Wpis z mikrobloga

Ech Mircy dzisiaj mam egzamin na który nie dotrę nawet nie będę tłumaczył. I doszedłem do momentu gdzie potrzebuję jakiejś rady.

Zdałem sobie sprawę, że tak na prawdę nawet się tym nie przejmuję. Jest mi obojętne czy zdam teraz czy następnym razem...po prostu wiem, że zdam. Mam 24 lata i zacząłem późno studia i mimo, że wcześniej byłem podekscytowany to teraz gdy kończę pierwszy rok to teraz sam nie wiem co myśleć.

Studiuję to co lubię robić z tym, że sam z doświadczeniem jestem dużo do przodu i ten materiał mnie strasznie nudzi, bo zawsze i tak uczę się na własną rękę a zaliczenia czegokolwiek to tylko formalność. Sam na siebie zarabiam, więc biorąc pod uwagę fakt, że jestem w stanie utrzymać się za granicą nie harując dla kogoś w magazynie świadczy raczej o tym, że nie jest tak źle. Nauczyłem się języka i poznałem nowych, całkiem fajnych ludzi. Mimo wszystko mam w głowie wryte przekonanie, że gdybym kiedykolwiek musiał lub chciał pracować dla kogoś to muszę mieć jakieś potwierdzenie z uczelni, chociaż wiem, że nie do końca się to sprawdza. No i szczerze mówiąc ten kraj też już mi trochę zbrzydł.
Nie wiem skąd to się wzięło...brak jakiejkolwiek motywacji żeby chodzić do szkoły, jedynie chciałbym skończyć żeby dostać papier, że coś studiowałem. A tu jeszcze 2,5 roku. Co Wy byście zrobili? Myślicie że jest sens to ciągnąć czy po prostu dać sobie spokój? Perspektywa jeszcze 2,5 roku na studiach dziennych tak średnio mi się uśmiecha. Nie chcę podjąć głupiej decyzji, ale może po prostu się mylę myśląc, że tylko tracę czas i pieniądze.

Jak myślicie? Miał ktoś podobnie i postanowił zrezygnować?

#pytanie #przemyslenia #jakzyc #studia #studbaza #kariera
  • 1