Wpis z mikrobloga

Wot, Mireczki nadszedł czas żeby coś z siebie wyrzucić. Będzie długo, żałośnie i ogólnie nieciekawie.
Wszystkim, którzy okazali mi wsparcie w poprzednim wpisie, serdecznie dziękuję. Bo to garstka ludzi, garstka ludzi była.

Mojego męża wcale nie poniósł melanż, on po prostu obraził się na mnie w takim stopniu, że patrzył, jak dzwonię do niego milion razy i po prostu miał to w dupie, no bo jak to inaczej nazwać? Tak jak pisałam, nie spałam całą noc, jestem strzępkiem nerwów, nie chcę jeść, nie czuję się dobrze.

Chciałabym napisać coś ku przestrodze wszystkim ludziom, którzy mają problem z dystansem do drugiej osoby.
Wyszłam za mąż młodo, już pomijam wiek w liczbie, ale to naprawdę młodo. Najpierw wzięłam ślub wyznaniowy, następnie cywilny. Moi rodzice jak do tej pory o niczym nie wiedzą. I to jest już drugi błąd w tej karuzeli #!$%@?. Pierwszym był ślub po dość krótkiej znajomości. W kulturze, której czułam się częścią, bo się z nią wychowałam to norma, więc i dla mnie było normą. Ślub młodo sam w sobie nie jest zły, żeby nie było żeście się przeze mnie przestali żenić.
No i idąc dalej, o ślubie wiedziała tylko moja siostra i jego rodzina. Rodzice myśleli, że to mój chłopak.
Wyszłam za mąż za kogoś, kto najpierw miał problem z lekami typu tramal, a potem przerzucił się na mocniejsze rzeczy typu heroina. Boże, kiedy piszę o tym, brzmi to jak zupełna patologia, ale kiedy żyje się w takim bagnie, zupełnie się nie zauważa, jak szybko się tonie.
Nie pamiętam już, ile razy ogarniałam jego zaćpaną dupę zarywając noce i marnując dni. Z nikim nie mogłam się podzielić tym, co przeżywam, bo jakiż to wstyd. Gdyby jego rodzina się dowiedziała, od razu by go wydziedziczyli. I zostawili na ulicy. A my nawet po ślubie mieszkaliśmy tak, że ja byłam w domu studenta, a on u brata. Mieliśmy trudności w znalezieniu mieszkania, co generalnie on powinien zrobić jako mężczyzna (wciąż piszę z perspektywy kultury) i utrzymaniu pieniędzy, bo on ćpał.

Z ręką na sercu przyznam, że ja przez pół naszego małżeństwa nie wiedziałam, że bierze. Myślałam, że po prostu ma słaby organizm i choruje.

Tutaj kolejny błąd, zostawiłam dla niego uczelnię. Nie miałam czasu (spanie w samochodzie Bóg wie gdzie, żeby go ogarnąć, żeby nikt go nie widział), a przede wszystkim nerwów. Bardzo się kochaliśmy, ale też bardzo kłóciliśmy. W sumie nic dziwnego, kiedy on był pod wpływem czepiał się o wszystko.

Oddawałam mu też pieniądze. Sama dostawałam tylko od rodziców, a i tak połowa trafiała do niego.
Oczywiście nie mogłam wychodzić z domu, bo tak "nie przyjęto" (kultura) Więc generalnie byłam zamknięta w czterech ścianach z moim rodzącym się #!$%@?. Przykra sprawa.

Ale przez cały ten czas wierzyłam w miłość, że ona jest silniejsza, że wszystko przetrzyma. I moja była. Co do jego mam wątpliwości.

Tak jak widzicie, #!$%@?łam po całości, bo nie mam mieszkania, szkoły, pracy, roku z życia i rodzina mnie zabije jeśli się dowie. (uczelnie #!$%@?łam niestety już drugi raz)

Chciałam się nawet zabić, ale ten pomysł sam w sobie wydaje mi się tak głupi i żałosny, że płakać mi się chce nad swoją egzystencją. Po prostu, czasem jest tak śmiesznie, że aż nie ma z czego się śmiać. Nie mogę wyobrazić sobie bólu, jaki uczyniłabym rodzicom. A nie daj Boże, ktoś jeszcze pomyślałby, że to przez tego dupka. Takich słów w ogóle bym nie zniosła i wróciła z zaświatów, żeby straszyć niegodziwców, którzy tak myślą.

