Wpis z mikrobloga

Otóż od jakichś kilku dni szukam pracy w charakterze programisty.

Mój największy problem jest jednak taki, że okres studiów, mówiąc to delikatnie, zmarnowałem. Robiłem głównie tylko to co kazali, a wolny czas spędzałem w 90% na hedonistycznych rozrywkach. Moja wiedza jest może i szeroka, ale zajebiście płytka. Coś tam wiem, coś tam kojarzę, o czymś tam słyszałem, ale jak dochodzi do jakichś szczegółów, to wiem mało.

Wiem jednak, że mam jakiś tam dryg do programowania - jak już do czegoś usiądę, to łapię wszystko dość szybko i w trakcie studiów nie miałem żadnych problemów z wykonywaniem projektów (oczywiście poza faktem, że zaczynałem je robić na ostatnią chwilę). Nie chwaląc się, jestem człowiekiem pojętnym i potrafię się szybko uczyć. Wiem również, że w jakimś stopniu mnie to interesuje i jakbym się konkretnie wkręcił w temat, to robienie tego dawałoby mi satysfakcję.

W pracy zawodowej upatruję największej szansy na to, aby w końcu się odbić i rozwijać się w tempie nieco szybszym niż tempo żółwia (samodzielne motywowanie się i siedzenie w domu nad własnymi projektami trochę słabo wychodziło do tej pory, zresztą hajs przecież też się sam nie zarobi).

Do tej pory już jedną rozmowę kwalifikacyjną zawaliłem i mnie nie przyjęli (no ale była firma z "wyższej" półki), a w najbliższych dniach czekają mnie 2 następne rozmowy - jedna na młodszego programistę Java, a druga na młodszego programistę .NET. Java to mój główny język programowania ze studiów, a w .NET mam parę miesięcy doświadczenia komercyjnego (praktyki+zlecenie - niestety, to całe doświadczenie komercyjne, jakie posiadam). Stąd aplikowałem na takie właśnie stanowiska.

Zastanawiam się, jak to rozegrać, aby mnie gdzieś przyjęli i abym w końcu rozwinął skrzydła.
Nie wiem czy to dobre, ale często na wstępie mówię, że nie mam dużych oczekiwań finansowych - a moją główną intencją jest zdobycie doświadczenia i oczywiście jeśli firma by mi coś takiego umożliwiła, to jestem skłonny zobowiązać się do dłuższej lojalności.

Wiem, trochę murzynowanie, ale w mojej sytuacji mi się po prostu należy i raczej nie powinienem mieć większych oczekiwań i roszczeń. Jak już kompetencje wzrosną, to wtedy można zacząć rozmawiać o większych pieniążkach.

Jak jeszcze mam trochę wolnego czasu, to staram się nadrabiać zaległości w swojej wiedzy, czytam, ogarniam różne kursy, staram się coś tam napisać - ale przy przebimbanych 5 latach to te 5 dni i tak mnie nie zbawi.

W związku z tym parę pytanek:

1. W takiej sytuacji jak moja - lepiej uderzać do większych firm (korpo itd.) czy też do mniejszych/średnich firm z bardziej kameralną atmosferą? W którym miejscu taki świeżak lepiej się odnajdzie?
2. Czy moja postawa na rozmowach, jaką zaprezentowałem, jest OK czy lepiej od tego odejść, bo zobaczą, że się nie cenię i nie jestem warty takiego stanowiska?
3. Czy miałoby sens np. danie sobie przez jakiś czas na wstrzymanie i ostre nadrobienie/poszerzenie swojej wiedzy (przy założeniu oczywiście, że rzeczywiście bym to robił, a nie się obijał jak do tej pory)? Rozważałem nawet taką opcję, aby ogarnąć skądś hajsu na te np. 3 miesiące życia, ostro poprzerabiać różne tematy i dopiero wtedy uderzać do firm na rozmowy.
4. Czy może w ogóle lepiej sobie odpuścić aplikowanie na stanowiska typu "młodszy programista", "junior developer" i szukać bardziej praktyk/stażów?

#programowanie #kariera #praca #pytanie #jakzyc #prokrastynacja
  • 7
paradoksalnie najleprzym rozwiazaniem bedzie cos pokroju mordoru. Ja tam wpadlem i udalo mi sie odnalezc. Teraz nie mam zadnych problemow w innych firmach.
@l1ght: niby tak ale nikt mi za to nie zaplaci. Czlowiek to takie zwierze ze albo nie zastanawia sie nad tym co pisze i pisze poprawnie, albo pisze swiadomie i robi bledy ktore musi poprawiac, ale nie wylapuje ich gdy ma malo czasu.