Wpis z mikrobloga

@sushim mi przypomniał pewną historię. Jeden #seba na osiedlu lubił zawsze zwracać w niewybredny sposób uwagę innym użytkownikom parkingu i przypominać, że według jego światopoglądu, miejsce na nim należy się tylko mieszkańcom najbliższych czterech bloków. Tym, których nie znał, albo blach nie kojarzył, zostawiał wiadomość wymazaną palcem na zabrudzonej karoserii (albo na karteczce za wycieraczką) jasno dając do zrozumienia, żeby nie zajmowali miejsca rodowitym (bo przecież sam przyjechał do #bialystok z #sokolka czy innego pierdziszewa juz prawie 10 lat temu), prawilnym mordeczkom, którym miejsce na parkingu należy się bardziej. A tych z rejestracjami z podmiejskich wioseczek nie oszczędzał już wcale, kilka razy przebił oponę albo urwał lusterko.
No i meritum - zepsuło mu się auto. A, że bardzo potrzebował w pracy czterech kółek, pomocną dłoń wyciągnął ku niemu dziadek jego dziewczyny. Seba calutki tydzień, w pocie czoła pracował jeżdżąc wiśniowym Fiatem Uno. Przyszedł piątunio, mordeczka zachlana. #!$%@? wracając do domu postanowił się wyżyć na aucie z blahami z #hajnowka stojącym pod klatką. Poszlo lusterko i antena, po chwili porysowane kluczem drzwi (chciał wyryć pewnie coś w stylu "#!$%@? parkować do siebie" albo coś w tym stylu, sądząc po koślawym W i Y). Tak. To było UNO dziadka jego różowego.

#bekazpodludzi #patologiazewsi #patologiazmiasta #parkowanie #takbylo
  • 2