Bardzo chciałabym jak najszybciej wyjechać, ale na to potrzeba pieniędzy, do pieniędzy potrzebna jest praca, do prac mieszkanie, do mieszkania pieniądze itd.
Bo ja z tamtego domu studenta się wyprowadziłam, wyjechaliśmy wtedy na jakiś czas do Niemiec, niestety przez jego braki w dokumentach musieliśmy wrócić. Wtedy nie brał przez dłuższy czas i można powiedzieć, że dopiero wtedy go poznałam. Zakochałam się w nim na nowo. Zupełnie inny człowiek! W Polsce też starał się nie brać - kilka dni, tydzień, miesiąc. Niestety potem się łamał. Każdego dnia płakał przez ten nałóg i chyba wiara, że w końcu mu się uda trzymała mnie dalej przy nim.

Opowiem wam jeszcze jeden wątek, o ile jeszcze nie usnęliście, albo nie wyłączyliście przeglądarki.

Kiedyś byłam w związku z jego kolegą, dawne dzieje. Poznaliśmy się jeszcze jako dzieciaki. Dużo razem przeżyliśmy. Mój mąż doskonale o tym wiedział i mówił, że nie ma z tym problemu.
Kiedy przedwczoraj nie odbierał telefonu, napisałam do tego naszego kolegi, żeby on z kolei zadzwonił do mojego męża, i że się martwię i takie tam.
A tu nagle, mój mąż przyjeżdża wczoraj i stwierdza, że w tym tkwi przyczyna niepowodzenia naszego związku. No kuuurwa. Rewelacja.
W sensie.. ŻE PISZĘ ZE SWOIM BYŁYM. #!$%@? w to, że napisałam, bo umierałam ze strachu o niego.
W ogóle, że mój były to mój były to jest największy problem. Bo u nich to ogromny wstyd, on się uniżył biorąc mnie za żonę, a temu koledze nie może spojrzeć nawet w oczy.

Chyba w tej #!$%@? akcji to mnie #!$%@?ło najbardziej. Sam nie widzi swoich grzechów, a mi wygarnia coś, co było dawno temu.

Powiedział mi jeszcze coś, co jako kobietę zabolało mnie najbardziej. On nie chce mieć ze mną dzieci. Raz zaszłam i poroniłam na samym początku ciąży. Potem każdego miesiąca prosiłam go o dziecko (taki instynkt, natury nie oszukasz), rozmawiałam o tym. On też się cieszył, zgadzał, chciał, a w końcu powiedział to. Ja #!$%@?. Tak nie poniżył mnie jeszcze nikt.

Najsmutniejsze jest, że zostałam dosłownie z niczym, jeszcze poharatana psychicznie. Boję się nawet głośniejszego dźwięku. Być sama.
Co robić, kochani? Jak jebnąć to wszystko i wyjechać w Bieszczady, jeśli w portfelu pusto?

Wiecie Mirki, dla mnie miłość naprawdę oznacza poświęcenia i trwa aż po grób. Robiłam wszystko, dosłownie wszystko, a to i tak było za mało. Dlatego proszę, nie mówcie następnym razem, że nie ma kobiet, które skończyłyby za wami w ogień. Ja na tym Titanicu zostałam do końca, mam nadzieję, że Rose podsunie dupę i nie pozwoli mi zamarznąć w wodzie.

Dzięki wszystkim, którzy przeczytali.

tl;dr: mój mąż to niewdzięczny #!$%@?

