedstawisz?

Telepata wyszarpnął się napastnikom. Odepchnął ich, natychmiast przecisnął się między stojącymi w kręgu jaskółkami i zaczął biec, nie oglądając się za siebie. Chciał dotrzeć do centralnej, gęsto obsadzonej roślinami części parku.

– Ucieka…

– Widzę.

Jarema wyciągnął pistolet, odsunął stojących mu na linii strzału przechodniów i nacisnął spust. Telepata rozłożył się na brukowanej alejce, a później, żałośnie jęcząc z bólu, zwinął w kłębek.

– No i czego się tak drzesz?

– Jest ranny, Rico.

– Wielkie mi rzeczy. Dostał tylko w kolano. Od tego się nie umiera.

Ciąg dalszy na

https://fabrykaswiatow.pl

#ksiazki #ksiazka #czytajzwykopem #sciencefiction #fabrykaswiatow