Wpis z mikrobloga

Chyba pierwsza "szersza" opinia o nowym Dirt 4 od Cezarego Gutkowskiego
tldr: Wygląda na to, że jest dobrze ;)

"Parę słów o DIRT4
Jeden dach, jedno oesowe zwycięstwo, kilka ostrych wyścigów rallycrossowych za kierownicą B-grupowej Lancii Delta S4... Mam za sobą pierwsze kilometry na długo oczekiwanym i powszechnie chwalonym, legendarnym wręcz DIRT-cie - wydanie 4. Jak to śmiga?
Zacząć trzeba od tego, że jest to tak naprawdę Dirt Rally, upgrade'owany w oparciu o uwagi stałych użytkowników. Model sterowania w czwórce został żywcem przeniesiony z poprzedniej wersji (od razu rozwieję obawy) i mi kojarzy się... z pierwszym Colin McRae Dirt. Tylko jest o wiele lepszy.
Zacząłem oczywiście od rajdowania, bo dla mnie - wielkiego fana Colina 4, 5 i 2 (w tej właśnie kolejności) - jest to oczywiście najważniejsza opcja grania. Najlepszym możliwym autem do pozyskania z marszu była R5-ka, więc - rzecz jasna - wybrałem tak bliską naszym sercom Fiestunię i ruszyłem na trasy!
Już po pierwszych kilometrach bardzo mi się spodobało. Od razu, zza kółka (nie jeździłem na padzie) rzuciłem koledze z Techlandu (wydawca) uwagę, że jest fajniej, niż w WRC06, ale po jakimś czasie przyszło mi się z tego stwierdzenia wycofać. Ostatecznie nie uważam, że jest fajniej. Jest po prostu... inaczej, ale o tym potem.
Grafika śmiga doskonale, obraz przesuwa się niezwykle płynnie, jest wyjątkowo przejrzysty i jest kolejnym krokiem w stronę realizmu. Pod tym względem, to najlepsza rajdowa upalanka, z jaką miałem do czynienia.
Jechałem na drugim z czterech poziomów trudności i przyznać muszę, że jazda okazała się dość łatwa. W zasadzie łatwiejsza od WRC06. Możliwe, że jest to kwestia lepszej, bardziej przejrzystej grafiki, a może wyczucia samochodu, które w DIRT4 działa doskonale.
Przypomniały mi się pierwsze kilometry w iRacingu. Okazało się, że jazda jest... może nie tyle "łatwa", co uproszczona w tym względzie, że model jazdy mocno przypomina panowanie na prawdziwym samochodem i świetnie oddaje te odczucia. Dzięki temu już z miejsca człowiek lepiej czuje, z czym ma do czynienia i choć bicie rekordów okrążeń wymaga sporo zaangażowania i doświadczenia, to pierwsze kroki są łatwiejsze niż w symulacjach, w których tego poczucia realności nie ma.
Podobnie w DIRT4. Jak wspominałem - od razu frajda była duża i od razu, nie znając kompletnie tras, byłem w stanie walczyć o czołowe czasy wyznaczonych prób (z wirtualnymi przeciwnikami). Zapewne przydało się wielkie doświadczenie w upalaniu Colinów, nawet jeśli były to wydania sprzed ery DIRT.
Dwa razy byłem drugi, raz wygrałem, raz... nie ważne. Nie ma się czym chwalić. Jeździłem po szutrach Australii, potem zaśnieżonej, luźnej Szwecji odbijając się od śnieżnych band (fajny, realistyczny model). Niezwykle przyjemnie było na asfaltowym oesie w Hiszpanii (choć force feedback był za słaby - kwestia ustawień), a najciekawiej... w Walii, czyli tam, gdzie odniosłem zwycięstwo.
Porażka nadeszła w Michigan, ale dlatego, że był to mega szybki, szutrowy odcinek, gdzie naprawdę trzeba było szanować prędkość. Szczególnie w samochodzie R5 (kolejny element realizmu). Tam też strzeliłem dacha, ale... w tym samym miejscu poczułem przejście ze szwedzkiego śniegu na szutry - bardzo fajnie oddane i przyjemne.
Sympatycznym detalem, który zwrócił moją uwagę jest to, że po przejechaniu mety lotnej nadal trzeba samodzielnie dojechać do mety stop. Kolejny akcencik, bardziej zbliżający symulację do prawdziwego rajdu.
Jak wspomniałem, jazda była dość łatwa. Może to zasługa wolniejszej R5-ki, a może bardziej ludzkich ustawień, ale praktycznie od początku mogłem atakować. Oczywiście nie biłem rekordów, bo to wymaga zdecydowanie dłuższego upalania, ale już na starcie - klepka, kilka ratowań (raczej nie rozpaczliwych) i tor jazdy może daleki od ideału, ale fun już na starcie był i to duży, ale...
