Wpis z mikrobloga

Często się słyszy, że dostęp do broni na czarnym rynku nie jest żadnym problemem i jeśli jakiś sebix będzie chciał zdobyć broń, to ją zdobędzie. Chciałbym opowiedzieć wam związaną z tym historię.

Będąc młodym dresiarzem, miałem takiego kolegę, Sebka. Chodziliśmy razem do gimnazjum. Dość łatwo go sobie wyobrazić - miał po prostu najbardziej patolską mordę jaką w życiu widziałem. Gościu był kompletnie #!$%@?. Był tak stereotypowy, że czasem aż ciężko mi uwierzyć w jego istnienie. Uwielbiał cwaniakować i rzucać się do słabszych - szkopuł w tym, że był kompletnym leszczem i mało kto był słabszy od niego.

Krótka anegdotka, żebyście uświadomili sobie, jakim typem osoby był Seba.

Chodził z nami do szkoły taki Karolek. Straszna cipka, typ człowieka żyjącego po to, żeby odpisywać od niego zadania domowe. Na osiedlu gnojenie takich było ogólnie niemile widziane - panowało przekonanie, że są nawet przydatni, więc dopóki nie konfili to nikt ich nie ruszał, zwłaszcza, że skopanie takiego nie jest przecież żadnym osiągnięciem. Seba niestety nie do końca to rozumiał i ciągle próbował gnębić Karolka by zyskać poklask w stadzie. Popychał go, wyzywał, zrzucał mu rzeczy z ławki itd..

Któregoś dnia Karolek przyszedł do szkoły z takim zielonym zegarkiem na rękę. Wyglądał jakby go zrobiono z zawieszki od kibla, ale Karolek był z niego strasznie dumny i opowiadał wszystkim, że dostał go od mamy na urodziny. Jakiś dzieciak chciał być miły i udać, że choć trochę interesuje go życie Karolka, więc zapytał, czy może obejrzeć z bliska. Karolek zdjął więc zegarek i mu go podał. Wtedy Sebek zapytał "co to za gówno", wyrwał kolesiowi zegarek z ręki, i jebnął go do kosza.

Cóż, skończyło się to tak, że Karolek naprawdę się #!$%@?ł i po prostu mu #!$%@?ł. Seba już po pierwszej bombie tylko tarzał się po korytarzu i darł mordę jak deptana tchórzofretka, a Karolek #!$%@?ł go jak #!$%@? worek treningowy. Później Seba opowiadał wszystkim, że Karolek wziął go z zaskoczenia, i próbował nas przekonać, że "powinniśmy coś z tym zrobić bo to było nie w porządku i wbrew zasadom".

No i Seba postanowił kupić sobie klamkę. Na początku myślałem, że żartuje, ale to nie był koleś, którego stać na tak wysublimowany dowcip. W tym celu postanowił uderzyć do Czarnego. Chciał, żebym poszedł z nim - prawdopodobnie ze względu na to, że sam był #!$%@?ą #!$%@?ą.

Czarny to był koleś mieszkający w bramie Sebka. Był naprawdę ogarnięty jak na standardy patologii i wszyscy wiedzieli, że ma też różne dojścia u ludzi ustawionych trochę wyżej. Normalnie tacy goście jak Czarny nie zadają się z gówniarzami pokroju Seby, ale ten, ze względu na miejsce zamieszkania, znał go, czy tego chciał czy nie. Oczywiście ludzie z dojściami mają te dojścia między innymi dlatego, że nie są takimi debilami, żeby sprzedać klamkę jakiemuś gnojkowi, więc gdy Czarny usłyszał o co chodzi, to popatrzył na Sebę jak na gówno i powiedział tak:

weź się jebnij w ten głupi łeb i #!$%@?

Tak więc Seba #!$%@?ł, a ja razem z nim.

Myślałem, że po tym Seba porzuci ten jeszcze bardziej #!$%@? od niego samego pomysł, jednak się pomyliłem. Kilka dni później przyszedł do mnie cały podjarany i oznajmił, że znalazł gościa, który załatwi mu klamkę. Oczywiście tym razem też chciał, żebym poszedł z nim, jednak tylko po odbiór, bo hajs już dał.

Jego łącznikiem okazał się niejaki Patyk. Koleś o wyglądzie zgwałconego przez psa narkomana z anoreksją. Jarał tyle zioła, że jak zgubiłem się kiedyś w mieście, to wystarczyło kierować się wylatującym z jego okna dymem by trafić z powrotem na osiedle. Jedyną zaletą Patyka było to, że gdy na całym osiedlu nie można było dostać trawy, to zawsze można było iść do niego i kupić coś z jego prywatnych zapasów, bo koleś miał tego w domu więcej niż jedzenia. Znaczy to akurat marne porównanie, bo jedzenia nie miał prawie w ogóle, ale w każdym razie tego palenia było w #!$%@?. No i on właśnie powiedział Sebie, że za 5 stów załatwi mu klamkę.

Nie mam pojęcia, skąd Seba w ogóle miał te 5 stów. Podejrzewam, ze musiał je sukcesywnie #!$%@?ć matce z portmonetki przez ostatnie 3 lata.

W każdym razie, od początku wydawało mi się to podejrzane, bo ciężko było mi uwierzyć, że koleś niemający najwyraźniej dostępu nawet do prysznica może mieć dostęp do broni, ale #!$%@? wie, skoro ktoś mu sprzedaje zioło na kilogramy, to to też jest możliwe.

