Wpis z mikrobloga

Był ostatnio wpis Mirka o głupiej nauczycielce angielskiego, która zabrala mu jego zeszyt z opracowaną gramatyką z ostatnich 10 lat edukacji.

Natchnelo mnie to do spisania kompilacji dziwnych/przykrych/glupich sytuacji jakie mnie spotkały przez 12 lat szkoły, od podstawówki do matury.

Część może się wydawać naciagana i mało prawdopodobna, ale zapewniam, że nie koloryzuję faktów.

1. Szkoła podstawowa minęła mi w miarę spokojnie, być może nauczyciele łatwiej ogarniali 10-latkow, być może nie wyłapywałam jeszcze piekielności.

2. Gimnazjum, tutaj już zaczyna się zabawa.

Pani germanistka. Młoda, ale paskudna. Niska, gruba, wiecznie tluste i źle pofarbowane wlosy, szkła grube jak spodki od słoików. Na każdej lekcji 25min odpytywania, chyba nikt nigdy nie dostał nic wyżej niż 2/3. Głupie odzywki w stosunku do uczniów, czuć było jej niechęć do tej pracy. Na sprawdzianach siadała i głupio uśmiechała się sama do siebie i mówiła rzeczy typu 'hahaha ale wam sprawdzian ułożyłam, posmieje się w domu z tych głupot co nawypisujecie'. Długo w szkole nie zabawila, juz po półtora roku jej nie było.

Pan od muzyki (tutaj nadmienie, ze gimnazjum bylo katolickie), niezmiernie wierzacy, przy każdym wejściu do szkoły klekal przed figurą Matki Boskiej. W planie mieliśmy grę na flazolecie, nie przejawialam w tym kierunku ani zainteresowania ani talentu, no generalnie nie szło mi. Przyszedł ten dzień, ze wziął mnie do gry na ocenę (chyba Rote albo coś w tym stylu gralam). Nie poszło mi, delikatnie mówiąc. Pan uśmiecha się głupio, patrzy mi prosto w oczy i mówi, ze dostanę 2 bo się postaralam, przynajmniej wzięłam fujare do ust. Miałam 14 lat.

Pani od chemii. Zawsze krótka spódniczka, na lekcji smieszki heheszki, potrafila puszczać z laptopa np Oksane xD któregoś dnia wpadłam na nią w bibliotece jak całowała się z wuefista.

Pani wychowawczyni, moim zdaniem w ogóle nie powinna pracować w szkole i z dziećmi, bo nie pozbierala się po tragedii rodzinnej (stracila dziecko). Potrafiła rozplakac się na lekcji, bo uczniowie jej nie słuchali. Płakała na każdej wywiadowce. Dodatkowo była niemiła, mnie nie lubiła wybitnie. Ja z kolei nie przepadalam za swoją klasą, odmowilam jechania na zieloną szkołę. Dla niej było to niezrozumiałe jak można nie chciec spędzić w tym wesolym gronie 3 dni, głośno i przy całej klasie zwróciła mi uwagę że jeśli moja rodzina jest tak biedna że aż nie mogę jechać na zieloną szkołę, to szkoła ma specjalny fundusz i na pewni uda się to załatwić, powiedziane z kpiacym uśmiechem.

Przypominam ze szkoła byla katolicka, ale ja zawsze byłam niewierzaca, mama wyslala mnie tam na sile bo szkola blisko i dobre opinie. Kiedyś Pani weszla do baru obiadowego w piątek jak jadlam schabowego na obiad xD na moje dzień dobry nie odpowiedziała i potem przynajmniej raz w tygodniu brała mnie do odpowiedzi xD
3. Licuem
Pan od chemii, postrach szkoły. Bez kija nie podchodz, jedyba osoba która realnie uwalala uczniów na koniec roku. Jak na pierwszej lekcji się przedstawiał, przed nazwiskiem na tablicy napisał 'Pan Profesor' i tylko na zwrot Panie Profesorze reagował. Jak ktoś powiedział 'proszę Pana', był ignorowany. Rzecz jasna koło profesora nawet nie stał, był zwykłym magistrem. Krzyczał na lekcji, obrażał uczniów. Jego nie interesował program nauczacia. Obojętnie czy jakaś klasa była na biol-chemie czy nie, i tak przerabiala rozszerzony podręcznik i karty pracy. Z tego miejsca pozdrawiam zbiór zadań rozszerzonych z chemii autorstwa Pazdro.

Mawiał, że chemię my umiemy na słabe 2, on na 5, a na 6 tylko Pan Bóg. (nauczyciel rzecz jasna, nie Pazdro ( ͡° ͜ʖ ͡°))

Pan od historii, temat rzeka. Takiej osoby nie spotkalam ani nigdy wcześniej, ani później. Z widoczna pogarda wyrażający się o kobietach i ich zdolnościach, co rzecz jasna nie przeszkadzalo mu w faworyzowaniu pięknych uczennic. W okresie letnim nawet się nie krył z tym, że gapi sie na tylki i cycki. Potrafił wziąć ładna uczennice do odpowiedzi i po totalnych bzdurach jakie wygadywala, powiedziec 'no, bylo słabo ale mi się podobasz wiec dam ci to 4'. Opowiadał głośno na lekcji jak to pędzi bimber w piwnicy, albo ze zdarzyło mu się uderzyć żonę. Opowiadał cały czas zboczone dowcipy. Wierzcie mi albo nie, ale na ścianie powiesił swoje zdjecie przerobione tak, ze wyglądało jak plakat wyborczy. Była jego twarz, jakis cytat i podpis XYZ moim kandydatem na Prezydenta.

