Wpis z mikrobloga

Ech, ci dzisiejsi stażyści...

Sytuacja sprzed kilku lat.

Stażysta po kilku dniach pracy generalnie się #!$%@?, jest powolny, niedokładny, często siedzi bezczynnie mimo, że ma obowiązki. Taka fajtłapa roku, zresztą jak co trzeci stażysta. Wyczuł dobrą atmosferę, ale ta sielanka nie trwała zbyt długo.

Daję jemu z rana kartkę z listą 5 sztuk akt, które ma dla mnie przynieść z archiwum. Po godzinie wraca z aktami, ale jednych brakuje.
- O, tych nie było! Śmie pokazywać mi palcem, jak do dziecka. Dzięki, ślepy #!$%@? nie jestem.
- Więc szukaj dalej. Mówię, patrząc mu się prosto w oczy i po kilku sekundach zamyślenia pomagam, dodając:
- Sprawdź wszystkie półki w pokojach oraz akta w archiwum które są do odłożenia. Kombinuj.
Po godzinie udało mu się znaleźć brakujące ogniwo. Brawo!

Mam przerwę i nawiązuje się między nami rozmowa.
- Ech, ciężka ta praca, jestem już zmęczony (godzina 11). Zbyt dużo roboty jak na takie zarobki.
- Ciesz się, że zarabiasz te 7 stówek, kiedyś się zarabiało o wiele mniej.
- Ale ja mam staż finansowany z UE, to na rękę ponad 900 złociszy wychodzi. Kijowo trochę.
- O #!$%@?, to coś ci opowiem smyku (tak go nazywałem, ale akceptował – nie miał wyjścia).
- Gdy byłem w twoim wieku na stażu, to zarabiałem ponad 2 razy mniej od ciebie, z czego 300 złotych dokładałem się rodzicom do opłat, bo tak sobie założyłem i #!$%@?. Ceny z pewnością nie były dwa razy mniejsze niż obecnie. Na swoje szaleństwa miałem ok. 100 złotych miesięcznie.
- Ale też miałeś taką pracę jak ja teraz.
- Chyba #!$%@?łeś. Między relaksem a #!$%@? różnica jest spora. Przez cały okres trwania stażu w ciągu 8 godzin musiałem wysyłać korespondencję (czyt. wypisywać zwrotki i koperty, podbić pieczątki na pismach) – ponad 100 sztuk dziennie i wszystko wpisywać jeszcze (adresat, adres, nr akt itd.) do pieprzonego zeszytu w kratkę z kubusiem puchatkiem na okładce. Otrzymywałem co rusz zlecenia przyniesienia kilku akt z archiwum. Z samego rana otrzymywałem listę ok. 30 akt do przyniesienia, a bywały okresy, że było ich 100. Wyobraź sobie, że często przynajmniej 30% z nich nie było w archiwum i trzeba było ich szukać w sekretariacie, bo mogły być w jednym z kilku pokoi (obecnie jest system rejestracji akt w wydziale, więc jest o niebo lepiej ze znalezieniem ich). Miewałem listy po 30 akt do szukania jednocześnie po całym wydziale, więc trzeba było opracować systemy, dzięki którym nie patrzyłem się na każde spośród setek akt, zerkając przy tym, czy nie ma akurat ich na liście, bo do końca dnia bym się nie wyrobił. Jak już po godzinie znalazłem wszystkie, to w ramach odpoczynku zszywałem akta igłą i nićmi – ok. 80 sztuk. Dwóch kartek nie można było doklejać i używać zszywacza. Zszywałem zarówno 1 zwrotkę jak i rozszywałem 2 tomy akt, bo poprzednik dał dupy i na nowo je zszywałem, bo jakaś szycha chciałaby je przejrzeć za 15 minut.

