Wpis z mikrobloga

Czy ktoś z #warszawa mógłby mi wyjaśnić fenomen naleśnikarni Manekin przy Marszałowskiej? Ilekroć tamtędy przechodzę, to przed drzwiami stoi długaśna kolejka. Naprawdę jedzenie jest tam AŻ TAK dobre, czy ludzie po prostu stoją dla sportu? Pytałam dawno temu koleżanki, to mówiła, że stała dwie godziny przed wejściem, a na zamówienie czekała 40 minut. Mnie by się nie chciało.
#jedzenie #kiciochpyta
  • 41
@Shanny: To się nazywa patologiczne konformistyczne parcie na to żeby "i u nas było takie miejsce jak w Berlinie gdzie się stoi po dwie godziny po jedzenie" typu ten słynny obst und gemuse kebab czy jak on tam sie nazywa ¯\_(ツ)_/¯ trzeba się naprawdę nudzić i mało siebie cenić żeby musieć sobie podreperować humor staniem dwie godziny po #!$%@? NALEŚNIKA, to nawet nie żadna rzadka i wymyślna kuchnia XD
@Shanny: spoko naleśnikarnia, ale nie AŻ TAK, żeby czekać tyle czasu... zawsze jak przejeżdżam obok warszawskiego Manekina, to w duchu kisnę - w Opolu też jest Manekin i nigdy nie ma kolejki (mimo że ruch jest duży). naleśniki na słodko są bardzo fajne, wymyślne na plus, ale wytrawne naleśniki (i zupy) wg mnie kuleją smakowo i kilka razy zdarzyło się mi lub osobom towarzyszącym dostać gratis kawałek folii aluminiowej w nadzieniu,
@vauecki ale w Poznaniu jest to samo przed manekinem - wiary od #!$%@?, i nie tylko bydło studenckie, ale też normalna wiara... Ja osobiście byłem. Kilka razy i wróciłbym że względy na to że mi smakowało, ale nigdy nie czekałem w kolejce (zawsze trafiłem że byłem drugi w kolejce więc w sumie to #!$%@? nie kolejka). A jakby przyszło mi czekać to bym wolał iść na kebsa i tyle