Wpis z mikrobloga

#odezwadonarodu
Ludzie, mam dość patologizacji rzeczy trywialnych.
Przykład - odwieczny problem jak przekazać dziecku, skąd się biorą dzieci. Wciskanie bajeczek o bocianku, kapuście itp. to wg mnie przejaw szerzenia ignorancji. Nie rozumiem, co też w tym jest takiego "wstydliwego" lub krępującego?
Kwestia "skąd się wziąłem/wzięłam", to bardzo ważny aspekt wiedzy dziecka na temat tożsamości samego siebie.
Może nie wszyscy wiedzą, że dziecko uznaje dorosłych, a szczególnie bliskich dorosłych za kopalnię wszelakiej wiedzy tajemnej. Jesteście autorytetami dla swoich dzieci. Dlatego też mały człowiek zadaje pytania i jest to prosta analogia: ty wiesz tak dużo, to ja ciebie zapytam, bo ja też chcę wiedzieć. Za tym stoi jedna potężna siła napędowa. Jest nią ciekawość. Wbrew utartemu stereotypowi - ciekawość wcale nie jest żadnym stopniem do piekła - jest pierwszym i najbardziej pierwotnym popędem jednostki ku wiedzy. A chyba lepiej wiedzieć, jak nie wiedzieć, prawda?
Warto też dodać, że ciekawość jest emocją. Podstawową. Czyli taką, która (jeśli wierzyć koncepcji Paula Ekmana) jest uniwersalna dla wszystkich ludzi na całym świecie. Jest zatem czymś nieodzownym w naszym życiu i można zaryzykować stwierdzenie, że przyczynia się w bardzo dużym stopniu do umysłowego rozwoju jednostki.
Podsumowując - nie uciekajcie od pytań. Lepiej, żeby dziecko otrzymało porcję rzetelnej wiedzy od rodzica, niż nasłuchało się jakichś bredni od kolegów, czy przeczytało jakieś bzdury w internecie (stety/niestety sporo dzieciaków ma dostęp do intertnetu...). W ten sposób rodzic zachowuje przed dzieckiem obraz osoby kompetentnej i rzetelnej.
Miejcie odwagę rozmawiać o biologii ze swoimi dziećmi.


#rodzice #dzieci #edukacja i chyba trochę #s--s #psychologia
  • 22
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@puncek: to fajnie brzmi, ale dzieci mają to do siebie, że lubią drążyć i na jednym pytaniu się nie kończy. Jestem pewien, że z takim podejściem gdyby 6-latek zaczął od pytania skąd się biorą rzeczy i miałabyś mu szczerze odpowiadać, to po krótkim czasie musiałabyś mu tłumaczyć ze szczegółami na czym polega s--s i ciąża.

Szczerze mówiąc wątpię by opowiadanie 6-latkowi o cipkach i fiutach miało sens, wszystko w swoim
  • Odpowiedz
@puncek: ja się z Twoim postem w zupełności zgadzam, trzeba edukować dzieci od małego i nie olewać pytań, bo potem mamy takie nastoletnie Dżesiki, które myślą, że wlanie sobie pepsi do pochwy to doskonały sposób na środek plemnikobójczy ;)
  • Odpowiedz
@deroo: oczywiście, dlatego trzeba rozmawiać przystępnym i dostosowanym do poziomu rozwoju dziecka językiem. Zasada jest jedna, dziecko pyta = jest gotowe na przyjęcie jakiejś porcji wiedzy. Dorosłego odpowiedzialność w tym jak to zrobi. Sześciolatek nie jest głupi tak jak @puncek napisała, on już coś sam sobie pod kopułą na ten temat powili układa :)
  • Odpowiedz
@niedzwiedzica: Nie mówię, że jest głupi i nie twierdzę, że powinno się takiemu dziecku wpajać bzdury o dzieciach z kapusty. Po prostu nie uważam, że mówienie wszystkiego dokładnie tak jak jest, ze szczegółami, miało sens :)
  • Odpowiedz