Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich.

Kilka tygodni temu postanowiłem, że zrobię sobie pewne wyzwanie. Po dwóch tygodniach challengu, miałem napisać o tym na wykopie, ale postanowiłem, że zrobię to dopiero w ostatni dzień (tj dzisiaj – niedziela 22.10.2017). Na początku motywowało mnie to, że pochwale się ‘gdzies’ swoimi osiągnieciami z challengu i dlatego go kontynuowałem, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i w ostatnich tygodniach nie potrzebowałem tego typu motywacji, by kontynuować wyzwanie. Stało się to dla mnie oczywistą rutyna jak oddychanie czy oddawanie moczu. Jednak jak postanowiłem tak zrobię, napiszę o tym tutaj, bo w życiu najważniejsze są cele i ich realizacja ;-).
A wiec zacznijmy od początku, aby wytłumaczyc wam co to był za challenge i dlaczego w ogóle postanowiłem go zrealizować.
Jakieś 4 miesiące temu, popadłem w mały alkoholizm, piłem ok. 3 piwa dziennie, a czasami wpadałem w trans gdzie kaca zabijałem – #!$%@? się. Dni mijały coraz szybciej, moja świadomość życia była coraz mniejsza, stałem się leniwy. Rutyna ta zaczęła się od tego, że pracowałem prawie codziennie, czasami od 8 do 23. Byłem również miesiąc przed urlopem, wiec myśl jak będę spędzał wakacje, podsuwała do mojej podświadomości obrazy przepełnione alkoholem i fastfoodami.
Tak więc swoje ‘wakacje’ zacząłem wcześniej, pijąc i wcinając śmieciowate żarcie. Dzienna dawka burgerów i pizzy królowała w moim jadłospisie. Oczywiście w pracy byłem dobry z racji tego, ze znam się na swoim fachu. Nie było problemu, kiedy miałem kaca i spałem tylko 2 godziny.
Okres przed wakacyjny przeminął jak iskra, później zaczął się urlop (ok 3 tygodni), który również minął dość szybka i prawie nieświadomie (przez wiadomy już dla was powód). Wróciłem z urlopu i znów zaczął się tydzień picia, bo było kilka okazji (urodziny, karnawał, darmowy zimny pint piwa po pracy).
Jednak w niedzielę (03.09.2017) tego tygodnia po urlopie, spojrzałem w lustro świadomym, trzeźwym wzrokiem i troszkę się podłamałem. Zobaczyłem tyle tłuszczu na brzuchu i po bokach, co w miejscu uboju świń.
Powiedziałem sobie, ze musze wziąć się w garść i zacząć pracować nad sobą bo doprowadzi mnie to do ruiny.
W poniedziałek rano (dokładnie: 4 września) poszedłem po formularz urlopowy i ustaliłem swój kolejny urlop na 23.10.2017 (jutro). Miałem 7 tygodni na zmiany. Wydaje mi się, że całkiem dobrze mi poszło, więc czas przybliżyć wam teraz na czym polegał mój challenge i jakie pozytywne zmiany zauważyłem.

Przez te 7 tygodni (49dni)
- nie piłem alkoholu
- byłem na diecie ketogenicznej (jadłem tylko zdrowe tłuszcze, witaminy i białko, a dokładniej: awokado, orzechy, ryby, mięso, zielone sałatki, owoce i nic poza tym)
- nie jadłem „cheatmeali”
- nie jadłem słodyczy
- chodziłem na siłownie 5-6 razy w tygodniu, czasami nawet o 1 w nocy po pracy, zawsze robiąc HIIT + bieganie

Co udało mi się osiągnąć przez ten okres i jakie zmiany zauważyłem:
- schudłem z 74 do 66 kg
- udało mi się osiągnąć efekt płaskiego brzucha i zarys 6-sciopaka
- moja kondycja poprawiła się o chyba 250%, prawie nie pocę się przy treningu cardio
- wzrosła mi siła i odporność organizmu
- nie mam problemu z porannym wstawaniem, jeżeli śpię mniej niż 7 godzin, wciąż czuje się rześko
- jestem bardziej pracowity niż wcześniej, ustalam jakiś cel i go realizuje (nie chodzi mi tu tylko o duże cele, ale również takie typu: musze dziś posprzątać pokój, kiedyś odkładałbym to, a teraz robię to z miejsca)
- zacząłem bardziej panować nad moim życiem tj. zauważyłem, ze mam silna wolne do kontrolowania tego co naprawdę chce zrobić/ zjeść
- zacząłem czytać książki / słuchać audiobooki
- zaczepem ustalać wyższe cele tj. budowa domu/ kupienie dobrego samochodu i próbuje rozpisywać je w szczegółach, pisząc tak jakby biznesplan – jak to osiągnąć
- zaoszczędziłem przez ten okres aż 4,200 funtów (przez to, ze kupowałem tylko to co mi potrzebne, a nie byle co)
- Dostałem awans w pracy i podwyżkę

Przed wyzwaniem, ustaliłem sobie, ze do urlopu nie będę pil. Jutro jest ten dzień w którym będę mógł napić się alkoholu . Co prawda nie ciągnie mnie do niego jak kiedyś i nawet będąc teraz na urlopie będę starał się pić raczej okazyjnie, z racji innych planów (tj. organizacja wizy do stanow itp.).
Wiem, że ktoś może napisać, żebym nie zaczynał teraz bo znów się wciągnę, ale jednak nie było by to mądre posuniecie. W życiu najważniejszy jest balans. Chodzi o to, żeby znaleźć umiar we wszystkim aniżeli, nie pic w ogóle, bo później to wróci jak karma i znów będę pił wiadrami ;-). Postanowiłem teraz trzymać balans i spożywać alkohol raz / dwa na miesiąc lub co urlop, zobaczymy jak to wyjdzie. Po urlopie, zamierzam zacząć budować masę mięśniową, koniec redukcji !!!
Swoją przygodę z wyzwaniami będę kontynuował i opisywał na tagu #falityprogres
Chciałbym również zmotywować wszystkich do działania. Początki są strasznie trudne, ale wszystko jest do osiągniecia i jest na wyciagnięcie waszej ręki!
Trochę dyscypliny, silnej woli i motywacji, a marzenia zamienia się w rzeczywistość ;-))))

Wypije jutro za zdrowie każdego mireczka plusującego ten wpis! :-)
Pozdrawiam wszystkich!

Pobierz F.....y - Witam wszystkich.

Kilka tygodni temu postanowiłem, że zrobię sobie pewne...
źródło: comment_rkYzxpeBiQGzfflCMcLXnDo98EandnYX.jpg
  • 24
@KromkaMistrz: Niestety do sukcesu jeszcze daleko, ale silna wola przede wszystkim, mialem tak na poczatku, ze czasami nie chcialo mi sie isc na trening, ale szedlem i po 2 minutach biegania bylem juz szczesliwy, ze poszedlem na trening :-). Pozniej nie mialem z tym problemu, bo bylo to automatyczne jak mycie zebow, poprostu szedlem na silke :-)
@Frality: gratulacje, jak na 7 tygodni to bardzo dobrze - wiadomo, ze do ciala Herkulesa jeszcze daleko ale i tak wygladasz lepiej niz 90% spoleczenstwa czyli kanapowcy ;) A z tym keto to zauwazylem ze na samym poczatku jest ciezko ale potem praktycznie nie czuje sie glodu i jest znacznie latwiej redukowac niz na takiej zbalansowanej diecie