Wpis z mikrobloga

@Gavroche: à propos "no pain, no gain". Kiedyś wyciskałem sobie na poziomej, na ławkę obok podeszło dwóch ziomków. Jeden trochę ćwiczył, bo go widywałem - drugi jakiś nowy.
Nowy się kładzie plackiem na ławce, sztanga oczywiście za ciężka. Lata mu to na wszystkie strony. Wyjadacz pomaga i w sumie wygląda jakby robił martwe ciągi z podstawek ;) Kilka takich serii i już widziałem jak młody barkami kręci i je sobie rozmasowuje.
@Masterczulki:
Mnie uczono, że sztywność i obolałość to największy wróg sportowca.
Przeszkadza w treningu, zwłaszcza technicznym i nie wnosi nic do procesu treningowego.
Ból to objaw uszkodzenia tkanek, a uszkodzenia tylko wydłużają czas potrzebny na regenerację, a częsty trening to trening efektywny.
Kiedyś, w NRD, robiono badania, które wykazały, że trening co drugi dzień zmniejsza progres o 30-40%, wobec treningu codziennego.
W kulturystyce jest trochę inaczej, tu są potrzebne rzadsze a
@grski:
Dokładnie, gdyby kopacz rowów pracował tylko wtedy kiedy by chciał i miał siłę, kopałby ze dwa razy w tygodniu, bo przez resztę czasu byłby obolały i sztywny.
Na szczęście pracować trzeba codziennie i po około dwóch tygodniach regularnych sesji obolałość mija.

To samo z nami, przytłoczeni mitami o "przetrenowaniu" i "boli to rośnie" nie trenujemy wystarczająco często, by wykorzystać potencjał treningu siłowego i własnego ciała.
Moim zdaniem obecnie ludzie są