Wpis z mikrobloga

#zzyciaprzedszkola #przedszkole #dzieci #heheszki #pracbaza

Przed Wielkanocą młode robiły na plastyce kury, śmieszne takie, z dyndającymi nogami ze sznurka. Biegały potem po sali z tymi kurami gdacząc wesoło. Najgłośniej gdakał B.:
- Ko! Ko! Ko!
W pewnej chwili znieruchomiał, zamyślił się i rzucił w przestrzeń myśl dnia:
- Kury to chyba lubią kokosy...

Co jakiś czas ćwiczymy z dziećmi ewakuację z przedszkola. Małe poznają zasady: na dźwięk dzwonka i hasło "Ewakuacja" mają zostawić cokolwiek robią i natychmiast ustawić się w rzędzie przed drzwiami. Testuję ich w różnych sytuacjach: podczas zabawy, przy śniadaniu, w trakcie przebierania się na gimnastykę itp. Idzie nam całkiem nieźle. Ostatnio na dźwięk dzwonka S. wyskoczył z łazienki podciągając majtki w biegu. Nie zginiemy.

Chyba jestem trochę zacofana. Wałkuję z dzieciakami tego jamniczka, co to wyturlał się z koszyczka, te kolorowe kredki, co rysują wszystko to, co chcę, tę żabkę małą re-re-kum-kum, produkuję się i gardło zdzieram, a co było ostatnio hitem u czterolatków podczas zabaw na placu zabaw?
Co?
"Ona czuje we mnie piniądz!"
Jakiś czas później piosenka ewoluowała i ona czuła w nim bigos...

Bardzo często tańczę z moimi przedszkolakami. Uczymy się różnych układów: do muzyki klasycznej, tańców ludowych, zumby itp. Kiedyś znalazłam dla nich fajny układ do "Papaya" Urszuli Dudziak. Młode zachwycone. Po kilkukrotnym przetańczeniu układu razem z nimi podsłuchałam rozmowę dwóch chłopców:
- Ej, a widziałeś? Jak ciocia tańczy, to nawet jej włosy tańczą.
Królowa dyskoteki...

Miałam kiedyś w grupie maluszków L. - małą, słodką blondyneczkę. Któregoś dnia dzieciaki przebierały się do leżakowania. J. tak niefortunnie ściągał spodnie, że zsunęły mu się też majtki i na światło dzienne wyskoczyło to i owo. Woźna spojrzała na niego i zawołała: J., podciągaj szybciutko te majtki, bo ci wszystko widać. Na to L. obrzuciła owo "wszystko" wzrokiem i rzuciła luźno: No co, przecież fajny ma tyłek.

Wiosną w przedszkolu mieliśmy piknik rodzinny. W planach były kiełbaski z grilla, ale nagle okazało się, że kiełbaski są, a grilla nie ma. Jedna z mam z Rady Rodziców powiedziała, że ma w domu dużego i może przywieźć. Niestety jej synek, mały J., wpadł w rozpacz, że mama pojechała bez niego. Przejęłam młodego i zaczęłam go pocieszać.
- J., słuchaj, mama ma bardzo ważne zadanie, musi nam piknik uratować.
J. buczy.
- J., mama zaraz wróci, nie masz się co martwić.
J. siorbie nosem. Woźna przyniosła nam chusteczkę.
- J., weź się w garść, trzeba się do porządku doprowadzić. Mama zaraz przyjedzie, jak ty do niej pójdziesz taki zapłakany. Wycieraj oczy i nos, i nie płacz więcej, bo to jest nasza ostatnia chusteczka. Jak znów zaczniesz płakać, to już nie będzie czym się powycierać.
J. przestał płakać, wytarł oczy. W tej chwili dopada do nas mama F., przysł#!$%@?ąca się wcześniej naszej rozmowie, wręcza J. całą paczkę chusteczek z tekstem "To ja mu dam, jak nie macie".
J. spojrzał na chusteczki... i znów zalał się łzami.
Spojrzałam na zdziwioną mamę F. i rzuciłam szeptem "To był taki wybieg..." Mama F. zawstydzona opuściła oczy i odrzekła "Aha..."
Dobrymi chęciami piekło wybrukowane...
  • 3
Miałam kiedyś w grupie maluszków L. - małą, słodką blondyneczkę. Któregoś dnia dzieciaki przebierały się do leżakowania. J. tak niefortunnie ściągał spodnie, że zsunęły mu się też majtki i na światło dzienne wyskoczyło to i owo. Woźna spojrzała na niego i zawołała: J., podciągaj szybciutko te majtki, bo ci wszystko widać. Na to L. obrzuciła owo "wszystko" wzrokiem i rzuciła luźno: No co, przecież fajny ma tyłek.


@dogmeat: Matko boska, co