#zalesie #depresja #truestory #rozowepaski #niebieskiepaski
  • 155
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@eishatt: jaka ty jestes #!$%@?, ze nie majac srodkow prosilas sie o dzieciaka. Zycie mu chcialas zmarnowac na starcie? Ten twoj chlop ma pod tym wzgledem wiecej rozumu. Ogolnie niezla patole reprezentujecie. To musi byc zarzutka
  • Odpowiedz
@eishatt: Rozwód z jego winy (koniecznie, bo jeszcze Cię pozwie o alimenty!), powrót do rodziców, dojście do siebie, wyjście na prostą, normalna praca i wtedy start od nowa. Nie ma, naprawdę nie ma innej opcji.
  • Odpowiedz
@eishatt: mamy w pracy powiedzonko na takie sytuacje jak Twoja, tj. których racjonalny człowiek nie może zrozumieć

miłość przemija, ale syndrom sztokholmski zostaje


nie chcę straszyć, ale dalej będzie tylko gorzej.
  • Odpowiedz
@eishatt: Do rodziców wrócic musisz w rozwodzie pomogą tobie. A co studiowałaś? Fajnie piszesz wiesz ;) Mam nadzieje, że nie dasz już temu czeczenskiemu narkusowi marnować sobie zycia.
  • Odpowiedz
Niestety potem się łamał. Każdego dnia płakał przez ten nałóg i chyba wiara, że w końcu mu się uda trzymała mnie dalej przy nim.


@eishatt: w ogóle mam deja vu, w zeszłym tygodniu byłem przy 3-godzinnym przesłuchaniu, gdzie kobita w końcu uciekła, ale to dopiero po tym jak ją zgwałcił i musiałem ją zresztą bronić przed pytaniami prokuratorki i psycholog, które nie mogły zrozumieć dlaczego tak długo wszystko znosiła

trzymać
  • Odpowiedz
Wiecie Mirki, dla mnie miłość naprawdę oznacza poświęcenia i trwa aż po grób.

@eishatt: on Cię nie kocha. im szybciej to zaakceptujesz, tym lepiej dla Ciebie.

Ja na tym Titanicu zostałam do końca, mam nadzieję, że Rose podsunie dupę i nie pozwoli mi zamarznąć w wodzie.

nie filozofuj, nie baw się w poetyckie porównania, bo Wasza sytuacja jest przaśna do bólu - jesteś, prawdopodobnie, dobrą osobą, która tkwi w toksycznym
  • Odpowiedz
@eishatt: Kurcze, podstawowy błąd, pozwoliłas być na utrzymaniu męża, niezależność to moim zdaniem podstawa każdego udanego związku, tak jak sama teraz widzisz, nie masz mieszkania, nie masz pieniędzy, generalnie jesteś w dupie. Co ja bym zrobiła na twoim miejscu? Wróciła do rodziców, usiadła z nimi i porozmawiala. Powiedziała prawdę, jak jest rzeczywiście, że wzięliśmy ślub, że okazał się cpunem, że nie masz gdzie mieszkać i ani gorsza przy duszy. Będzie
  • Odpowiedz
@eishatt: Strasznie mi przykro to wszystko czytać :( dziewczyno, pomyśl o sobie w końcu. Zrobiłaś pierwszy krok - napisałaś to tutaj. Dobrze w środku wiesz, że nie będzie lepiej - człowiek wychodzi z nałogu tylko, jeśli sam chce. Twój mąż ewidentnie wraca za każdym razem, jest mu tam dobrze. On robi i mówi, co mu się podoba, a Ty starasz się tańczyć tak, jak Ci zagra. Znam to, bo sama
  • Odpowiedz
@eishatt: no kurde sama sobie piwa naważyłaś, idź po socjal czy coś albo wyjedź do niemieckich sąsiadów jak dostaniesz piniążki od rządu i tam szukaj jakiejkolwiek pracy i zrób studia czy jakąś tam szkołę, mają stawkę minimalną lepszą niż w polsce, nadal lepszy "startup" a pracy tam nie brakuje, bo większość emigrantów tylko chce piniondze od rzonduf
  • Odpowiedz
  • 9
@eishatt kultura i kultura, #!$%@? to kobieto. Nie licza sie jakies wyssane z palca z zasady kiedy ty serio cierpisz. Kopnij go w dupe i wracaj do rodzicow. I milosc nie polega na tym ze jest sie ze soba na dobre i na zle.
  • Odpowiedz