No więc poszliśmy w umówione miejsce po odbiór. Po jakichś 15 minutach na horyzoncie pojawił się Patyk. Patrzyliśmy jak zmierza spokojnie w naszym kierunku, i nagle, gdy był już mniej więcej 10 metrów od nas, z krzaków wyskoczył jakiś koleś krzycząc

STAĆ POLICJA

po czym założył Patykowi nelsona i przycisnął go do śmietnika. Patyk krzyknął do nas “#!$%@?", więc tak też zrobiliśmy.

Przyznam, że trochę się obsrałem, ale to nic w porównaniu z Sebą. W sumie nie wiem nawet po co uciekał, bo gdyby ktoś chciał go gonić, to wystarczyłoby podążać za zapachem gówna w jego spodniach. Próbowałem go trochę uspokajać, że nawet jak Patyk się rozpruje to nic na nas nie mają, ale niewiele to pomogło.

Następnego dnia poszedłem do szkoły. Na pierwszej przerwie tradycyjnie swoje kroki skierowałem w stronę garaży na dziedzińcu, przeszedłem na tył, przywitałem się z ziomeczkami, po czym odpaliłem czerwonego Viceroya. Po wypełnieniu rytuału zapytałem, czy widzieli Sebę.

Nie ma go dzisiaj

Przyznam, że zacząłem się trochę denerwować. Próbowałem mówić sobie, że na bank się zwyczajnie obsrał i nie przyszedł, ale mimo to nie mogłem się pozbyć wizji bagieciarzy zabierających mnie w kajdankach z majzy. Seba miał wyłączony telefon, więc poszedłem do niego po lekcjach, ale otworzyła mi jego matka, mówiąc, że Seba bardzo źle się czuje.

Tak to wyglądało przez kilka dni, dopóki idąc pewnego dnia przez osiedle nie zobaczyłem Patyka palącego szluga (albo szlugę #pdk) w oknie. Pomyślałem sobie “ty #!$%@? gnoju”, po czym wbiłem do bramy, wszedłem na trzecie piętro i zacząłem #!$%@?ć w jego drzwi. Oczywiście nie otwierał, więc poszedłem piętro niżej i zapukałem do drzwi Marcela. Charakterystyka Marcela nie jest ważna - wystarczy informacja, że #!$%@? był duży. Wyjaśniłem mu pokrótce sytuację, po czym poszliśmy z powrotem na trzecie piętro. Tym razem do Patyka zapukał Marcel.

Otwieraj te drzwi #!$%@? albo tam wejdę razem z nimi

Po chwili drzwi się otworzyły, a naszym oczom ukazała się przećpana morda Patyka. Na początku próbował się tłumaczyć, ale to było tak żałosne, że nawet Seba by się nie nabrał. Po krótkiej perswazji ze strony Marcela Patyk zaczął mówić.

Co się okazało: Patyk oczywiście nigdy nie miał żadnego dostępu do broni, a że nie miał też dostępu do obszarów mózgu odpowiadających za niebycie debilem, przyszedł mu do głowy ten genialny plan, zakładający zaangażowanie jego kuzyna w roli policjanta w celu #!$%@? nas na te 5 stów. W sumie nie chciało mi się tracić czasu, więc powiedziałem mu tylko, żeby oddawał hajs, a ten mi mówi, że nie ma. Z pomocą jednak ponownie przyszedł Marcel.

Masz frajerze oddać hajs i #!$%@? mnie to #!$%@? boli czy masz czy nie, jak nie masz, to bierz na plecy lodówkę i #!$%@? do lombardu

Patyk zrozumiał chyba, że jest na straconej pozycji, więc powiedział “no dobra” i skierował się do kuchni. Już myślałem że serio weźmie na plecy lodówkę, co byłoby całkiem komiczne, bo złamałby się pod nią jak... no, patyk, ale zamiast tego wyjął z szafki jakiś pojemnik na herbatę. Zaskoczony byłem tym, że w środku faktycznie była herbata, ale gdy wysypał ją na stół, to okazało się, że na dnie był jeszcze zwitek banknotów. Patyk odliczył 5 stów po czym mi je podał. Spojrzałem najpierw na banknoty, a potem na niego.

Co to #!$%@? jest?

Patyk popatrzył na mnie żałosnym wzrokiem.

Pięć stów które od was wziąłem

Tak naprawdę sam nie wiem czemu to powiedziałem, chyba po prostu mnie #!$%@?ł tym wszystkim.

#!$%@?ło cię Patyk? Po tym co #!$%@?łeś to mi wisisz siedem.

Widząc Marcela nawet taki kretyn jak Patyk musiał zrozumieć, że nie jest w stanie nic ugrać, więc odliczył kolejne 2 stówy. Na koniec Marcel sprzedał mu kontrolną lepę i wyszliśmy na klatkę.

Zwyczajową ceną za taką przysługę jest flaszka, jednak tym razem, ze względu na wzięte od Patyka odsetki, postanowiłem odpalić Marcelowi stówę. Drugą zostawiłem sobie, a resztę poszedłem oddać Sebie. Jako że dalej ukrywał się on pod kołdrą przed policją, włożyłem hajs do zeszytu i dałem jego mamie, mówiąc, że to notatki z majzy i żeby mu przekazała.

Ze względu na to, że Seba nie zagląda zbyt często do zeszytów, znalazł ten hajs dopiero po jakichś dwóch tygodniach.

Jaki z tego morał? W sumie żaden, ale historia fajna.

Pozdrawiam.

#coolstory #patologiazmiasta #salieri
  • 58