Aktywne Wpisy
o__0 +150
Embeddable +6
Po ilu CV ktoś wam odpisał? Ja już wysłałem 352 w ciągu miesiąca i mam zero odzewu. Jestem absolwentem informatyki z pół roku expa w big4 (stricte programowanie) i 2 latach w banku ( mniej programowania)
#studiait
#praca
#programowanie
#studiait
#praca
#programowanie
http://www.wykop.pl/wpis/16847007/hejunia-mam-prosbe-do-mirkow-jak-sprowokowac-kobie/
Nie rozumiem tego podejścia "zapraszasz, płacisz". Nie raz miałem sytuację na #tinder, że jakaś dziewczyna pierwsza wyszła z propozycją spotkania. Do głowy NIGDY mi nie przyszło, by ktokolwiek w takiej sytuacji za mnie płacił, "bo mnie zaprosił". Zapraszające mnie dziewczyny, też jakoś nie nalegały że za mnie zapłacą. Spotykając się z dziewczynami z tindera, nie miałem podejścia w stylu "zapraszam ją na randkę", ale raczej "fajnie się rozmawia, może spotkamy się w realu by się poznać". Zakładam, że obydwie strony tak samo chcą poznać na początku nowego znajomego. Generalnie faceci wbrew pozorom nie mają takiego problemu, tylko właśnie kobiety. Dlaczego? Na tinderach czy #badoo czy innych portalach, w 99% przypadków, to właśnie koleś jest na straconej pozycji, bo to on powinien wyjść z propozycją spotkania. Nie oznacza to bynajmniej randki, tylko zwyczajnie chce on tę znajomość przenieść do reala i ewentualnie wybadać grunt. Dla faceta normalnym jest, że zawsze będzie płacił za siebie, niezależnie od tego, kto kogo zaprosi. Natomiast mnie #!$%@?, że wiele dziewczyn nie rozumie tego i forsuje właśnie coś w stylu "zapraszasz, płacisz", bo we wspomnianych 99% przypadków #!$%@? zapłacą. Nie chcę płacić to mogę iść z laską do parku? No racja, ale czasem fajnie jest sobie usiąść wygodnie w lokalu i przyjemnie porozmawiać. Niezależnie od płci, totalnie pazerną #!$%@?ą jest ktoś, kto wie, że np. nie chce wydawać hajsu/nie ma kasy na powiedzmy kino (przykład, ale może być i głupia kawa) a został zaproszony, to idzie na takie spotkanie z myślą "zaprosił/a, zapłaci". Jasne, można tak stawiać w przypadku dobrych znajomych, czy będąc w związku (bo prędzej czy później to do nas wróci), ale w stosunku do ludzi, których widzimy pierwszy raz na oczy i w ogóle chcemy dopiero poznać? I tak, raz na jakiś czas można się szarpnąć kiedy wiemy, że gra jest warta świeczki i kiedy na pierwszym spotkaniu widzimy, że druga osoba uczciwie podchodzi do tematu i płaci za siebie. Wtedy na kolejnym (jeżeli do niego dojdzie), można już ją oficjalnie "zaprosić". Ale nie, #!$%@?, na jakimś tinderze, kiedy niektórzy potrafią się umawiać na kilka spotkań w tygodniu i w sytuacji faceta, który ma płacić minimum 10+10 za jakąś kawę, kilkanaście razy w miesiącu, to jest jakieś #!$%@? nieporozumienie. Nie wiem skąd takie podejście, bo dla mnie czymś naturalnym jest płacenie za siebie, niezależnie od sytuacji. Jak w realu poznaję jakiegoś ziomeczka i mówię, że może zgadamy się na piwo, to nigdy nie było problemu. Podobnie z kumplami. Zapraszają mnie na piwo raz oni, raz ja ich i każdy płaci za siebie. Nie ma czegoś takiego, że jak ktoś mnie zaprasza, to wręcz oczekuję, że mi coś postawi. To jakaś #!$%@? pazerność. Ktoś mi powie, że to forma za poświęcony mi czas (jeśli ja zapraszam). #!$%@?, jeśli nie czerpałbym przyjemności z takiego spotkania, to nawet krata wódki by mnie nie przekonała (jeśli ktoś by mnie zapraszał). I też totalnie #!$%@? jest dla mnie takie podejście (bo serio, wiem, że niektórzy tak do tego podchodzą), bo ktoś taki wyżej sra niż dupę ma.
#oswiadczenie #oswiadczeniezdupy #gorzkiezale wołam #tfwnogf i #tfwnobf bo ich to też trochę dotyczy.
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Na pierwszym spotkaniu zawsze facet płaci. Po pierwsze dlatego, że praktycznie zawsze to on je zainicjował. Po drugie dlatego, że znajdujemy się w takim a nie innym kręgu kulturowym. Później do końca życia może Cię panna wozić swoim autem między knajpami i płacić za Ciebie jeśli taką znajdziesz, nieważne. Na początku płaci facet. Inaczej nie istnieje.