Aktywne Wpisy
RicoElectrico +218
#niebieskiepaski #medycyna #rak
No dobra, wczoraj przyjęli mnie na oddział i dziś mi to lewe jajko wycinają. Jestem 4. w kolejce. Trochę się cykam ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Ciekawe kiedy mnie wypiszą, jest szansa na wtorek.
Wczoraj to była masakra, kazali przyjść na 8:00, ale prawie przez godzinę nic się nie działo. Potem jak już byliśmy na oddziale, to pielęgniarka wszystko wypisywała na papierze dla każdego pacjenta...
Jakbym
No dobra, wczoraj przyjęli mnie na oddział i dziś mi to lewe jajko wycinają. Jestem 4. w kolejce. Trochę się cykam ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Ciekawe kiedy mnie wypiszą, jest szansa na wtorek.
Wczoraj to była masakra, kazali przyjść na 8:00, ale prawie przez godzinę nic się nie działo. Potem jak już byliśmy na oddziale, to pielęgniarka wszystko wypisywała na papierze dla każdego pacjenta...
Jakbym
WielkiNos +232
Ekstrawertyczna juleczka egzaltacyjna dziwi się że pracujący za najniższą krajową kontroler biletów w komunikacji miejskiej nie zna 5 języków i nie skończył co najmniej 2 kierunków studiów.
Zamiast podejść i się po prostu odezwać lepiej nagrać tiktoka pokazującego wszystkim swój skrajny niedobór środka uspokajającego.
#bekaztwitterowychjulek #truestory #logikarozowychpaskow
Zamiast podejść i się po prostu odezwać lepiej nagrać tiktoka pokazującego wszystkim swój skrajny niedobór środka uspokajającego.
#bekaztwitterowychjulek #truestory #logikarozowychpaskow
tl:dr
Wróciłem sobie z treningu, godzina 23 i wchodzę do swojego korytka się wykąpać, poleżeć chwilę, się zrelaksować. Leżę sobie kulturalnie, nikomu nie wadząc (mieszkam sam, więc nikomu nie wadzenie jest dosyć łatwe), gdy nagle drzwi do łazienki się otwierają. Wchodzi do mnie jakaś babcia – taka zbiedzona, przygarbiona, malutka, z wyrazem zagubienia na twarzy. Ja z lekkim WTF nad głową z beniz niczym spławik falującym w wodzie.
Pytam grzecznie: „Przepraszam, ale co Pani tu robi w mojej łazience?”.
Babcinka coś tam duka: „Bo ja, bo coś tam, bo nie wiem, i coś tam i nie wiem i wyszłam i szukam i nie wiem”
Przerywam jej: „Ale jest Pani u mnie w domu, czego Pani szuka? Zgubiła coś Pani?”. Po chwili orientuję się, że ona ma totalną demencję i nie z abardzo ogarnia co się dzieje.
Po chwili takiego dukania jej łapię o co chodzi, biedaczyna wyszła z domu, poszwędała się po klatce i zapomniała jak wrócić do domu.
Wychodzę z wanny, zakładam szlafrok i wychodzę z nią na klatkę próbując pomóc. Pytam czy coś pamięta, adres, numer, jak wyglądają drzwi, które piętro, numer do kogoś bliskiego, czy zna sąsiada jakiegoś, cokolwiek co może być jakąś wskazówką. Nic babcia nie pamięta i ze łzą w oku patrzy na mnie i mówi: „Dobrze, że pana spotkałam, niech mi Pan pomoże”. Myślę sobie, że niezłe bagno, jak to rozwiązać.
Stwierdziłem, że będziemy obchodzić klatkę i może jak zobaczy drzwi to rozpozna. W międzyczasie dopytuję o numer mieszkania. Odpowiada w stylu: „yyyy, nooo, czterrrrrna… dwadzieeee. No nie pamiętam, widzi Pan jaka ja jestem…” i patrzy z uśmiechem i lekkim wstydem i łzą w oku na mnie. „Niech mi pan pomoże”.
