Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania

Na studiach miałem friends with benefits z jednym różowym 6/10. Zazwyczaj wyglądało to tak, że spotykaliśmy się na "wspólną naukę" rozmawialiśmy o swoich problemach, piliśmy i lądowalismy w łóżku. Była niezła w te klocki i lubiła się bawić. Wiem, że w tym okresie sypiała też od czasu do czasu z innymi - mówiła mi o tym.
Po jakimś roku dowiedziałem się przypadkiem od jej przyjaciółki, że ona ma cały czas chłopaka z którym jest zaręczona, tylko on mieszka w innym mieście. Nie czułem się z tym dobrze, gdyż sam kiedyś byłem wodzony za nos. Doprowadziłem do konfrontacji i powiedziałem, że mi się to nie podoba. Stwierdziła, że nie kocha tego kolesia chce być ze mną, zerwie zaręczyny i uczyni mnie najszczęśliwszym facetem na świecie jak tylko dam jej szanse. Ja nie chciałem się wiązać, lubiłem ją, seks był niezły ale po prostu wiedziałem, że to kobieta nie dla mnie. Niestety ona nie przyjeła mojej odmowy i szukała kontaktu. Jakieś dwa miesiące później urządziliśmy ze współlokatorem impreze z której ja niewiele pamiętam. Obudziłem się po niej w swoim łózku nago wraz z nią. Wprosiła się na domówkę dość późno, zobaczyła że ja już nie kontaktowałem i wykorzystała sytuację. #!$%@?ło mnie to i dałem jej to dobitnie do zrozumienia. Po jakimś czasie pojawiły się wiadomości o jej rzekomej cięży i tym, że dziecko może być moje (oczywiście baith). Nie łyknełem przynęty i traktowałem ją jak powietrze. Kontak urwał się całkowicie po skończeniu studiów i podjęciu roboty.

5 lat poźniej postanowiłem się przebranżowić i zmienić pracę na inne korpo. Zaproponowano mi wymagające stanowisko ale na b. dobrych dla mnie warunkach. Nie poradziłbym sobie gdyby nie wylądował biurko obok naprawdę równego człowieka. Facet mi pomagał bez przerwy przez ponad rok. Dzieki niemu podpisałem umowę na czas nieokreślony i dostałem uczciwą podwyżkę. Mamy wspólne zainteresowania i spojrzenie na życie, więc zaczelismy się naprawdę kolegować. On wielokrotnie opowiadał o swojej rodzinie - 2 małych dzieci i zonie z którą jest od liceum. W zeszły piatek po raz pierwszy pojawił się na firmowej integracji bo uznał, że dzieciaki są już na tyle duże może je zostawić z dziadkami. Przyszedł na nią z małżonką, która jokazała się być różowym z początku tej historii.

Nie wiem co mam w tej sytuacji uczynić. Wiem że kobieta którą kolega gloryfikuje i w której jest chyba dalej szaleńczo zakochany nie jest osobą za jaką on ją uważa. Zdradzała go wielokrotnie w tym też ze mną. Nie mogę spojrzeć mu w oczy. Mam w dodatku wrażenie, że jeśli mu powiem #!$%@? mu całe życie. Nie wspominam nawet o tym jaki to bedzie miało wpływ na atmosferę mojej pracy. Co robić? Trzymać mordę w kubeł czy spróbować powiedzieć mu prawdę?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kptant
  • 139
@AnonimoweMirkoWyznania: z doświadczenia powiem, lepiej trzymaj mordę na kłódkę. Kiedyś miałem okazję przybiałorycerzyć i skończyło się tak, że zamiast pomóc, to wkopałem kogoś w dziecko. Nie to że nie chciał, ale gdyby nie moja głupia interwencja, może by do tego nie doszło.
A tak w ogóle, to mając dwójkę dzieci, lepiej żeby facet był głupi ale szczęśliwy, niż miałby mieć alimenty, żal do Ciebie o #!$%@? życia i stresy na głowie.
@AnonimoweMirkoWyznania: jestem zdania, by mówić prawdę, ale w tym konkretnym przypadku tylko wówczas, gdyby sam zaczął temat, że coś nie tak z żoną, że coś podejrzewa, albo coś. Nie ma rozmowy, nie mówisz nic. Nie pytany nie wychodzisz z inicjatywą. Natomiast gdyby pojawiła się rozmowa, jedna, druga, trzecia, w zaufaniu gość się otwiera i nie wie co robić, wówczas czemu nie?
@AnonimoweMirkoWyznania: Trzeba sobie uświadomić, że niektórzy po prostu wolą żyć w iluzji i mogą sobie nie życzyć by ktoś #!$%@?ł ich idealny świat.

Swoją drogą, gość niby ogarnięty i w ogóle, a dla mnie brzmi jak niezły dzban, skoro laska mogła sobie pozwolić na kilka frontów jednocześnie.