Wpis z mikrobloga

Wszyscy znajomi z film.org.pl zachwycali się tym Stranger Things, więc mimo, że nie przepadam za serialami postanowiłem obejrzeć. Zacząłem o 20:00, skończyłem o 2:30 :)
Ależ to jest dobre! Nie odkrywcze, nie świeże, ale tak wysmażone, że nie sposób się nie zachwycić.
Od pierwszych scen lata 80 wylewają się z ekranu i każdy, kto wychował się na Spielbergu, Carpenterze czy Kingu od razu poczuje się jak w domu, bo mimo, że nie znamy tego świata, to jednak mamy wrażenie, że jest częścią z nas.
Widać, że twórcy odrobili pracę domową, bo idealnie kopiują najlepsze schematy tego rodzaju kina, a ilość mrugnięć okiem do widza jest ogromna, a jednocześnie nie sprawia wrażenia nachalnej.
To co najbardziej rzuciło mi się w oczy, jeżeli chodzi o inspiracje to "Stukostrachy" i "Mgła Kinga" oraz "Strefą mroku" są tutaj chyba najlepiej widoczne.
Dzieciaki dobrane idealnie. Lucas i Dustin bezbłędni, Jedenastka też. Zresztą cała paczka to fajne, rezolutne i inteligentne dzieciaki.
Dorośli (zwłaszcza Winona i Hooper) też bardzo dobrzy (kolejny motyw z książek Kinga - szeryf mający problem z alkoholem). Fajnie też, że Steve nie okazał się stereotypowym bucem, tylko w porządku kolesiem, chociaż podczas ostatniej sceny z nim i z Nancy, ta druga uświadomiła chyba sobie, że to co powiedział jej Jonathan w lesie o jej rodzinie jest prawdą.

Kapitalna rzecz, do której jeszcze nie raz wrócę. Serial niemal idealny.

9/10

#strangerthings #seriale #netflix #80s
  • 4
@dqdq1: Możesz to tak nazwać, jeśli chcesz, w końcu nawet w wyjaśnianiu wątku, który pewnie nazwiesz zerżniętym z Podpalaczki, padają słowa "czytaliście Stephena Kinga?". Tak czy inaczej wyszło im to świetnie (moim skromnym zdaniem). Zżynając zachowali lepszy klimat, niż niektóre filmy, które były wprost adaptacją książek Kinga.