Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mam problem ze swoją dziewczyną i doszło między nami do poważnej kłótni. Chodzi o to, że uważam, że to ja mam być głową rodziny i osobą tak jakby decyzyjną. Jesteśmy ze sobą 1,5 roku, oboje mamy po 29 lat. Miesiąc temu postanowiliśmy, że zamieszkamy ze sobą. Ogólnie to dobrze się dobraliśmy, mamy takie same oczekiwania od życia, priorytety, cele, w łóżku też jest fajnie. Ale jest jedna rzecz, która całkowicie nas różni, mianowicie to jak wyobrażamy sobie podział obowiązków mieszkając razem. Przed zamieszkaniem oczywiście omówiliśmy rzeczy typu rachunki, opłaty - to dzielimy tak mniej więcej 60% na 40% bo ja zarabiam lepiej, ale został problem w obowiązkach domowych. Ja uważam, że gotowanie i sprzątanie powinno leżeć po stronie mojej dziewczyny bo przecież ja więcej dokładam się do rachunków, ona uważa, ze podział pół na pół czyli związek partnerski. No i dziewczyna powiedziała, że nie ma mowy na taki układ jaki je chce bo ja nie opłacam wszystkich rachonków, ona płaci 40 %, inaczej byłoby gdybym to tylko ja pracował to ona wtedy zajmowałaby sie domem ale w takiej sytuacji nie ma mowy.
W każdym razie stanęło na tym, że sprzątamy oboje po równo a gotujemy sobie oddzielnie. Tzn z tym gotowaniem to jest tak, że ona gotuje sobie jakieś tam rzeczy bo cwyczy na silowni i musi jesc odpowiednią ilość kalorii czy coś ale tak coś mi się wydaje, że po prostu mogłby gotować dla mnie to samo, ale po prostu nie chciała. W każdym razie ustaliliśmy tak jak ustaliliśmy ale miesiąc już ze soba mieszkamy i chyba to jednak nie dla mnie. Jakoś inaczej sobie to wyobrażałem. Nie chce wyjść na kogoś kto narzeka ale nie czuje się facetem jak sprzatam lazienke czy moję podłogę. Poza tym, sporo jej nie ma w domu albo jest zajęta a to silownia, a to kurs na który sie zapisała a to wymysliła sobie ostatnio, że zacznie uczyć się hiszpańskiego bo zawsze lubiła ten język i teraz dwa razy w tygodniu po godzinie siada w sypialni i sie uczy ale musi miec do tego cisze bo inaczej nie może się uczyć. Zaraz mi ktoś napisze widziały gały co brały, owszem widziałem, ale i tak jakoś myślałem, ze będzie inaczej jeżeli chodzi o ten czas, w którym jej nie ma w domu albo jest ale sie uczy.
No i teraz o co się ostatnio pokłociliśmy. Ja po prostu mam tak, że to facet powinien być głową rodziny i podejmować co ważniejsze decyzje, dusiło mnie to tak, że powiedziałem jej jak to wygląda z mojej strony. Na co ona obruszyła sie, że jak to ja chce sam podejmować decyzje i jak ja sobie to wyobrażam. Na co ja też się tak zdenerwowałem i powiedziałem jej, ze jak chce tak wszystko robić na pół to wszelkie prace związane z usterkami też będziemy robić na pół. Na co ona stwierdziła, że teraz to robię jej po prostu złości i że ja doskonale zdaje sobie sprawę z tego, ze ona przecież nie potrafi takich rzeczy robić a jak by potraiła to by mi z chęcią pomogła (tak, już to widzę).
No i atmosfera jest trochę gęsta, ja źle się czuję szroując kafelki w łazience ona nie chce iść na to co ja proponuję. Oboje tkwimy przy swoim, żadne nie ustąpi.
Jak to rozwiązać? Jakieś pomysły? Bo to dopierdo miesiąc mieszkania ze sobą a już jest źle :/.

#logikarozowychpaskow #rozowypasek #niebieskiepaski #zalesie #pytanie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Zkropkao_Na
  • 200
  • Odpowiedz
Po to się zakłada firmę "dom" żeby było łatwiej jak żyjesz sam to musisz obskoczyć cały dom sam i obciążasz się w 100% dlatego teraz jeżeli mieszkacie razem dzieląc się obowiązkami po połowie obciążasz się tylko 50% i zyskujesz na tym 50% więcej wolnej energii i czasu którą możesz np wykorzystać na #!$%@? się, takie nierówne podziały obowiązków w domu to januszostwo na 100%.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Jak żyje się razem, to nawet sprzątanie razem może być fajne. O ile oczywiście nie ma któreś rakowych poglądów tak jak Ty, OPie. Bez kitu, sprowadzanie kobiety do roli sprzątaczki to gorzej niż średniowiecze.

Wiążąc się z kimś po pierwsze się tej osobie ufa, po drugie szanuje i wspiera (czyli również dzieli tzw. "troski życia codziennego"). U Ciebie brak tego drugiego punktu z pewnością, co do pierwszego to też bym
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Ale się różowe triggerują. Od razu lecą argumenty at persona, że masz małego fiutka i jesteś niemęski. A ja Cię całkowicie rozumiem. Tak się kończy równouprawnienie. Facet ma #!$%@?ć, na wszystkim się znać i jeszcze kobiecymi obowiązkami się zajmować. A im tylko daj, daj, daj..

Oczywiście efektem tego coraz mniej facetów chce się żenić, bo i po co, przy takim układzie ról. Stajemy się społeczeństwem indywidualności i dziwadeł, ktore nie
  • Odpowiedz
nie czuje się facetem jak sprzatam lazienke czy moję podłogę.


@AnonimoweMikroWyznania: W tym miejscu przerwałem czytanie, bo albo to średniej jakości bait, albo masz bardzo poważny problem z samym sobą i potrzebujesz pilnej pomocy psychologa. Myjesz się chociaż raz dziennie, czy dbanie o higienę osobistą też podchodzi pod niemęskie?
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: jak sprzątanie jest niedobre, to średnio, poza tym, jak dziewczyna chce cie się rozwijać, chodzi na siłkę, UCZY SIĘ JĘZYKA dla siebie to powinieneś się cieszyć - to coś więcej niż kolejna dzierlatka, jakich niemało (takich kolesi tez niemało). generalnie dzielenie się jest spoko, skoro miotła odbiera ci męskość to jak widac nie jest trudno to zrobić
  • Odpowiedz