Pani anglistka, dziwna babka. Lubila wybierać sobie pupilkow, oni zawsze mieli 6. Ja mimo iż mówiłam nienagannie, na koniec miałam slabe 4. Jak oddawala prace pisemne, np rozprawki, potrafilam mieć przekreslone zdania, które były poprawne leksykalnie i gramatycznie, z komentarzem że niby spoko, ale ona napisalaby to inaczej.
Jej pupilki nie dostały się na filologię angielską xD Shyvana z kultura 100%na ustnym i podstawie, 98% na rozszerzeniu. Spojrzeć mi w oczy nie mogła.

To by było tak na tyle. Pewnie, byli też baardzo fajni nauczyciele z pasją, jednak była ich garstka. Szkoda, że pewnie na zawsze zapamiętam debili.
Dzisiaj jestem dorosła kobietą i wiele z tych wspominek mnie bawi, co nie zmienia faktu ze jako gowniarz w takiej gimnazie naprawdę się przyjmowałam niektórymi sytuacjami.
#szkola #licbaza #gimbaza #edukacja #rozowepaski #niebieskiepaski #heheszki #gorzkiezale
  • 20
@kasiknocheinmal ja na studiach właśnie mam to szczęście, że takich skrzywionych jednostek praktycznie nie ma. Raczej wszyscy prowadzący są sympatyczni. Tylko 2 czy 3 razy spotkały mnie jakies nieprzyjemności, ale na szczęście już nie będę miała z tymi ludźmi nic wspólnego
@Shyvana: u mnie podstawówka to było nieporozumienie, ale nie względu na nauczycieli czy kolegów, po prostu jakoś szczerze nienawidziłam tej szkoły. Gimnazjum, liceum - bosko, nie mam nikomu nic do zarzucenia poza jakimiś drobnymi nieporozumieniami, ale to się zawsze zdarza. Tłumaczyli świetnie, chciało im się, zależało, byli w porządku - traktowali nas jak normalnych ludzi. Studia to było pięcioletnie nieporozumienie. Szacunkiem darzę z wykładowców, w tym dwójka w wieku moich Rodziców,
@kolnay1: 3 komentarze wyżej. Gimnazjum i liceum miałam katolickie, najlepsze lata szkolne. Ateiści żadnego problemu nie mieli, ludzie niekatolickiego wyznania również - a byli i tacy. To nie zależy od katolickości tylko od tego czy dyrekcja jest zdrowa psychicznie i zatrudnia również zdrowych ludzi.
@Shyvana
Przedbaza
Jakiś #!$%@? dzieciak jak się wqurwił potrafił rzucić krzesłem w grubą opiekunkę. xD
Podbaza
Od 1 do 3 jedna całkiem fajna nauczycielka (w gimbazie okazało się że jest mamą kolegi z klasy)
Od 3-6
#!$%@? pani od muzyki, plastyki, potrafiła wpisać uwagę o brak usprawiedliwienia pod usprawiedliwieniem.
#!$%@? pani od matmy która robiła zadania tylko z ćwiczeń i potrafiła zadać 15 zadań z podręcznika na zajutrz, dobrze że ją #!$%@?
@kolnay1 ja się wypowiadam tylko o mojej szkole. Generalnie osoby udzielające się w chórze koscielnym albo z rodzicami działajacymi na rzecz szkoly i tego tzw wychowania w wierze miały super życie.

Ja nie chodzilam ani na msze szkolne (byla kaplica), ani na spotkania do bierzmowania (nie mam bierzmowania i nie planuje miec żadnych innych sakramentów na koncie), nie miałam ochoty na przygotowywanie 15 w tym miesiącu gazetki (ogólnie te gazetki tematyczne to
@Shyvana: Ja miałam w technikum od fizyki takiego "profesora" jak Ty od chemii. Raz wziął mnie i jeszcze jedną dziewczynę do odpowiedzi, ale nasza wiedza go nie satysfakcjonowała, zwyzywał nas od idiotek (standard) po czym zaczął wyśmiewać, że my to pewnie humanistki i kazał nam wyrecytować inwokacje Pana Tadeusza. Na ocenę. Na fizyce. Dał nam 2. Jak się poszłam poskarżyć dyrektorowi, to mi "profesor" sądem groził za zniesławienie. I tak się
@Shyvana nauczycielka z chemii i moja wychowawczyni w podstawówce, nie lubiła mnie wybitnie. Bo leń, bo patrzę w tablice jak sroka w gówno, bo w ogóle istnieje. Jak powiedziałam, że będę zdawać chemię do liceum to mnie wysmiala w głos, przy wszystkich. Mojej mame na wywiadówkach mówiła, że powinna ze mną iść do psychologa bo coś ze mną nie tak a nadaje się tylko na szwaczke. Głowa mnie często bolała i tak