No to co chwila pytam: „Jaki adres jest do pani?”. To mówi dziarsko nazwę ulicy, numer bloku, ale numeru drzwi już nie pamięta. Nie poddaję się i co pół minuty ponawiam pytanie. „Jaki do Pani adres? Ulica,numer a jaki numer drzwi?”. Po którejś próbie jak gdyby nigdy nic odpowiada „sto osiemdziesiąt siedem!”. Ja mało się nie posikam ze szczęścia w tym szlafroku, na bosaka na klatce, że w końcu jakiś przełom. No to kieruję się pod ten numer powoli z nią. Upewniam się, znowu pytam o adres. Kilka razy nie pamięta, ale po którymś razie znowu powtórzyła ten sam numer.
„Sukces” – myślę sobie.
Dochodzimy pod ten numer. Pukam – nic. Za klamkę – otwarte. Wchodzę, rozglądam się czy nikogo nie ma – pusto. Wprowadzam babcinkę, pytam, czy poznaje, czy to jej mieszkanie. Odpowiada, że nie wie, ale wydaje się być podobne.
Zakładam, że to jej. Żegnam się z nią i mówię, żeby zamknęła drzwi i nie wychodziła, bo znów się zgubi. Ona patrzy na mnie, wyciąga kluczyk, zaczyna wychodzić i wkładać klucz od zewnątrz. Ja załamany powstrzymuję ją i tłumaczę, żeby od wewnątrz się zamknęła i nie wychodziła, niech się spać położy. Posłuchała. Poczekałem chwilę, żeby sprawdzić, czy nie wyjdzie znów, ale nie próbowała. Odszedłem licząc na to, że to mieszkanie było jej.
Następnego dnia poszedłem sprawdzić, czy dalej tam jest. Zapukałem. Była tam, próbowała otworzyć, ale nie mogła kluczyka znaleźć. Albo ktoś ją odwiedził i zamknął, albo sama zamknęła i zapomniała, gdzie kluczyk włożyła – przynajmniej miałem pewność, że to jej mieszkanie i że jest w nim jeszcze.
Mimo wszystko smutno mi jak o niej myślę – starość to dziwka.
No i na przyszłość trzeba drzwi zamykać na klucz...
#truestory #sadstory #takbylo #coolstory #zgubilemsie #staroscnieradosc
@Sztabowy: XDDD nie wiem czemu ale zabrzmiało mi jak scena z Dnia Świra i zdanie wypowiadane przez oburzonego Miauczyńskiego.
dobre masz serduszko Mirku, starosc jest fatalna, a samotna starosc to w ogole dramat.
Albo z tamtego mieszkania wyszła inna babcia z demencją i zamieniły się mieszkaniami.
Chociaż w moim bloku to największa szansa jest na babcię, albo żula ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@tloczek: i jeszcze żeby było śmieszniej, to w samym szlafroku z 20 minut po tej klatce biegałem z nią :)
@publiczny2010: Klucz wyjęła z zamka od wewnątrz.
brawo Mirku za pomoc i ogarnięcie sytuacji ( ͡° ͜ʖ ͡°)
1) nie zamykasz drzwi? Nie boisz się, że ktoś podczas Twojego prysznicu wyniesie Ci coś cennego z mieszkania?
2) staruszka wyciąga klucz do mieszkania, a Ty dopiero na drugi dzień przekonujesz się, że to właściwe mieszkanie? Klucz pasuje = 100% pewności.
Jak prawdziwe, to gratuluję prawidłowej postawy. Ja dziś zaproponowałem pomoc dziewczynie wnieść ciężką walizkę po schodach przejścia podziemnego i poczułem energię.
Muszę przyznać, że to rozwiązanie nie było idealne, bo istniała możliwość, że to nie było jej mieszkanie, bo sama nie była pewna. Bełkotała, że podobne, że możliwe, że jej, ale ciężko było jej w czymś uwierzyć.
Chyba
- Nie widzieliście może starszej pani w piżamie? - zapytała.
Niestety nie widzieliśmy, więc pojechały dalej... do tej pory męczy nas, czy staruszce nic się nie stało.
Ale bądźmy szczerzy. Wszyscy staraliśmy się pomóc i z tego powinniśmy być
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora