Wpis z mikrobloga

Smutłem bardzo. Dzisiaj byłem służbowo w paru miejscach jak zwykle. Będąc w Arkadii zobaczyłem siedzącego staruszka. Usiadł przy stoisku MI i patrzył w podłogę. Podszedłem i zapytałem czy ok i czy w czymś pomóc. Pan grzecznie odmówił. Popytałem czy głodny, czy pić mu się chce, czy coś mu trzeba ale nic nie chciał. Od słowa do słowa jakoś się zgadało, że ten pan mieszka sam i nic nie chce a jedyne czego mu żal to, że odwrócił się od niego syn. Wierzy, że nie sam tylko za namową żony. Zaproponowałem, że podwiozę go do domu ale też odmówił i powiedział, że ma blisko do tramwaju a z tramwaju do domu i tyle. Zapytałem czy w ogóle czegoś mu potrzeba to odpowiedział tylko, że ma działkę 70 km. od Warszawy ale nie czuje się na siłach jechać tam żeby wodę na zimę spuścić z rur i wprawdzie ma swój samochód ale nie pojedzie bo nie czuje się na siłach.
Kuźwa smutłem. Wziąłem od niego numer telefonu i chce mu pomóc. Pan ma 90 lat, formę ma jaką ma ale jest czysty, nie śmierdzi, rozmawia spokojnie, głowa pracuje bo go posprawdzałem (wiem co nieco o pierwszej pomocy i umiem się połapać co i jak). Mam do niego numer telefonu i zamierzam mu pomóc. Jak myślicie, oprócz podrzucenia i przywiezienia go z tej działki co można zrobić?


#truestory
#warszawa
  • 42
@Casuperu: Szczerze mówiąc byłbym sceptyczny co do jego opowiadań.
Znam wiele historii, gdzie typek opowiada jak to rodzina się od niego odwróciła, a on biedny nic przecież nie robił. Później się okazywało, że to "nic" to najczęściej znęcanie się nad swoją rodziną, wybuchy agresji, alkohol (często również wszystko na raz).

Nawet mam historię 'ze swojego podwórka'. Babka 90 parę lat ciągle narzekała, że rodzina jej nie chce, nikt się nią nie