Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć mirko!

Piszę bo chciałabym się komuś wyżalić i poprosić o radę.

Postaram się zwięźle opisać sytuację w której obecnie się znajduję, dodam że bardzo często wydaje mi sie ona sytuacją bez wyjścia. Jestem od ponad trzech lat w związku. Praktycznie od samego początku tego związku wiedziałam że z moim chłopakiem jest coś nie-tak. Wczoraj dowiedziałam się dokładnie co to takiego: osobowośc chwiejna emocjonalnie typu bordeline. Spędziłam pół nocy nad artykułami traktującymi o tej chorobie, czując nieopisaną radość i jednocześnie nie mogąć pozbyć się uczucia beznadziei. Bo oto wiem, w końcu wiem z czym mam do czynienia, że jest na to nazwa, że mogę zacząć o tym rozmawiać, że to nie jest moja wina. Jednoczeście zaczęłam rozumieć że on przechodzi przez piekło, że tak często przez nie przechodził, a ja wymagałam od niego niemożliwego i nakręcałam tylko jego poczucie winy i depresję.

Niestety jego choroba ma na mnie ogromnie negatywny wpływ.

Pare razy w miesiącu przychodzę do domu z pracy by znaleźć go wpatrzonego w ścianę albo leżącego na łóżku, twarz bez emocji, puste oczy. Nie reaguje on wtedy na moje słowa. Nigdy nie wiem ile taki stan może trwać, nie wiem co go powoduje. Zawsze się obwiniałam, byłam przekonana że któreś z moich zachowań wpędziło go w taki stan. Reagowałam złością, gdy nie odpowiadał mi na pytania które wynikały z mojej troski o niego. Nie zdawałam sobie sprawy że on nie jest w stanie mi odpowiedzieć, zrozumiałam to dopiero dziś w nocy. Nadal muszę nauczyć się jak powinnam zachować się w stosunku do niego gdy jest w stym stanie. Ignorowac go? Zrobić mu herbaty? Być z nim? Mówić do niego o czymś co lubi? Mówić o miłych wspomnieniach które z nim dzielę? Jego już spytałam, odpowiedział że nie wie. Ma ktoś z was jakies doświadczenie w radzeniu sobie z taką sytuacją? Przyjmę sugestię, są na wagę złota.

Nie umiem sobie również poradzić z jego atakami złości, gdy krzyczy mi w twarz że jestem #!$%@? człowiekiem, najgorszym ścierwem na ziemi, że niszczę mu życie, że mam #!$%@?ć, że jestem egoistką, że gdy mówię z mych ust wylewa się gówno a nie słowa. Wszystko to zostaje ze mną na długo po jego atakach. Staram się robić wszystko by nie spowodować tego napadu złości, ale nic nie przynosi skutku. Na chwilę obecną wychodzę gdy zaczyna mnie obrażać, ale on po prostu krzyczy jeszcze głośniej bym mogła go usłyszeć przez dwie ściany. Co powoduje takie ataki? Wszystko. Zbyt długo waham się przy wyborze kiełbasy w sklepie spożywczym, zapytam „czy aby na pewno chcesz tam dzisiaj iść”, zasugeruję że może skoro boli go żołądek nie powinien jeść pizzy. Nie wiem które z moich zachowań, jakie konkretnie słowo, który gest może dany dzień zmienić z sielanki w piekło. Jego ataki złości przychodzą i odchodzą, czasami nie pojawiają się przez miesiąc albo dwa. Zawsze wracają.
Pewno wielu z was w tym momencie zastanawia się „Po ki-#!$%@? jesteś z kimś takim w związku? Zostaw go, znajdź kogoś nowego i zacznij cieszyć się życiem”. Nie mogę i mam ku temu dwa powody.

1. Każda najmniejsza sugestia zakończenia naszego związku powoduje albo reakcję opisaną wyżej, albo groźby „zabiję się jeśli mnie zostawisz” „po co mam żyć bez ciebie”. Sporadycznie wspomina o popełnieniu samobójstwa przy innych okazjach, gdy próbujemy planować przyszłość na przykład słyszę „Nie wybiegaj myślami tak daleko w przyszłość, bo mnie już tu wtedy nie będzie”.

2. Nie jestem z nim tylko dlatego że boję się że on się zabije, gdy go zostawię. Gdy jego umysł nie jest zalany negatywnymi emocjami, jest fantastyczną osobą. Często sprawia że się śmieję, prawi mi myliony komplementów, mamy wspólne zainteresowania i hobby, spędzamy ze sobą ogromną ilość czasu, moi rodzice bardzo go lubią, tak samo jak moi znajomi. Podoba mi się jego sposób myślenia, lubię gdy dzieli się ze mną swoimi spostrzeżeniami, zawsze pyta mnie o moje zdanie. Gotuje, sprząta, dba o mnie i chce bym była szczęśliwa. On potrafi być moim ideałem a ja nadal potrafię go kochać. Dlatego wierzę że warto próbować mu pomóc.

