Wpis z mikrobloga

Truestory z dnia dzisiejszego.

Z różowym byłem w szpitalu, USG + pobranie krwi (skierowanie dostaje się po USG). Wizyta umówiona na 9:40, przyjechaliśmy chwilę wcześniej. Dla jasności - badanie trwa ~10 minut od wejścia do wyjścia.

Oczywiście opóźnienie bo cały czas coś pilniejszego. A to z położniczego przywiozą jakąś, a to jakąś pacjentkę co później przyszła ale po zbadaniu przez innego lekarza na dodatkowe USG skierowali itd. Ja do roboty miałem na 9:00, przyjąłem że jak na 9:40 to będę na ~10:15, będzie git.

Ok. 11:40 podbijam do pielęgniarki i następuje konwersacja: "Proszę Pani, czekamy już 2 godziny, żona nic nie jadła od wczoraj bo na pobranie krwi, ciągle wchodzą osoby poza kolejką, czy możecie państwo przeprowadzić badanie? -Nie, o kolejności przyjęć decyduje lekarz. -To czemu umówiono nas na 9:40. -Nie wiem, o kolejności decyduje lekarz. -A czy lekarz może zdecydować się przyjąć nas pojutrze? -Y...". Poszła.

Różowa: "idź do pracy, poradzę sobie" Tak, jak wyjdzie coś nie tak na tym USG, to na pewno sobie poradzisz. Tylko później przez 20 lat będę słuchał, że cię nie wspierałem w takiej strasznej chwili.

Godzina 12:30. Już mam pianę na pysku ale nic do lekarzy nie mówię, burdelu nie robię, tylko sorkam i z różowym konwersuję że to jednak jest chore, że tak nie powinno być, że rozumiem że dziewczyny są tu z problemami, lekarze i #!$%@? robotą pod sufit, to ani jednych ani drugich wina, ale szpital jest po prostu źle zorganizowany a system nie działa, to jest fakt i nie ma z czym dyskutować. Jeśli umawiają nas na 9:40 to powinniśmy być ok. tej 9:40 zbadani a jeśli mamy 12:30 i nadal nie wiadomo kiedy będziemy zbadani to jest to kpina z ludzi. Różowa oczywiście: #niedenerwujesie #niedenerwujmie #takmusibyc #niegadaj #brzydkomowisz. Ja na to tylko, że rozumiem, jasne, nie mam do lekarzy pretensji, system #!$%@?, kasy za mało, teściowie lekarze więc doskonale wiem o co chodzi, ale szpital jest źle zorganizowany, nie ma tu o czym mówić i z czym dyskutować, to jest fakt. Różowa swoje: #niedenerwujmie #takmusibyc, plus "niedobrze, że tak powiedziałeś tej pielęgniarce, teraz to na pewno mnie na koniec wysłała kolejki, z #ztobatozawszetakjest" #kiedystosienatobiezemsci.

Włącza się różowa po drugiej stronie: "przepraszam, ja może nie powinnam, bo włączam się do państwa rozmowy, ale ... #takmusibyc, tutaj są ważniejsze przypadki, generalnie to ##!$%@? i #niedenerwujrozowego, #niechcetegosluchac", to nie jest "prywatna klinika". Moja różowa swoje: #niemownic #maracje #widzisz-a-nie-mówiłam?

Nic już nie mówię, nie ogarniam. Piana na pysku bo 1) różowa która się wcina też z brzuchem więc o ile normalnie bym #!$%@?ł jak psa tak w tym przypadku tylko sorkam dalej pod nosem, szeptem bo się boję głośniej, 2) bo moja różowa zamiast rzucić się obcej do oczu (niezależnie od tego czy ja mam rację czy jej nie mam, ja przynajmniej tak bym zrobił) to z obcą atakuje mnie i to jeszcze za komentowanie rzeczywistości.

12:40. Proszą. Zostaję na korytarzu bo ani na tym badaniu nic nie zobaczę ani w sumie do niczego tam nie jestem potrzebny. Różowa wysyła SMS: "bardzo mi przykro, że ze mną nie wszedłeś, to naprawdę dla mnie ważne". Przypominam - godzinę wcześniej wysyłała mnie do pracy. Wchodzę.

Pielęgniarka mówi, że przeprasza za "opóźnienie" ale w sumie to oni nie powinni nikogo przyjmować bo tyle mają przypadków z oddziału. A w zasadzie to dziś jest super dzień bo normalnie to ludzie po 8 godzin czekają. Mówię tylko, że się zgadzam w kwestii braku przyjmowania.

Badanie trwa 10 minut. Pod koniec do pokoju wbija jeszcze jeden lekarz, kierownik oddziału, mówi pielęgniarce że 15 minut temu go #!$%@? z funkcji, od teraz jest szeregowym lekarzem. Śmieję się pod nosem.

USG wskazuje, ze wszystko jest OK. Różowa wychodzi, cieszy się, mówi #szpitaltakidobry.

#!$%@? mać...

#gorzkiezale #syndromsztokholmski #instantkarma
  • 8