- O chole…

- Nie przerywaj mi #!$%@?! Raz w tygodniu było odkładanie 500 – 700 akt do archiwum. Po 4 godzinach robota skończona, a nie tak jak teraz – w ciągu 2 dni i jeszcze narzeka. Nieraz siedziało się w archiwum przez 6h w ciągu dnia wśród kurzu i suchego powietrza. Tam się piło, jadło, ale na szczęście srało się gdzie indziej. Jak już archiwum miałem zakończone, to mogłem powrócić do pozostałych obowiązków, które w tym czasie się już nawarstwiły. Czasami były zadania specjalne, na przykład „zanieś szybko to pismo do Starostwa, bo to pilne”, albo „bądź tak miły i pomóż innemu wydziałowi, bo robią archiwum i trzeba akta przenieść z jednego piętra na drugie”. Średnio raz na dwa tygodnie trzeba było zastępować kogoś i przygotować wokandę, protokołować od 9 do 14 i wykończyć wokandę. A podstawowa robota się zwiększała. Tak naprawdę pracowało się non – stop, robiąc jedynie przerwę na jedzenie i toaletę. Można było odpocząć jedynie w czasie gdy urlop brało jednocześnie kilku pracowników, wtedy było to 7 godzin pracy. Tempo pracy nie było średnie, tylko szybkie. Między pokojami trzeba było chodzić jak Korzeniowski żeby się jakoś ze wszystkim wyrobić. Jak już wszystko zrobiłem, co się zdarzało bardzo rzadko, to sam szukałem sobie zajęcia wśród pozostałych obowiązków, żeby czas szybciej płynął.
Szybko się pocę, więc gdy były upalne dni, to już o 10 rano po wycieczce z aktami czułem mokre dupsko i jajca. Dobrze, że miałem koszulkę na zmianę, więc po piętnastej 2 koszulki były już mokre od potu. Tak się pracowało w urzędzie.
Była jeszcze masa innych, drobniejszych rzeczy, ale o wszystkim przecież mówić nie będę. Przez cały okres stażu (czyt. 12 miesięcy) nabrałem sporo masy mięśniowej, więc siłownia po pracy była już zbędna. W tym całym czasie wydolność mojego organizmu wzrosła chyba o 500%.
To co powiedziałem powinno tobie wystarczyć, aby zastanowić się, czy faktycznie masz tak ciężko.

Smyk zaniemówił i zrobiło mu się wstyd.
Wziął moje słowa na poważnie i od następnego dnia zaczął się już bardziej starać. Może dałem mu do zrozumienia, na czym polega praca stażysty i że jest to bardzo dobry sprawdzian przed pracą na etacie. Uczysz się zachowania porządku, systematyczności, lojalności oraz szacunku do innych a także stajesz się bardziej pewny siebie, co niesamowicie pomaga w dalszej karierze.

#sadowehistorie #coolstory #truestory #pracbaza
  • 53
  • Odpowiedz
@jojko: Mega bawia mnie tacy "hardkorowi" pracownicy, co to z niejednego pieca chleb jedli, majac ze 2 lata doswiadczenia.
Na stazystow, ktorzy #!$%@? jak male robociki zawsze jest malo kasy i gadka ze "powinni byc wdzieczni, ze w ogole maja szanse nabyc jakies doswiadczenie" (XD). Tymczasem to ci #!$%@? stazysci odwalaja cala robote za panie Halinki i Irenki, ktore pol dnia spedzaja na plotach i piciu kawki, komputer to ledwo
  • Odpowiedz
Ludzie zrozumcie, że to są praktyki, czyli praktykujesz pracę, żeby się czegoś nauczyć. O praktyki w renomowanych firmach praktykanci się biją nawet, jeśli są one darmowe. A na takiej praktyce można się po prostu wykazać. Urząd to chyba nie jest żadna prestiżowa praca, ale gdybym już był tam te 8 godzin, to bym się starał i nie #!$%@?ł. Nawet za darmo. A to dlatego, że skoro już tam jestem, to mam alternatywę albo się obijać i siedzieć na FB lub mikro lub grać w głupie gierki, albo naprawdę coś zrobić i czegoś się nauczyć.