Dłużej się nad tym zastanawiałem, wspominając moje wrażenia z poprzednich DIRTów. Grałem na wszystkich, ale najwięcej na pierwszym i - incydentalnie - właśnie na Rally zdaje się (na imprezie moto na podstawionym symulatorze, zintegrowanym w klatkę samochodu). Jest jedna rzecz, która w każdym z nich mnie... dziwi. To hamowanie.
Tu właśnie narzuca mi się porównanie z Burnsem, który - jak to kiedyś ujął Hołek - jest "skomplikowany na siłę", ale także kultowy. W RBR nie ma szans, aby zasiąść pierwszy raz za kierownicą, deptać gaz do oporu i tylko korygować błędy. Jeden nieostrożny ruch i lądujesz na poboczu. Jedno opóźnione hamowanie i strzelasz dacha. Nie mówię, że jest lepiej. Sam najbardziej lubiłem zawsze upalać Colina 4 i gdybym miał wybierać jazdę dla funu, zawsze obstawiłbym produkt Colinowy (z wyjątkiem pierwszego DIRTA). Tylko właśnie te hamulce...
Działają tak skutecznie i bezproblemowo, że przepałowanie zakrętu jest sztuką samą w sobie. Problem jest odwrotny - traciłem mnóstwo czasu, bo zazwyczaj hamowałem właśnie zbyt wcześnie. Pod tym względem przypomina symulatory Formuły 1.
Jak przypuszczam są ustawienia, które znacznie utrudniają operowanie środkowym pedałem, na przykład blokując koła, ale na drugim stopniu trudności była to po prostu kaszka z mleczkiem. Słowem - utrzymać się na drodze (i w okolicach) jest po prostu bardzo łatwo, bo odhamujesz się prawie w każdej sytuacji.
Co ciekawe powagę sytuacji poczułem dopiero... na rallycrossie. Pamiętam, że moją absolutnie ulubioną opcją w Colinie 2 były właśnie wyścigi - a szczególnie ten asfaltowy, po górach. Człowiek wsiadał w żółtą Cordobę WRC i zaczynała się walka :D
W DIRT4 znów mamy wielkie i bardzo dobre ściganie, tyle że na torze rallycrossowym właśnie. Model jazdy wirtualnych przeciwników jest bardzo realistyczny, a samo opanowanie samochodu... Tu dopiero się przekonałem, że jednak jazda może być znacznie, znacznie trudniejsza.
Tym razem wsiadłem w B-grupową Lancię i skończyło się rumakowanie. Zaczęła walka - nie tylko z rywalami, ale nawet o to, aby dobrze zahamować, dobrze skręcić, w dobrym momencie zaciągnąć rękaw i odpowiednim slidem przejechać łuk. Nie do opanowania w kilkanaście minut.
Jazda bez trzymanki, która - przyznać muszę - na dość szerokich torach w Lancii okazała się znacznie trudniejsza, niż w na wąskich oesach w Fiescie R5. Wielka improwizacja. Daje do myślenia. Zapewne, gdybym przygodę na oesach rozpoczął w WuRCu moje wrażenia, co do łatwości prowadzenia byłyby inne. Ten temat muszę teraz zgłębić.
Na koniec pojeździłem tylnonapędowym, trzybiegowym truckiem po ziemistym torze, aby przekonać się, że ten tym "brudnego" ścigania to jednak nie dla mnie. Rallycross i rajdy to te dwie opcje, dla których warto będzie wrócić do DIRT4. Przede wszystkim muszę zobaczyć, jak to śmiga na trudniejszych ustawieniach i - ponad wszystko - gdy na oesy wyjeżdża się autem klasy WRC.
Jedna rzecz mnie jednak męczyła. Gdy pisałem o WRC06, niemało osób dissowało oficjalną pojeżdżawkę i wiele zachęcało mnie do spróbowania DIRTa. Nie brakowało opinii typu "tylko DIRT i nic więcej". Jeśli jesteście z tej rodziny, najnowsza czwórka z pewnością Was nie zawiedzie. Przeciwnie. Trzeba ją mieć, bo jeszcze poszerza horyzonty.
Osobiście jednak, z tego godzinnego zapoznania, wcale nie wyszedłem z wrażeniem, że "DIRT i nic więcej" - podobnie, jak po kontakcie każdą poprzednią generacją tej gry. Czwórka jest bardzo fajna, daje dużo funu i prawdopodobnie to najlepiej rozkminiona graficznie gra rajdowa, z jaką miałem do czynienia, ale... w żadnym stopniu nie obrzydziła mi WRC06. Przynajmniej jeszcze nie na tym etapie. Piękno świata - także wirtualnego - tkwi w jego różnorodności :D"

#simracing #gry #dirtrally #rajdy #dirt4
Pobierz N.....5 - Chyba pierwsza "szersza" opinia o nowym Dirt 4 od Cezarego Gutkowskiego
tl...
źródło: comment_UcvyGj25i41f9uGBh63KaVLo4XryIwBZ.jpg
  • 6