Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Widziałem, że jakiś Mirek założył tag #wykopuczyzycia.

To może i ja czegoś nauczę młodszą gawiedź. (lvl28 tutaj)

Pierwszy raz upiłem się gdy miałem 13-14 lat. W tym samym wieku pierwszy raz piłem też wódkę do tego fajki. Piło się z kumplami, na wycieczkach, na spotkaniach po szkole, na urodzinach, imieninach itd. Każdy pił, każdy chciał się socjalizować, każdy chciał być częścią świata dorosłego. Z góry mówię, że nigdy nie byłem hardcorem. Zwykły Mirek, kumpel z którym zawsze się można napić. Z czasem imprezowało się coraz częściej i częściej. W wieku lat 18 byłem już zaprawionym balangowiczem, wszyscy żeśmy wtedy dużo pili. Kto więcej - tym lepiej. Później odbywało się rozmowy o tym kto ile wypił, kto odpadł, kto co wywinął po pijaku, kto dostał #!$%@? itd. Miałem to (nie)szczęście, że wtedy mogłem bardzo dużo wypić. Więcej niż koledzy, do tego nigdy nie miałem tzw. "zgonów", ani "urwanego filmu". Organizm był młody, w wieku lat około 20 nie było takiego kaca, chociaż nie raz się rzygało na imprezie. Balowałem wtedy w najlepsze, miałem mnóstwo znajomych, szalone imprezy, czasami picie 2-3 razy w tygodniu. Wszyscy znajomi pili, nie miałem kumpli którzy nie pili. Gdyby ktoś wtedy zapytał mnie czym się interesuję, to powiedziałbym, że balowaniem. Myślałem wtedy, że skoro wszyscy piją to nic się nie może stać. Myślałem, że to normalne, że tak po prostu jest. Gdzieś podświadomie sądziłem, że mam niezniszczalny organizm. W zasadzie to nie myślałem o tym za wiele, a na pewno nie przewidywałem konsekwencji, bo przecież 5 lat do przodu to była taka odległa przyszłość...

Teraz, gdy już jestem starszy, odkryłem jak bardzo zniszczyło mi to zdrowie.
Gdybym w liceum lub wcześniej wiedział jakie konsekwencje za te 10-15 lat przyniesie mi taki tryb życia, to przestałbym natychmiast.
Konsekwencje zdrowotne wyszły dopiero w życiu dorosłym, stopniowo niszczyłem sobie młody organizm i teraz bardzo ciężko mi się z tego podnieść. To są dolegliwości, które dotyczą wielu podobnych mi przypadków, ale nikt o tym nie mówi. Ciemna strona spotkań z kumplami na wódeczkę.
Na skutek nadużywania alkoholu miałem chronicznie zaniżoną odporność, a do teraz mam przewlekle problemy z żołądkiem, jelitami i odbytem, problemy z pamięcią, trudności w koncentracji, niekiedy trudności w wysławianiu się. Wyglądam na 10 lat więcej niż mam, podobnie też się czuję. Jak miałem lat 20 to dawano mi 30. Po 25 roku życia zacząłem też cierpieć na dysfunkcje seksualne, stany około depresyjne, nerwice i parę innych.
Dopiero od paru lat zacząłem kojarzyć, że może to mieć jakiś związek z alkoholem.

Najgorsze było to urojenie, że "nic się nie stanie", albo "przecież wszyscy piją". Chęć socjalizacji była silniejsza niż rozsądek. I faktycznie wszyscy z mojego otoczenia pili, tyle co ja, niektórzy nawet więcej, ale nikt nie żalił się na zdrowie, po prostu nie mówiło się o tym. Zaznaczam, że nie uzależniłem się od alkoholu w takim stopniu, żeby potrzebować pomocy z zewnątrz. Przez długi czas nawet nie zdawałem sobie sprawy, że "piątkowe balety" stały się rytuałem, a na studiach gdy miałem nawet więcej wolnego czasu, to piło się jeszcze częściej. Zauważyłem dopiero po latach, że przerwy - miesiąc, dwa, trzy, które sobie robiłem na odpoczynek od balowania, były po prostu chore. Nie powinno to mieć miejsca, kto zdrowy potrzebuje przerw?
Rzyganie żółcią? "Oj tam, oj tam, raz nie zawsze, to pewnie przez mieszanie wódki z piwem" - Nie. To przez zdewastowany na własne życzenie żołądek. Powroty nad ranem? "Oj tam, raz na pół roku się nie liczy" - Nie. To już jest objaw poważnego problemu. Urwany film? "Oj tam, przeziębiony jestem" - Nie. Jesteś w gównie i jeszcze trochę i będziesz miał problem, żeby z niego wyjść.

I tak, po latach, oprócz zniszczonego zdrowia nic mi z tego wszystkiego nie zostało. Znajomi się rozpłynęli, wspomnienia również.
W pełnym głębokiej samokrytyki przypływie szczerości stwierdzam, że miałbym dużo lepsze życie teraz, gdyby nie te wybryki młodości.

