Wpis z mikrobloga

W nawiązaniu do [Tego wpisu](http://www.wykop.pl/wpis/16440799/mirki-co-sie-wlasnie-#!$%@?-to-ja-nawet-nie-ale-/) przekazuję ciąg dalszy historii.

Było wcześnie rano, za oknem jeszcze ciemno. Obudziłam się w swoim łózku, tzn on się pierwszy obudził z jękiem, który obudził mnie również (mam kobiecy płytki sen, od razu się obudziłam).

Przed chwilą gwiazda poprzedniego wieczoru leżała w bezruchu (zapewne próba retrospekcji wczorajszych zdarzeń) a następnie jak gdyby nic... otarł zarzyganą gębę i zaczął czołgać się po przedpokoju jak anakonda, bezszelestnie we własnych wymiocinach.

-Ocho- pomyślałam- zamierza uciec z miejsca zdarzenia i udawać, że nic się nie stało... Nie mniej jednak postawiłam się na jego miejscu, zapewne bania go #!$%@?, udam że śpie, wszakże wszędzie unosi się zapach zarzyganego parkietu ( #patologiazewsi i #przegryw level master). Wyszedł.

I już chciałam wstawać brać się za informowanie Mirko, jaki był finał tej sytuacji, gdy nagle -wielki powrót- N. wchodzi znów do pokoju, stawia coś na stoliku obok i...

Kładzie się znowu na podłodze w rzygach.

Przypominam- było dość wcześnie rano, drugi dzień okresu, od paru tygodni bez bolca, pijany #niebieskipasek leży mi w rzygach na podłodze, jaka mogła być moja reakcja?


N. Poczuł w sescie dosłownym co się dzieje, doszło do niego, że już nie śpięi wypowiedział kwestię tak oczywistą i tak bardzo z żołądka płynącą:


Zarechotałam tylko lekko, stwierdziłam że najlepiej będzie, jeśli nie będę poruszała tego niewygodnego tematu pt, co się wczoraj odjaniepawliło. Leżał tak dobrych parę minut, minuty zmieniały się w godzinę, w końcu #niebieskipasek zebrał się na odwagę i zapytał:
-Czy my wczoraj...?
Siedzi, patrzy pytająco na mnie swoimi przepitymi, przekrwionymi jak królik na spidzie oczam i czeka na najlepsze.
Możecie mnie nazywać #karyna lub #przegryw ale nie miałam serca się z nim droczyć- powiedziałam mu z uśmiechem na twarzy prawdę jak było.
- Bo wuiesz, ja wczoraj... -ciągnie temat dalej, widać że trochę mu kamień z serca spadł, ale dalej żenadometr ma #!$%@?. -Ja wczoraj... Ty #!$%@?... Chciałem wyjść ze stulei...
-No ale nie udało Ci się niestety- odparłam.
-Ty #!$%@? następnym razem mi się uda, wyrecytował na śmierdzącym alkoholem wydechu, po czym wyszedł, w mgnieniu oka puścił pawia obok muszli w łazience (no dobra, rzygał tam godzinę) i opuścił mieszkanie.

I co myślicie Mireczki- wieczorem znowu będzie się do mnie dobierał czy może puści porno i zjedzie na ręcznym>

#truestory #coolstory

P.S. Na stoliku postawił butelkę wódki więc zapowiada się kolejny ciekawy wieczór.

I żeby się nie męczyć z wołaniem to zakładam tag #inbanakwadracie- jak ktoś ciekaw finału to zapraszam do obserwowania.
  • 12