Wpis z mikrobloga

#postmanstories #czarnynotatnik

- Przepraszam panią najuprzejmiej, mam Privilage Pass, co mam z tym zrobić? - Willy nieśmiało zaczepił ostatnią osobę, w kolejce długiej jak ta po telewizory, podczas czyszczenia magazynów, albo po karpia.
- Czy ja słyszałam Privilage Pass? - krzyknęła różowa stewardessa, gdzieś na początku.
- Owszem.
- Zapraszam. Zapraszam na początek tej długiej jak noc kolejki.
- Privilage Pass, Biiiitches - rzucił Willy i z głośników poleciało Thug Life pewnego czarnego, niedocenionego rapera.
No dobra. Nie poleciało z głośników, ale w głowie Willy'ego grało aż miło. Nie powiedział też "Bitches" bo obraziłoby, to te roznegliżowane panny co stały w kolejce. Różowa stewardessa szybko przykleiła jakieś naklejki, spojrzała na stare zdjęcie w paszporcie i zaprosiła do samolotu.

- No to ci dopiero - pomyślał, podchodząc do swojego miejsca. 21a. Pięknie. Tuż za skrzydłem. Widok na ewentualną mgłę idealny. Ba... nawet szyba czysta, aby można było robić zdjęcia na Instagramka.
- Przepraszam czy to 21a?
- Tak.
- A czy pani ma 22b?
- Tak
- A czy te przeurocze, śliniące się dziecko, które zapewne będzie krzyczało cały lot ma 21c?
- Nie. Ono ma 21f
- No to pięknie. No to cudownie.
Willy rozsiadł się wygodnie na fotelu, wyciągnął telefon, odpalił muzykę. Bomba w górę, proszę państwa, bomba w górę. "Wymowny tekst" pomyślał i zachichotał pod nosem. Przy jego miejscu zrobiło się zamieszanie. Odwróci głowę i obok nie siedziała już pani, a pan, a dziecko nie siedziało na 21f, ale na kolanach pana.
- Przepraszam, chyba zaszło jakieś nieporozumienie.
- Jakież to?
- Pan nie jest kobietą. Tylko na chwile odwróciłem wzrok.
- A bo widzi pan, żona sprawdzała tylko, czy miejsce wygodne.
- Aha. A dziecko?
- A dziecko to dziecko.
- Proszę to dla dziecka - włączyła się w rozmowę stewardesa, a Willy spojrzał na nią błagalnie. Spojrzenia nie odwzajemniła - kamizelka, ale w rozmiarze XXL, powinna na malucha pasować. To tak w razie, gdyby nam dziś drzwi wypadły. Miłego lotu.
- Przecudownie - podziękował Pan.
Przygotowanie do startu. Stewardesy tańczą. Dziecko robi wygibasy. Kołowanie. Dziecko zaczyna się wiercić. Stop przed startem. Dziecko z zainteresowaniem patrzy na Willy'ego. Oho... to zaraz się będzie działo. Willy już widział swoje pękające bębenki uszne. Dopalacze włączone, hamulec zwolniony. 13G wciska w fotel. Dziecko patrzy za okno, patrzy na Willy'ego, patrzy na Tatę Pana swego, patrzy w okno. Nagle pyk. Dziecko śpi. Ot, tak po prostu. Pięknie cudownie przewspaniale. Wszyscy tańczą, stewardesy polewają szampana, a pilot zrobił salto. No kto by pomyślał.

- Proszę Państwa a teraz zabawimy się w kołyskę - powiedział kapitan.
No jak powiedział, tak zrobił. No to siup. Lewo, prawo, góra, dół. Kurka wodna. Cola mi się rozgazuje od tych podskoków. Fajne te nowe samoloty, mają połączenie bezpośrednio do Pilota, a może do Kapitana. Kto wie. Nacisnąłem guzik wezwania.
- Tu pilot. Czego?
- Przepraszam uprzejmie najlepszy Pirxsie ze wszystkich pilotów. Czy jest szansa jakaś, najmniejsza, aby twój podniebny rydwan, kołyską już nie był?
- Burk - burknął pilot
- Cola mi się rozgazowuje.
- A to co innego. Jeszcze tylko dwa razy i kończymy, bo Drugi Pilot już się zielony zrobił.

- Proszę Państwa, właśnie przelatujemy nad dżunglą - odezwał się Kapitan - można w niej znaleźć dużo ciekawych przykładów fauny, florę co najwyżej bakteryjną. HiHi - zachichotał rozbawiony swoim żartem - To tu wyrzucamy niesfornych pasażerów, także proszę uważać i nie drażnić stewardes.

