Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#zwiazki #niebieskiepaski #rozowepaski
Wkrótce zamieszkam ze swoją partnerką w moim mieszkaniu, jesteśmy parą 3 lata. Zarabiam 4x więcej od niej i zastanawiam się jak rozwiązać sprawę finansów tak aby nie poczuła się urażona, z drugiej strony nie chcę pełnić roli bankomatu. Nie od dziś wiadomo, że pieniądze mogą poróżnić. Do tej pory raczej byliśmy zgodni, że każdy płaci za siebie, czasem dokładałem. Ostatnio jednak zauważyłem podejście coś w rodzaju bo ty masz więcej, mnie na to nie stać itp. itd.

Jak to u was wygląda?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: dorotka-wu
  • 134
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@AnonimoweMirkoWyznania: Ale o co dokładnie pytasz? To że zarabiasz 4 razy więcej niż ona nic nie mówi, bo możecie mieć razem 5 tysięcy, a możecie mieć 50 miesięcznie.

Mieszkanie jest Twoje czyli co, ona ma Ci się dokładać do kredytu? Najlepiej jej daj umowę wynajmu do podpisania od razu, i weź kaucję na wszelki wypadek. A może Ty jako facet jesz dwa razy więcej, więc rachunki na jedzenie dzielcie 1:2, pewnie siedzisz więcej na kompie i tv, więc za prąd płaćcie 3:4, jeśli ona będzie prać Twoje gacie to pamiętaj żeby jej od czynszu odliczyć 50 zł/h za godzinę sprzątania. Jeśli ona bierze długie kąpiele to niech płaci więcej za wodę. Jeśli jedno z Was ugotuje obiad, drugie mu wisi 100 zł bo tyle kosztuje godzina prywatnego kucharza. Pamiętaj żeby doliczyć jej też koszty benzyny i amortyzacji samochodu jeśli ją gdzieś podwieziesz. Jeśli ona Ci zrobi loda, minus 50 zł od rachunku, jak Ty jej zrobisz dobrze, to ona Ci oddaje 50 zł, jeśli w czasie stosunku Ty dojdziesz a ona nie, wisisz jej 200 zł. I vice versa. Najlepiej miejcie kalkulator i notesik przy łóżku i od razu rozliczajcie każdą noc, bo się jeszcze pomylicie pod koniec miesiąca.


A tak
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Umówcie się jak to ma wyglądać i już. Ja sam mieszkałem z dziewczyną, która zarabiała dużo mniej niż ja i raczej nigdy jej nie brakowało, czasami po prostu jej coś kupowałem i zwykle ja płaciłem za zakupy. Od jakiegoś czasu ją utrzymuje i po prostu przelewam jej co miesiąc pare stów na swoje sprawy. Sama też dorabia na korepetycjach, więc zwykle ma jakieś hajsy. Nie ma żadnych sprzeczek co
  • Odpowiedz
  • 1
@AnonimoweMirkoWyznania od 7 lat w związku, od 6 mieszkamy razem, ja zarabiam trochę więcej, ale to bez różnicy. Wszystko dzielimy na pół. Nie mamy wspolnej kasy, każdy płaci za siebie. Rachunki, żarcie, ciuchy, wszystko. Jeżeli wychodzimy gdzieś razem to przeważnie każdy płaci za siebie, aczkolwiek często się "zapraszamy" na wzajem i wtedy, któreś z nas stawia. Nigdy nie poklocilismy się o kasę! A wierz mi zdarza nam się iść na noże.
  • Odpowiedz
  • 0
@Max_Sop no jeżeli ona swoje poczucie bezpieczeństwa opiera na jego zarobkach to brawo. A co jak niebieski z jakiegokolwiek powodu się zawinie? Znajdzie sobie następnego z lepszą kasą, żeby jej poczucie bezpieczeństwa zapewnił, bo się ksiezniczce nie chce postarać o lepszą pracę?? Pasożytnicze podejście bardzo
  • Odpowiedz
Kiedys myslałem ze wystarczy by kobieta była ładniutka, milutka i kochała mnie mocno.

Zycie szybko pokazało mi jak bardzo sie myliłem:-D


@Jackal-SS: Możesz rozwinąć? Bo w sumie to sam mam w tej chwili takie wyobrażenie, ciekawią mnie Twoje wnioski. Uważasz, że jakie jeszcze cechy miałaby posiadać potencjalna różowa?
  • Odpowiedz
@nika_blue: jak na różowego paska, twoje spojrzenie na sprawę jest bardzo męsko-centryczne.

