Wpis z mikrobloga

Nigdy nie płaćcie za kobietę podczas randki, na której liczycie na seks, bo to gorsze niż pójście na kurtyzany. Raz w życiu popełniłem ten błąd i do dzisiaj tego żałuję. Jeśli spotykasz się z kobietą i licząc na seks zaprosisz ją do restauracji czy tam kina to jest to nic innego jak opłata pieniężna za jej usługi seksualne. Można się burzyć, że jest inaczej, można krzyczeć, że to nie tak, można mnie uciszać, ale fakty pozostają bezlitosne. Idziesz do kobiety lekkich obyczajów i za 100 zł odbywasz z nią stosunek, spotykasz się z kobietą cięższych obyczajów i za te 60-70 zł wydane na obiadek, kawkę czy kino liczysz na to, że Ci się odda i odbędziesz z nią stosunek, nie wiedząc czy się zgodzi i często taka randka kończy się zwykłym pożegnaniem i samotnym powrotem do domu z portfelem lżejszym o kilkadziesiąt złotych. Co za frajerstwo. Idąc do dziwki przynajmniej masz pewność, że zaruchasz, posiadasz swoisty komfort i nie musisz się o nic starać. Jedne kobiety dają dupy za 100 zł, inne za obiad, inne za kino, ale podejście jest takie samo.

Tak jak mówię - raz popełniłem ten błąd. Gdy byłem młodszy poznałem wyjątkowo piękną dziewczynę, idealnie w moim typie, 9.75/10 i pomyślałem, że stanę na uszach byle tylko skonsumować tę relację. No właśnie, konsumpcja. Po rozmowie zapoznawczej odkryłem, że uwielbia sushi więc zaprosiłem ją nazajutrz do restauracji. Spotkaliśmy się na spacer, jak zwykle brylowałem swoim intelektem i poczuciem humoru po czym poszliśmy na sushi. Zamówiłem zestaw za 40 zł, powiedziałem że może sobie zamówić co chce. Zamówiła to i owo, sporo tego, ale myślałem, że wyjdzie z 40 zł, co razem da rachunek 80 zł. Po godzinnej konsumpcji wytwornych węgorzy dostałem rachunek opiewający na kwotę 127 zł. Struchlałem, ale z kamienną miną zapłaciłem i przypomniałem sobie, że za 100 zł miałbym dziewczynę z bloku obok na całą godzinę igraszek. Już miałem powiedzieć mojej lubej, że z czystej przyzwoitości powinna mi się oddać, ale ostatecznie nie musiałem bo i tak poszliśmy do mnie na noc i uprawialiśmy seks. Doznania fizyczne były miłe, ale czułem się fatalnie z myślą, że zapłaciłem aż tyle pieniędzy i że może oddała mi się w 50% przez mój charakter a w 50% przez te sushi.

Od tamtej pory całkowicie zmieniłem strategię i nigdy nie płacę za kobietę, a nawet sam nic sobie nie kupuję, chyba, że akurat naprawdę jestem głodny/spragniony i bez względu na randkę poszedłbym zjeść/się napić. Nie mam zamiaru płacić kobietom za seks i wychodzę z założenia, że powinny chcieć mi się oddać bez pieniędzy, a z powodu mojej osobowości i wyglądu. Poza tym nawet najlepszy absztyfikant nie ma 100% skuteczności i wiele kobiet po srogim wydatku odmówi i wówczas zostaniesz z niczym. Moja metoda jest prosta - zawsze umawiam się na spacer, po prostu, zwykły spacer aby porozmawiać, poznać się, po czym po kilku godzinach zapraszam kobietę do siebie. Zgodzi się - fajnie, podobam jej się i lubi mój charakter. Odmówi - spoko, nie przypadłem jej do gustu, przynajmniej nie wydałem majątku na jej fanaberie. Oczywiście chodzi tu tylko o relację seksualną - jeśli w danej kobiecie dostrzegam coś więcej niż urodę oraz intelekt i chciałbym dłuższej relacji to taka zapłata jest akceptowalna moralnie, bo chodzi o uczucia, a nie przyjemność seksualną. Gdy miałem kiedyś dziewczynę to wydawałem na nią krocie, lecz z miłości. Teraz nie wydaję nic, dopóki nie spotkam na swej drodze uroczej sarenki która będzie godna mych pieniędzy. I trochę mi żal tych wszystkich, którzy stawiają dziewczynom obiadki i kina, bo to forma dziwkarstwa i tani chwyt, próba obejścia swojego słabego charakteru i myślenie na zasadzie 'nie jestem zbyt ciekawy więc może zarucham jak wezmę ją do teatru'. Jeśli ktoś tak robi to spoko, ale mam prawo oceniać to jako coś żenującego.
#oswiadczenie #niebieskiepaski #rozowepaski #zwiazki #przegryw #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow
  • 17