Wpis z mikrobloga

O ojcze i matko, co się w mojej pracy odjedwabniło...

Moja szefowa, poważna i poważana kierowniczka departamentu HR postanowił przyprowadzić do pracy psa. Znacie te klimaty? Jesteśmy tacy wyluzowani, przyprowadzamy psiaki do pracy, mamy stolik do piłkarzyków i kanapę, ale stażyści za 1800 brutto lecą nadgodziny xD

No, ale nie w tym rzecz. Pies mojej szefowej to jakiś upierdliwy Szi Tsu, chodzi tylko i szczeka na wszystkich, jednego ziomka z IT próbował napastować seksualnie gwałcąc go w sztruksowe spodnie, a jak ktoś chce go pogłaskać, to mu dosłownie odjebuje i szczerzy kły jak szczerbaty na suchary. Oczywiście nie winię za takie zachowanie psa, bo to wina tylko i wyłącznie mojej szefowej, że tak go wychowała – przykład jak wiadomo idzie z góry, a dzisiaj szefowa przykład dała doskonały.

Około południa, czyli w porze obiadowej psu zachciało się jeść, więc szefowa wyciągnęła z torby puszkę z psim żarciem droższym niż moja dniówka i nałożyła mu je na zwykły talerz z naszej kuchni. Talerz, na którym ze smakiem zjadam schabowe od teściowej czy inne przysmaki staropolskiej kuchni!

„Co tu się #!$%@??” – pomyślałem, ale to było dopiero preludium. Gdy pies zjadł bowiem posiłek, to szefowa kulturalnie zabrała talerz i wyszła z pokoju, a ja wiedziony instynktem plotkarza i intryganta ruszyłem za nią. Moja niczego nie spodziewająca się ofiara początkowo kierowała się ku kuchni, ale gdy była obok schodów, szybko skręciła, zeszła piętro niżej i weszła do kuchni programistów xD

#!$%@? talerz do kosza? A może będzie tak szczwana, że go umyje i odłoży do szafki? Otóż nie tym razem xD Szefowa po prostu, bez mycia odłożyła tę zbeszczeszczoną część zastawy stołowej na suszarkę. Nawet nie opłukała. Po prostu odłożyła tam brudny talerz.

Z tych emocji po prostu mnie zamurowało, więc nawet nie zorientowałem się, że szefowa po tym niecnym procederze odwróciła się taktycznie do wyjścia i zobaczyła mnie stojącego w drzwiach.

- Co się tak patrzysz, Krzysiu? - powiedziała pewnym siebie głosem – Przecież Punia dokładnie wylizała talerz, a programiści i tak nie poczują różnicy – dokończyła, poklepała mnie po ramieniu i wróciła do naszego pokoju, w którym jak gdyby nigdy nic zaczęła wycierać ręce w dezynfekujące chusteczki, bo Punia jest chorowita i nie może mieć kontaktu z bakteriami xD

#coolstory #truestory #humor #heheszki #pracbaza #wroclaw #patologiazewsi #logikarozowychpaskow #psy nie #pasta
  • 29
  • Odpowiedz
@kaarp: Ale co im mam napisać? Jak napiszę, że pies szefowej HR lizał talerz to i tak będzie na mnie, bo na bank ktoś z IT się spruje i pójdzie do prezesa...
  • Odpowiedz
- Co się tak patrzysz, Krzysiu? - powiedziała pewnym siebie głosem – Przecież Punia dokładnie wylizała talerz, a programiści i tak nie poczują różnicy – dokończyła, poklepała mnie po ramieniu i wróciła do naszego pokoju, w którym jak gdyby nigdy nic zaczęła wycierać ręce w dezynfekujące chusteczki, bo Punia jest chorowita i nie może mieć kontaktu z bakteriam


@gonzollo: Ten opis przypomina mi o tej #!$%@? babie, ktora wjechala samochodem
  • Odpowiedz
@gonzollo: ja przychodziłem z psem do pracy, w sumie było super. On sie bawił, spał, chodziliśmy na spacerki. Ogólnie przez praktycznie 8h był czymś zajety. Tylko nauczył sie, ze jak wchodzi to wszyscy sie z nim bawią i głaszczą i jak przestali to zaczął na nich szczekać przez godzine :D ale oduczyłem go
  • Odpowiedz