Czy żałuję? Tak.
Co bym zmienił? Zabroniłbym sobie spożywać jakikolwiek alkohol w wieku do 18 roku życia, a potem ograniczyłbym ilość i częstotliwość o połowę jeżeli nie w ogóle. Skupiłbym się na zdrowiu bardziej niż na wątpliwej jakości spotkaniach alkoholowych z których nic oprócz kaca nigdy nie przyszło. Zmarnowany czas poświęciłbym na uczeniu się czegoś przydatnego w życiu, albo chociaż na rozwijaniu zainteresowań.
Co mogę poradzić młodszym od siebie? Te posiedzenia z kumplami, wspólne picie, palenie, gadki o tym kto kogo ruchał, co #!$%@?ł po pijaku są GÓWNO warte i po jakimś czasie, mam nadzieję, że wcześniej niż ja, dojdziesz do wniosku z jak wielką stratą czasu i uszczerbkiem na zdrowiu się to wiąże. Nawet jak nie jesteś jakimś super alkusem-patusem to powinieneś się liczyć z negatywnymi skutkami.
Masz problem i nie wiesz jak przerwać ten krąg #!$%@?? Idź na imprezę na trzeźwo i nic nie pij. Idź do klubu na trzeźwo. Zobaczysz wtedy jak wielkie jest to patologiczne #!$%@?, jak ludziom #!$%@? po alkoholu, a niektórzy stają się agresywni. Może wtedy, gdy ujrzysz w jakim błocie się taplasz zrozumiesz, że cały ten przemysł alkoholowy, imprezownie, bary, puby, wszystko jest obliczone na twoją słabość. Płacisz za to, że ktoś podaje ci płyn po którym czujesz się dobrze przez tak na prawdę 3-4 godziny. A ci wszyscy kumple? Na dłuższą metę, wszyscy mają albo będą cię mieli tak na prawdę w dupie. I kiedy wasze alkoholowe więzi z czasem się rozluźnią, to okazuje się, że trzymała was razem jedynie wódka i papierosy, a te wszystkie wspólne popijawy nagle tracą jakikolwiek sens.

#truestory #gorzkiezale

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: XYZ
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 16
@AnonimoweMirkoWyznania: jakbym czytał swoją historię.... też miałem dużą odporność na alko i mogłem wypić więcej niż kumple co napawało mnie dumą, reszta też jak u Ciebie. Teraz jestem lvl 30, absolutnie trzeźwy od 2 miesięcy bo już co wieczór piłem 2-4 piwa ale została mi brzydka pamiątka po alkoholu - leczę się na depresję. Pozdrawiam cumplu
@AnonimoweMirkoWyznania:
Ja się "opamiętałem" wcześniej. Gdzieś tak przy 24 roku życia, przy czym zacząłem pić w ogóle koło 17 i nawet nie połowę tego co tu opisałeś. Teraz mi się nie chce. Człowiek trochę dorósł. Czasami sobie wyskoczę dobre piwko czy dwa, albo kilka kieliszków jakiegoś wysokiej jakości owocowego destylatu bez akcyzy, ale to bardzo rzadko. Zwykle się nie trafia bo wśród "młodych" już mało kto robi. Wódki zbożowe czy kartoflane
@AnonimoweMirkoWyznania: Masz bardzo podobną historię do mnie Mirku, z tym że ja mam aktualnie 23 lata.... Za miesiąc mam 24 urodziny i od razu po urodzinach planuję roczną przerwę od jakichkolwiek używek, ale chodzi mi tu głownie o alkohol. Planuje pojechać na parę festiwali muzycznych, szykuje mi się do tego wesele i tak się kierwa zastanawiam jak to będzie na trzeźwo. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Dam radę
@AnonimoweMirkoWyznania: Ja ostatni raz nawalony byłem chyba z 6 lat temu. Wcześniej aż tak często nie piłem, ale zawsze jak była jakaś impreza wśród znajomych, to poloweczka do gardła wchodziła.

Później z racji tego, że bardzo często musiałem wcześnie rano pomykać autem, to przestałem pić. Następnie przyszło na świat moje dziecko i zawsze wolałem być trzeźwy i w pogotowiu tak, by móc polegać głównie na sobie.

Przez te sześć lat byłem
@AnonimoweMirkoWyznania: Hmmm, nie wiem czy nie demonizujesz. Wiadomo, alkohol to zło i zniszczył miliony żyć i rozbił setki tysięcy rodzin. Mimo wszystko, jak patrzę wstecz do tego 13 roku życia i inicjacji do teraz gdy 26 na koncie to wcale nie żałuję tych imprez. Wiadomo, niektórych trochę tak gdy się naprawdę trochę przegielo. Ale ogolnie to byl fajny czas, fajne wspomnienia, fajne znajomosci. Czy sie nie ogarnalem moze jeszcze po prostu
@RevulsioN: Ja nigdy jakoś nie piłem, od początku liceum jestem 100% czysty. I wcale nie jest tak, że nie mam znajomych. Wręcz przeciwnie, mam kilka osób na które zawsze mogę liczyć i spora grupę dobrych kumpli. Są to osoby które piją, ale nie mają ze mną problemu. Może po prostu trzeba lepiej dobierać sobie towarzystwo.
@PizmakWu: Wszystkich znajomych, to nie potracilem, ale duże grono osób, które lubią sobie mocno pobalowac w weekend, znalazły sobie innego towarzysza w moje miejsce.

Zresztą każdy kto był kiedyś trzeźwy na domowce, gdzie każdy jest urobiony wie, że prędzej czy później zacznie czuć się trochę nieswojo..