- Proszę Państwa podchodzimy do lądowania - poinformował Kapitan - Proszę, aby uzbroić się w cierpliwość. Zajmie nam to 45 minut. Co poradzić samolot wolny, a przez pasażera na miejscu 11a przeciążony. Dziękuję za uwagę, załoga pozapinać pasażerom pasy, zarekwirować wszelkie napoje i jeszcze raz pokazać gdzie są kamizelki ratunkowe.
Samolot zawył, szarpnął, zabuczał. To chyba było podwozie. No jak podwozie się otwiera, to katastrofy nie będzie. Willy spojrzał na zegarek 40 minut. Czas najwyższy na to lądowanie. Bum... coś huknęło, coś gruchnęło a Willy'ego wyrwało do przodu. Niby lądowanie, a za oknem nadal chmury. Jednak nie chmury, a typowa brytyjska pogoda.

- Mgła jest fajna, mgła jest taka... jest taka melancholijna, poetycka - pomyślał Willy.
- Proszę Państwa, proszę nie klaskać - odezwał się znów kapitan - pasów tez nie odpinać, proszę dać mi zaparkować.
- Tak jest - krzyknęli chórem pasażerowie a Willy razem z nimi.
- Dziękuję bardzo. Witamy na pięknej wyspie. Niech wam się powodzi.

Drzwi się otworzyły, a rzeka ludzi się wysypała. W sumie to nawet wylała i zmieszała z innymi rzekami. Piękny widok, wspaniałe wrażenie. Rzeki znów podzieliły się, gdy doszło do odbioru bagażu. Willy zgarnął swój dobytek w postaci jednej dużej i jednej małej walizki, i ruszył po krętych korytarzach o nazwie Exit.
- Dzień dobry - zaczepiła Willy'ego sympatyczna pani, o wyjątkowo ładnej buzi i odblaskowej kreacji.
- Dzień dobry - przywitał się z uśmiechem na ustach.
- Pan nowy?
- W sensie?
- Pan nowy u nas. Zapraszam na chwile do stolika. Trzeba zobaczyć czy się pan nadaje.
- Oczywiście.
- Skąd pan do nas przyjechał - zapytała
- Z pięknej Polski, proszę pani.
- Ach cudownie. Jak długo pan planuje zostać?
- A jak długo mogę, bo chciałbym jakiś czas.
- Ile pan potrzebuje. Papierosy jakieś pan przewozi?
- Tylko dozwolona ilość. Jestem porządnym nowym.
- Cudownie. No to jeszcze jedno pytanie. Co pan zamierza tu robić.
- Ciężkie pytanie proszę pani, ale mam wcześniej przygotowaną odpowiedź. Uwaga. Mam zamiar żyć i płacić podatki.
- Wybornie. To już wszystko. Witamy na pięknej wyspie. Dziś jej nie widać, bo mgła, ale jutro podobno ma przez dziesięć minut świecić słońce.
- Cudownie. Nie mogę się doczekać.

Willy poszedł dalej. Minął czwórkę policjantów i jednego niesfornego pasażera. Trwała jakaś poważna dyskusja na tematy polityczno-alkoholowe. Policjanci zdecydowanie wygrywali. Ciekawe, od czego się zaczęło. Pasażer wyglądał na przejętego, a policjanci trzymając palce na spustach broni, na wyjątkowo zrelaksowanych.

Dryń Dryń. Willy spojrzał na telefon. Dzwonił Szofer.
- Halo?
- Panie Willy. Przepraszam, ale zaszła pomyłka. Wysłano mnie na inne lotnisko albo sam się wysłałem. Poczeka pan?
- Poczekam. Zapalę sobie. Zdąży pan w czasie jednego papierosa?
- Zdążę.
Nie zdążył. Willy wypalił pół paczki z przerwami na rozmyślanie. Z zamyślenia wyrwało go Dryń Dryń.
- Panie Willy, jestem na miejscu. Zaraz przybiegnę. Będę miał kwiaty i balona z helem w kształcie Wyspy.
- To czekam. Balon, pięknie.
- Też mi się podoba.
Po krótkiej chwili zziajany Szofer, był na miejscu. Pozbawił Willy'ego mniejszej walizki, dając w zamian balon.
- Przepraszam pana serdecznie, jakim samochodem będziemy podróżować? - zapytał Willy.
- Czarnym proszę pana, bo czarne są najszybsze.
- Czy może tym czarnym, co to właśnie jest odholowywany, przez ten żółty?
- Dokładnie tym. Przepraszam na sekundkę - ukłonił się Szofer i pobiegł co sił w nogach.
Zażarta, głośna, kulturalna dyskusja pomiędzy Szoferem a Kierowcą żółtego samochodu, została zakończona. Szofer dostał piękny, duży dyplom. W podzięce Szofer obiecał przelać darowiznę na rzecz firmy, w której pracował Kierowca.
- Witamy serdecznie, na pięknej wyspie - powiedział Szofer zamykając za Willym drzwi.
  • 20