Jak mogę mu pomóc mireczki? Jak mam się zachowywać w stosunku do niego? Jak mam nie pozwolić by jego negatywne emocje wpływały na moją psychikę? Powiedzcie mi proszę, że jest nadzieja. Chcę przeczytać historię ze szczęśliwym zakończeniem. Bardzo tego potrzebuję. Najchętniej przyjmę rady od kogoś kto jest w podobnej sytuacji, tj. żyje z osobą cierpiącą na BPD albo od kogoś kto sam ma BPD.

Miłego wieczoru!

#zwiazki #psychologia #logikaniebieskichpaskow (A MACIE!) #bordeline #bpd

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
AnonimoweMirkoWyznania - #AnonimoweMirkoWyznania 
Cześć mirko! 

Piszę bo chciałaby...

źródło: comment_Qwv8qlCaG4JeaCxpWWeNxrBjGcg5hb2X.jpg

Pobierz
  • 12
@AnonimoweMirkoWyznania: Jeśli na pewno chcesz z nim być, to czeka Cię długa praca. On musi zrozumieć, co robi źle. Ale musisz wiedzieć, że samo zrozumienie niewiele da, bo on nadal będzie robił to samo. Różnica będzie tylko w tym, co nastąpi "po". A "po" będzie miał wyrzuty sumienia i będzie przepraszał. Jest chwiejny emocjonalnie, więc może nawet płakać albo odwalać jakieś szopki. Możliwe, że nawet teraz czasem to robi. Musisz zacząć
@AnonimoweMirkoWyznania: cóż - ewidentnie negatywnie na niego działasz. Zostaw go pod poradnią zdrowia psychicznego i uciekaj. Lepiej będzie mu naprawdę samemu. Przynajmniej z jego piekła zniknie toksyczny związek. Każdy związek z BPD jest toksyczny. Każdy niszczy obie strony. Opiszę Ci mechanizm działania Borderline. Otóż BPD to uszkodzenie obszaru mózgu odpowiedzialnego za pamięć i kontrolę emocji. Nie istniejesz (ani nikt inny) w jego głowie jak ktokolwiek w Twojej. Nie pamięta Ciebie i
@AnonimoweMirkoWyznania: ogólnie już się zachowujesz jak typowa ofiara przemocy domowej ("On nie zawsze jest taki! Mamy dużo wspaniałych wspólnych chwil! Te wybuchy to na chwilę!"). Jakby mnie jakiś facet nazwał ścierwem (?!) to bym się za siebie nie oglądała tylko pakowała walizki.
Jedyne co możesz mu pomóc to wysłać go do specjalisty. Jak nie chce i nie widzi, że ma problem to uciekaj jak najszybciej bo nic nie zdziałasz. Nie zmienisz
@AnonimoweMirkoWyznania: Borderline nie Borderline, nie wiem jak po takich słowach możesz dalej z nim być. Tak zachowują się słabi, toksyczni ludzie a od związków z nimi się ucieka lub wymusza zerwanie relacji. No ale widać, że należysz do sporego grona ludzi, którzy tego nie chcą lub nie potrafią zrozumieć.
@AnonimoweMirkoWyznania: Koniec będzie taki, że zostaniesz wrakiem człowieka.Po kawałku, dzień po dniu, rok za rokiem. Uciekaj. Zobaczysz jak szybko znajdzie sobie kolejną pocieszycielkę. Ci którzy mówią, że się zabiją zwykle tego nie robią. Robią to ci, od których tego nie usłyszysz. Wiem co piszę.
@AnonimoweMirkoWyznania: Najważniejsze, aby nie bagatelizować jego choroby. Jak najszybciej na terapię. Porozmawiaj także z jego lekarzem na temat tego jak powinnaś postępować. Jeśli go naprawdę kochasz i chcesz mu pomóc to obserwuj sytuację, w których ma ataki. Wyciągaj wnioski, sprawdzaj co go uspokaja a co drażni.

Powodzenia!
@AnonimoweMirkoWyznania Jedyny ratunek to konsultacja z psychiatra, dlatego, że depresja to poważna sprawa. Specjalista musi wystawić diagnozę i dać receptę na antydepresanty.
Miałem zaburzenia depresyjne.
Wpadałem często w pustkę, nie mogłem z nikim rozmawiać bo czułem, że nie ma dla mnie nadziei. W najgorszym wypadku próbowałem się ranić. To była mieszanina wszystkich moich uczuć: złość, smutek, tęsknota, radość itd.
Dopiero moja kochana mama, zmartwiona brakiem kontaktu ze mną , przyprowadziła mnie do