Weźmy na przykład jakieś liczby: dajmy że eN (jak niebieski) mieszka sam, płaci 2000 miesięcznie stałych opłat + 200 za rachunki z liczników, eR (jak różowy) wynajmuje pokój za który płaci 800. eR wprowadza się do eN, rachunki wg liczników wzrastają do 300 (czyli o 100zł).
To co napisałaś wyżej to z grubsza tyle że w takim razie uczciwie byłoby żeby eR wyrównała tylko różnicę - czyli dopłaciła 100zł, wtedy wydatki eN się nie zmienią.
Ale wtedy dysproporcja jest ogromna - eN płaci 2200 a eR 100. Wprawdzie eN "nie stracił", ale eR zaoszczędziła na tym 700 złotych miesięcznie + mieszka w lepszym miejscu (no i na podziale obowiązków, towarzystwie i czułościach przecież ona też korzysta, może nawet bardziej niż eN). Jeśli wspólne zamieszkanie jest tak korzystne finansowo, to dlaczego cała korzyść ma trafić do eR, a eN ma tylko "nie
  • Odpowiedz
co ja ma zrobić.. ja pracuję a żona siedzi i zajmuje się domem.. czyli zarabiam od niej ileś tam razy więcej bo ile bym nie zarabiał to od zera jest więcej.. i co mam zrobić?
  • Odpowiedz
@KEjAf nie jest to męskocentryczna sytuacja (cokolwiek to znaczy). Gdyby to różowa zarabiała 4 razy tyle co facet i on wprowadzał się do niej, napisała bym to samo. Skoro są ze sobą 3 lata to już chyba wiadomo jakie są ku temu powody. I raczej inne niż finansowe korzyści.

Po prostu moim zdaniem na dłuższą metę takie wyliczanie sobie nie jest zdrowe. Za rok to ona może zarabiać 10 razy tyle co on, a on może stracić pracę i co? Ma go wykopać z domu wtedy bo go nie będzie stać na połowę rachunków? Albo kiedy jedno zachoruje to drugie mu odmówi pomocy bo mu się nie będzie opłacało i lepiej wymienić na połówkę która będzie w lepszej kondycji?

Byłam zarówno w związku w którym to ja więcej zarabiałam i w takim w którym zarabiałam mniej i nikomu nigdy nie przyszło do głowy nazywać tego sponsorką i utrzymankiem. Szczerze mówiąc to jest ohydne porównanie i ktokolwiek tak patrzy na związki ma chyba jakiś problem. Pieniądze to nie jest jedyna wartość w związku. A napisałam przecież, że normalna dziewczyna i tak nie pozwoli, żeby facet ją utrzymywał i sama się dorzuci. Ale jeśli on zarabia 8 tysięcy. A ona 2 to sam przyznasz, że dla niego dać 1500 na rachunki to nie problem, a dla niej 1500 to prawie cała wypłata. Nie wiem jakie op ma mieszkanie i opłaty, po prostu uważam, że nie zawsze pół na pół jest sprawiedliwie.
  • Odpowiedz
@nika_blue: napisałaś że uczciwie jest podzielić wydatki tak żeby mężczyzna "wyszedł na zero". A nie tak żeby kobieta "wyszła na zero" (a byłby to mocno inny podział). To miałem na myśli pisząc o męsko-centrycznym spojrzeniu.

Osobiście wolała bym jeść gruz z facetem którego kocham, niż homara w 5 gwiazkowiej restauracji z jakimś bobkiem który nie ma nic do zaoferowania poza portfelem.

To bardzo fajnie, popieram i lubię, ale dobrze wiesz że nie każdy tak ma.

Żadne pieniądze nie są warte spędzania czasu z
  • Odpowiedz
@KEjAf: myślę, że żałuje, popatrz na jej sztuczny uśmiech, który znika jak tylko Donald się odwróci, a jak ją przypadkiem objął gdzieś to miała minę jak by miała zwymiotować. Pewnie nie żałuje kasy którą ma dzięki niemu, ale na 100% się go brzydzi i bardzo się męczy w tym związku.

To o czym mówisz ma rację bytu w nowych związkach, gdzie faktycznie nie wiadomo co i jak. Gdyby się wprowadzała
  • Odpowiedz