Ja nawet nie wiem, czy by mi się chciało taką mowę wygłaszać takiemu kolesiowi, a znam takich, bo też miałem dwóch praktykantów w mojej firmie. Ale gdybym miał im o czymś opowiadać, to byłyby to czasy początków firmy, gdzie musiałem konkurować cenami i przez to miałem za dużo pracy, żeby się wyrobić w ciągu dnia. Wobec tego żeby się wyrobić z terminami, pamiętam dwa razy w swoim życiu maratony: praca 36 godzin (z przerwami na jedzenie/toaletę), 12 godzin na sen i prysznic i następnie znowu 36 godzin pracy.

A teraz, gdy jestem już starszy i bardziej doświadczony, po ponad dekadzie prowadzenia działalności mam z tego profity, ale ciężko wypracowane kiedyś.

INB4:
  • Odpowiedz
@NapoleonBornToParty: #!$%@?łeś xD jakbyś mnie tak potraktował to bym Ci chyba napluł w twarz xD ja nawet jeśli mam jakiś stażystów to traktuję ich na równi ze mną i nie mówię im żeby #!$%@? szukać akt tylko pokazuję im rzeczy, które są bardziej przydatne. A z tego co piszesz to ty jesteś jakimś woźnym albo macie #!$%@? podział obowiązków w wydziale. To miedzy innymi dzięki temu, że nie szmaciłem współpracowników
  • Odpowiedz
@NapoleonBornToParty: No, czasem to pracodawcy się nie starają. Nami się nikt nie zajmował, byliśmy bardziej kulą u nogi. Tym do sposobem za miesiąc rozwiązywania krzyżówek, jeżdżenia do Tesco, przeglądania internetu i spania każde z nas dostało 1000 zł (z Unii).
Ja tam chłopakom na dole to śrubki segregowałam, żeby tylko coś robić, bo można było oszaleć- wakacje, pokój w słońcu i brak klimatyzacji.
  • Odpowiedz
Przez cały okres stażu (czyt. 12 miesięcy) nabrałem sporo masy mięśniowej, więc siłownia po pracy była już zbędna


@NapoleonBornToParty: Znalazł sposób na budowę niesamowitej muskulatury w 12 miesięcy. Trenerzy personalni go nienawidzą.
  • Odpowiedz
@NapoleonBornToParty: Dobrze, że już nie pracuję z takimi jak ty. A zdarzyło się wiele razy. Podejdziesz do takiego, stary grzyb na jednym stanowisku przez x lat i wielki alfa i omega, zapytasz się o coś to albo odpowie z jakąś zaczepką, albo ze #!$%@? uśmieszkiem i poczuciem wyższości. Przez takich robi się #!$%@? atmosfera i odechciewa się pracować. Najlepsze jest to, że takich wielkich specjalistów i hardkorowych pracowników miałem w
  • Odpowiedz
Ale kisne za kazdym razem jak urzednikowi sie wydaje ,ze ciezko pracuje, bo przepracuje 8 godzin.
Aha... i zeby nie bylo. NIe pracuej fizycznie i nie wyznaje zasady,ze prawdziwa praca to tylko w metrach albo kilogramach.

Ale pbrutalna prawda jest taka,ze urzednik obsralby sie gdyby trafil do normalnego biura w prywatnej firmie. O wlasnej dzialalnosci juz nie wspomne.
  • Odpowiedz
@NapoleonBornToParty: byłem stażystą "w sklepie z pralkami". 6 miesięcy skrócone do 3, ponieważ mój szef okazał się zwykłym bucem i #!$%@?. Zacznijmy od tego, że w jego mniemaniu już w pierwszym dniu miałem wiedzieć to wszystko, co wiedział on. #!$%@?ł się, gdy nie wiedziałem jak coś zrobić i na każde moje pytanie odpowiadał tak, jakbym znajdował się tam za karę. Karę oczywiście dla niego. Nie powiedział mi co mam robić
  • Odpowiedz